Zawodnik HSV, Rafael van der Vaart uddzielił wywiadu dla Bundesliga.com na temat meczu przeciwko Borussii Dortmund.
Bundesliga.com: Zwycięstwo w Dortmundzie, krótko przed pana 30. urodzinami - musi pan mieć chyba wielkie powody do zadowolenia.
Rafael van der Vaart: - Ta wygrana była dla mnie świetnym urodzinowym prezentem. Pokonać mistrzów Niemiec na ich własnym stadionie jest zawsze czymś szczególnym. Nam się udało aż 4:1. To prawie nie do uwierzenia. Nikt z nas tego nie oczekiwał.
Pan sam wcześniej prognozował jednak podobny wynik?
- Mówiłem przed meczem, że wygramy 4:0, ale był to oczywiście raczej żart. Kolegom z zespołu już całkiem poważnie powiedziałem jednak przed spotkaniem, że wszystko jest możliwe. Każdą drużynę można pokonać, nawet wówczas, gdy jest to, jak w przypadku Dortmundu tak wspaniały zespół.
Zadowolony jest pan tylko ze zwycięstwa czy również z całego przebiegu spotkania i tego, co zaprezentowało w nim HSV?
- Myślę, że od początku byliśmy właściwie lepszą drużyną. Po naszym błędzie w obronie, trochę pechowo wpadła nam ta pierwsza bramka. Próbowaliśmy jednak dalej robić swoje i w pełni nam się to udało. Pokazaliśmy jakość. Rozegraliśmy prawie idealny mecz.
Abstrachując od straty tej pierwszej bramki, weszliście w spotkanie wyjątkowo skoncentrowani.
- Jeśli gra się na wyjeździe w Dortmundzie, na takim stadionie i przy takiej publiczności, to konieczne. Wygrać tam tak wysoko i pewnie jest świetną sprawą. Dortmund jest wspaniałą drużyną, ale tego dnia nie byli w najlepszej dyspozycji. My to wykorzystaliśmy.
Także w rundzie jesiennej udało się wam pokonać BVB. To wasz nowy ulubiony przeciwnik?
- Można tak chyba powiedzieć. Dla mnie osobiście BVB jest takim moim ulubionym rywalem. Nie przegrywałem często w konfrontacjach z nimi. Poza tym w rundzie jesiennej zaliczyłem w spotkaniu z BVB dwie asysty. Teraz jedną. Pasuje mi taki przeciwnik.
Nieco zamieszania wywołała w spotkaniu czerwona kartka Roberta Lewandowskiego. Pan był w samym centrum wydarzeń.
- To było gorące spotkanie i takie zdarzenia są normalne. Z mojego punktu widzenia zasłużył na to, żeby opuścić boisko. Sędzia w pierwszym momencie nie zamierzał pokazać czerwonej kartki. Zrobiłem mały teatr. Miałem wrażenie, że gdyby nie to, arbiter nie wyciągnąłby czerwonej kartki, a dla mnie było to oczywiste przewinienie.
Pan sam mimo dobrego występu został zmieniony w 63 minucie. Istniało niebezpieczeństwo, że pan również opuści boisko?
- Rozmawialiśmy już o tym w szatni w przerwie. Oczywiście, po tym jak dostałem żółtą kartkę istniało takie ryzyko. Zostałem dodatkowo uderzony w udo. Przy stanie 3:1 mogliśmy spokojnie przeprowadzić tę zmianę. Był to rodzaj środka ostrożności.
Zagraliście agresywnie, dominująco i skutecznie.
- Zagraliśmy tak, jak HSV powinno zawsze grać. Nasz problem leży jednak w tym, że w jednym tygodniu gramy tak, a w kolejnym zupełnie inaczej. Brakuje nam stabilności. Nie po raz pierwszy o tym mówię. Dwa pierwsze spotkania rundy rewanżowej zagraliśmy naprawdę dobre. Trzecie było złe, a teraz to czwarte bardzo dobre. Taka gra w kratkę ciągnie się za nami przez cały ten sezon.
Czego wam brakuje do pełni równowagi?
- Możemy cieszyć się z tego zwycięstwa w Dortmundzie, ale musimy pracować, żeby w kolejnych spotkaniach było podobnie. Wie o tym każdy z nas i każdy z nas chce tego. Zdecydowanie łatwiej jest jednak mówić o tym niż wykonać.
Po zwycięstwie w Dortmundzie patrzycie z większymi nadziejami na szczyt tabeli?
- Od początku sezonu koncentrujemy się na górnej części tabeli. Po tej wygranej dalej jesteśmy w środku tabeli i brakuje nam tych punktów do czołówki. Bardzo chcielibyśmy jednak żeby HSV ponownie zaczął odgrywać znaczącą rolę w Bundeslidze.