Borussia Dortmund przegrała z Bayernem Monachium 1:2 w meczu 7. kolejki Bundesligi.
Spotkanie rozpoczęło się od mocnego akcentu gospodarzy. Już w 4. minucie Joshua Kimmich uderzył groźnie zza pola karnego, lecz Gregor Kobel sparował piłkę na bok. Bayern Monachium od pierwszych minut kontrolował tempo gry, długo utrzymując się przy piłce. Borussia Dortmund wydawała się zbyt pasywna – w pewnym momencie monachijczycy mieli aż 70% posiadania.
Michael Olise mógł otworzyć wynik, ale jego potężny strzał z prawej strony został odbity przez Kobela. Piłka trafiła jeszcze do Luisa Diaza, który ponownie zmusił bramkarza BVB do interwencji z ostrego kąta (11’).
Dominacja Bayernu przyniosła efekt w 22. minucie. Po dośrodkowaniu Kimmicha z rzutu rożnego, Harry Kane wygrał pojedynek w powietrzu z Serhou Guirassy’m i głową skierował piłkę do siatki przy bliższym słupku. Choć sytuacja wyglądała na kontrowersyjną, VAR nie dopatrzył się przewinienia i gol został uznany.
W kolejnych minutach Borussia próbowała odważniej atakować, jednak bez większego zagrożenia. Bayern utrzymywał przewagę, a Sacha Boey był bliski podwyższenia wyniku, lecz jego niski strzał minął słupek (32’). W 36. minucie gospodarze znów byli blisko gola, gdy Olise trafił w zewnętrzną część słupka.
Po zmianie stron Borussia Dortmund zaczęła grać zdecydowanie odważniej. Już w 49. minucie Felix Nmecha uderzył głową po dośrodkowaniu Ryersona, jednak piłka minimalnie minęła bramkę. Trener Niko Kovac postanowił zwiększyć presję – Groß przesunął się wyżej, wspierając Adeyemiego w ofensywie, a zespół wrócił do ustawienia 3-4-3.
Serhou Guirassy próbował szczęścia, ale jego strzał z dystansu był niecelny (59’). Borussia wyglądała znacznie lepiej niż przed przerwą. Svensson często atakował lewym skrzydłem, a Adeyemi miał doskonałą szansę na wyrównanie, jednak poślizgnął się przy oddawaniu strzału z pola karnego (65’).
Gdy wydawało się, że BVB przejmuje inicjatywę, Bayern wykorzystał moment nieuwagi rywala. Po wysokim podaniu Kane’a, Luis Diaz ograł Antona, a Jobe Bellingham nie zdołał skutecznie przeciąć piłki. Olise z bliska posłał futbolówkę do siatki, podwyższając wynik na 2:0 (79’).
Borussia nie złożyła broni. Już pięć minut później Nico Schlotterbeck zainicjował atak długim podaniem. Julian Ryerson dośrodkował w pole karne, gdzie świeżo wprowadzony Julian Brandt pewnym strzałem zdobył kontaktowego gola (84’).
Goście rzucili się do desperackich prób wyrównania, ale defensywa Bayernu zachowała czujność do ostatniego gwizdka. Spotkanie zakończyło się zwycięstwem gospodarzy 2:1, którzy umocnili swoją pozycję w górnej części tabeli.
BAYERN MONACHIUM – BORUSSIA DORTMUND 2:1 (1:0)
Bayern Monachium: Neuer – Boey (83. Bischof), Upamecano, Tah, Laimer – Kimmich, Pavlovic (90.+2 Kim) – Olise, Kane, Luis Diaz – Jackson (61. Goretzka)
Borussia Dortmund: Kobel – Anton, Schlotterbeck, Süle (46. Bensebaini) – Ryerson, Groß (83. Brandt), Sabitzer (73. Bellingham), Svensson – Nmecha, Adeyemi (73. Beier) – Guirassy (83. Fabio Silva)
Rezerwa: Ulreich, Urbig, Guerreiro, Daiber, Karl, Mike – Meyer, Yan Couto, Chukwuemeka, Özcan
Gole: 1:0 Kane (22.), 2:0 Olise (79.), 2:1 Brandt (84.)
Sędzia: Dankert (Rostock), Żółte kartki: Laimer – Ryerson, Anton, Bensebaini
Widzów: 75.000

Ile jeszcze będziemy oglądać sabitzerow,sule, grosow i inny chłam przez całe 90min?
Przecież munszen w 2 połowie było totalnie wyprute z sił i można było ich ograć na ich stadionie!
Ale tak się nie stało oczywiście bo nasz trener z jajami jest kompletnie ślepy i po prostu musi trzymać swoich pupili do końca na placu.
Po co kupowali chuku czy silve!? Żeby oglądali cały mecz na ławce!?
I te zmiany to jest poezja do snu. Wchodzi Job który jest nieporozumieniem w tym klubie i daje brameczke dla munszen a jedyny skrzydłowy z szybkością i dryblingiem schodzi już w 74min.
Jeszcze raz brawo Kovac! Świetnie rozszyfrował munszen i robił wszystko żeby BVB nie wygrało tego meczu.
Pisałem mój komentarz nie mając okazję przeczytałem twojego pewnie pisaliśmy w tym samym czasie.
Gdybym przeczytał twój komentarz przeciwstawieniem mojego pewnie bym nie musiał nic pisać bo ująłeś swoim komentarzu to samo co ja widziałem w tym meczu.
Ja jestem spokojny ale dziś mnie zagrzał ten trenerek.
Ani jednego strzału na bramke w pierwszej połowie i ten mecz mógłby być zamknięty w 45 min na korzyść Bayernu .
Gros ten drewniak którzy nie miał siły biegać wchodzi o pierwszej minuty.
Ten mecz można było wygrać ale Kovac wymyślił sobie że jego ulubieńcy będą grać od pierwszej minuty .
Szkoda słów.
Kovac mecz trwa 90 min a nie 45 .
Zmiany powinny być dużo wczesniej.
Podsumowując to Kovac jest winny przegranej.
Trener nie pomógł drużynie zmianami, Brandta i Silvę wpuścił dopiero w 84 minucie. Czemu tak późno, może udałoby się chociaż zremisować.
Na wielki plus dzisiaj, super gra Schlottiego, Antona i serducho Svenssona i Ryersona. Super wejście Silvy i Brandta.
Na wielki minus idzie znowu gra Beiera i Guirassyego. Wpuszczenie na boisko Sulego i Grossa to już sprawa Kovacza. Trudno to zrozumieć. Ww. czwórka nie nadaje się kompletnie do gry.
Ciekaw jestem jak oni zregenerują się do wtorku?
Niestety Kovac nie popisał się ani ze składem, ani z nastawieniem w pierwszej połowie, a już zupełnie zmiany to sabotaż. Druga bramka: zaczęło się od straty Baiera (bo nie potrafi chłop przyjąć piłki), a skończyło właściwie samobójem Bellinghama (kompletne drewno).
Nie wiem na co Kovac liczył wprowadzając tych dwojga?