Jobe Bellingham wciąż szuka swojego miejsca w Borussii Dortmund. Młody Anglik, sprowadzony latem z AFC Sunderland za 30 milionów euro, nie zdołał jeszcze przekonać do siebie kibiców ani sztabu szkoleniowego. Dla 20-letniego pomocnika przeskok z Championship do Bundesligi okazał się większym wyzwaniem, niż wielu się spodziewało.
Bellingham po raz ostatni wybiegł w podstawowym składzie BVB w drugiej kolejce obecnego sezonu. Od tamtej pory pojawia się głównie z ławki rezerwowych, a jego rozwój obserwowany jest z dużą uwagą przez klub.
W ostatnim meczu z Bayernem Monachium, zakończonym porażką Borussii 1:2, młody zawodnik przeżył trudne chwile. Jedna z jego decyzji na boisku przyczyniła się do utraty gola. Mimo to trener oraz koledzy z zespołu stanęli za nim murem, okazując wsparcie zarówno publicznie, jak i w szatni.
Jak donosi Bild, dyrektor sportowy Sebastian Kehl i sztab szkoleniowy odbyli z Bellinghamem długą rozmowę.
– Powinieneś traktować błędy jako lekcje, które pomagają Ci się rozwijać – mieli podkreślić działacze Borussii.
W klubie nikt nie traci wiary w młodego Anglika. Według niemieckich mediów, Borussia Dortmund jest przekonana, że Bellingham dojrzeje i stanie się zawodnikiem, który potrafi zrobić różnicę. W Dortmundzie chcą wykorzystać jego słabszy okres, aby wzmocnić jego odporność psychiczną i zwycięską mentalność.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy ten plan przyniesie efekty. Wszyscy w Borussii liczą, że Jobe Bellingham podąży śladami swojego starszego brata Jude’a i z czasem stanie się jednym z liderów drużyny.
