Hans-Joachim Watzke w ciągu sześciu lat poprowadził Borussię Dortmund z łoża śmierci na mistrzowski tron. Faktycznie sześć lat temu nasza głowa leżała już pod gilotyną - mówi szef Borussii. Poniżej prezentujemy pierwszą część wywiadu, jakiego w dzień po zdobyciu Mistrzostwa Niemiec udzielił jeden z ojców sukcesu BVB...
Panie Watzke, jak odbiera Pan tak ogromny sukces BVB?
Dla kogoś, kto, tak jak ja żyje Borussią Dortmund, był to moment pełen ogromnych emocji. Cały czas miałem gęsią skórkę. Podczas jednego z wywiadów dla telewizji prawie się rozpłakałem.
Czy spodziewał się Pan tak wielkich emocji?
W sumie nie spodziewałem się tytułu już w tą sobotę. Teraz cieszę się z przegranej w Mönchengladbach, bo po pierwsze przybliżyło ich to do utrzymania w lidze, a po drugie mogliśmy cieszyć się z mistrzostwa na własnym stadionie przy 80 000 kibiców. Naprawdę niczego nie planowaliśmy...
Chyba nie mówi Pan poważnie?
Jak najbardziej. Dopiero o 18-tej zadzwoniłem do szefa restauracji, w której zawsze świętujemy mówiąc: "Zrób wszystko, byś mógł nas przyjąć o 21-szej". Zresztą w sobotę wszędzie panował chaos, ale właśnie to czyniło ten dzień tak wyjątkowym.
Jakie to uczucie stać przed tą wspaniałą publicznością i przyglądać się jak emocjonalny chaos przelewa się strumieniami piwa?
Właściwie sam tego nie wiem. Pierwsze 30 minut po ostatnim gwizdku sędziego byłem zupełnie sparaliżowany, nie brałem na poważnie tego, co się działo wokół mnie. Później Jürgen Klopp, Michael Zorc i ja zaryglowaliśmy się w szatni na jakieś 10 minut. Dopiero wtedy odzyskałem świadomość.
Jakie znaczenie ma wasza bardzo dobra współpraca?
Pokazaliśmy co można we współczesnej piłce nożnej osiągnąć przy pomocy koleżeństwa, zaufania i wzajemnego wspierania się. To, że Michael Zorc, który z BVB zdobył już wiele tytułów, nazwał to mistrzostwo największym osiągnięciem w historii klubu pokazuje tylko, jak wyjątkowy był to sezon.
Jakie znaczenie ma zdobyty tytuł w kontekście faktu, iż przed zaledwie sześcioma laty Borussia stała na skraju bankructwa?
To nie mieści się w głowie! W sobotę rano dostałem SMS od Pata Lyncha, człowieka, który razem z amerykańskim bankiem Morgan Stanley miał bardzo duży udział w uratowaniu BVB. Napisał mi, że 6 lat temu nawet nie mógłby sobie wyobrazić, że w 2011 roku BVB będzie mistrzem Niemiec. My też nigdy nie zakładaliśmy tak wielkiego sukcesu w tak szybkim czasie. W ciągu sześciu lat pozbyliśmy się 126 milionów euro długów, a mimo to zdobyliśmy mistrzostwo - właściwie taka sytuacja nie powinna się wydarzyć.
Czy Pan także ma wrażenie, że Borussia w tym sezonie obaliła prawidła rządzące futbolem od dziesięciuleci?
Tak, ale błędem byłoby opieranie się na tym w przyszłości. Faktycznie udowodniliśmy, że pieniądze nie strzelają bramek. Jednego jestem jednak pewien: Imperia będą kontratakować!
Myśli Pan, że Pańska filozofia prowadzenia klubu będzie teraz często kopiowana przez inne zespoły?
Nie, ponieważ to, co udało się w BVB na pewno nie sprawdzi się w każdym innym klubie. Dla kibiców BVB najważniejszy jest nie wynik, a to jak zaprezentowali się i ile zdrowia na bosiku zostawili nasi zawodnicy. W pozostałych wielkich klubach myśli się zupełnie odwrotnie.