Borussia Dortmund dokonała wielkiego wzmocnienia, gdy ponad rok temu sprowadziła Serhou Guirassy’ego. Gwinejczyk nie tylko stał się jednym z najlepszych zawodników w drużynie, ale także zyskał kontrakt, który premiuje jego skuteczność w wyjątkowy sposób.
Guirassy nie pojawił się na liście strzelców we wczorajszym meczu z Juventusem, jednak w wielu spotkaniach to właśnie on brał na siebie ciężar zdobywania goli dla BVB. Ponad jedna trzecia jego trafień to gole otwierające wynik na 1:0 – a te nie tylko zmieniają przebieg spotkań, lecz także mają wymierny wpływ finansowy.
Jak podaje Sport Bild, kontrakt 29-latka obejmuje nie tylko standardowe premie za punkty czy sukcesy w Bundeslidze i Lidze Mistrzów i może liczyć na dodatkowe przywileje. Borussia pozyskała go dzięki klauzuli odstępnego za stosunkowo niewielkie 18 milionów euro, a sam zawodnik wynegocjował podstawową pensję na poziomie 9 milionów euro rocznie. Do tego dochodzą premie indywidualne – każde 20 goli i asyst oznacza dodatkowe 250 tysięcy euro. Według branżowych szacunków jego całkowite roczne zarobki mogą sięgnąć nawet 11 milionów euro.
Napastnik tej klasy nie potrzebuje dodatkowej zachęty, aby walczyć o kolejne trafienia. Jednak scena z wczorajszego meczu, gdy Ramy Bensebaini i Guirassy spierali się o wykonanie rzutu karnego (wyznaczonego przez trenera Niko Kovaca) nabiera dodatkowego znaczenia. Ostatecznie karny został wykorzystany przez Algierczyka, a obaj zawodnicy pogodzili się natychmiast po golu.

A ta sierota z Algierii niech się skupi na obronie. Co to w ogóle za pomysł żeby obrońca strzelał karnego, a nie król strzelców LM który do tej pory strzelał.