Respect i Fair Play to główne hasła UEFA. Niestety podczas wczorajszego meczu z Sevillą nie miały one większego znaczenia. Wszystko to nie tylko za sprawą zawodników z Hiszpanii, którzy skutecznie uniemożliwili Borussii grę w piłkę, co sędziego, który nie kontrolował wydarzeń na boisku.
Jeżeli ktoś napisze, że odpadliśmy z powodu braku międzynarodowego doświadczenia, to będzie to irytujące - mówił trener Jurgen Klopp po zakończeniu meczu. Od 75 minuty gra zupełnie nie przypominała meczu piłkarskiego. Spotkanie co kilkanaście minut było przerywane, a zawodnicy Sevilli kładli się na murawie chcąc w ten sposób zyskać cenne sekundy. Wiadomo, że gra na czas jest normalna dla drużyn z południa. Fakt, że sędzia na to pozwolił jest jednak groteskowy - mówił zirytowany Mats Hummels. W momencie, kiedy arbiter do regulaminowego czasu gry doliczył 5 minut, rzeczywistej gry było około 60 sekund - dodał.
Jeszcze nigdy nie widziałem, aby Palop grał tak nachalnie na czas jak dziś. Z kolei jego koledzy tak nagle padali na murawę, jakby uderzył w nich piorun. To było śmieszne. Gracze Sevilli co chwilę leżeli na ziemi, a wznowienie gry przez bramkarza trwało kilka minut. Na dodatek sędziowie nie mogli nawet rozmawiać z nami po angielsku - kontynuuje defensor BVB.
Zawodnicy nie są głównymi winowajcami takiego obrotu sprawy. Cały czas chcieli iść do przodu, problemem był sędzia - zauważa Marcel Schmelzer.
Po tym meczu zawodnicy BVB na pewno zapamiętają jedno. Mecz trwa 90 minut, ale przez 90 minut niekoniecznie trzeba grać w piłkę.