Mario Götze nie może pogodzić się z decyzją Wolfganga Starka, który podczas sobotniego meczu z Bayerem Leverkusen ukarał go czerwoną kartką. W swoim raporcie arbiter nie tylko uwzględnił próbę kopnięcia przeciwnika, ale także splunięcie w kierunku Balitscha. Mogę tylko zapewnić, że nie jestem facetem, który dopuszcza się rękoczynów i nigdy nikogo bym nie opluł - zapewnia pomocnik Dortmundu.
W wywiadzie dla Ruhr Nachrichten, reprezentant Niemiec szczegółowo opisuje całe zajście: Balitsch atakował mnie od tyłu, później widać ruch mojej nogi. Przejrzałem sobotnią scenę pięćdziesiąt razy i za każdym razem widziałem to tak samo. Chodzi o to: Balitsch znajduje się za mną. Gdybym naprawdę chciał go trafić, musiałbym obrócić się w przeciwnym kierunku, a tego nie zrobiłem. Nazywanie tej sytuacji rękoczynem jest nonsensem. Z tyłu widać, że Balitsch idzie krok w bok i pociąga moją nogę. To nie był żaden atak z mojej strony. Hanno podszedł później do mnie i zapytał, co ja właściwie zrobiłem. Odpowiedziałem mu, że nie wiem, dlatego chciałem się tego dowiedzieć od sędziego, który powiedział mi, że mam opuścić boisko.
Zawodnik opowiedział również o sytuacji, w której miałby opluć przeciwnika: Tak, splunąłem na ziemie w ferworze walki. Jeżeli ktoś przeanalizuje tą sytuacje, zauważy że Balitsch stoi wówczas oddalony ode mnie o przynajmniej dziesięć metrów. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Pan Stark utrzymuje, że splunąłem w kierunku Balitscha. Chciałem go wprost zapytać, co w ogóle przeskrobałem, a o żadnym pluciu nie było mowy.