Jeszcze kilka miesięcy temu Julian Brandt był jednym z kluczowych graczy Borussii Dortmund, a jego wartość w oczach trenera Niko Kovaca była porównywalna z zawodnikami takimi jak Florian Wirtz czy Jamal Musiala. Obecnie sytuacja 28-latka staje się coraz bardziej niepewna.
– Julian jest teraz wicekapitanem i otrzymał prestiżowy numer 10. Jest bardzo, bardzo ważnym graczem i wizytówką nas zarówno na boisku, jak i poza nim – mówił Lars Ricken jeszcze niedawno, w marcu tego roku. Jego słowa, pełne uznania, wydają się jednak pochodzić z zupełnie innej epoki, biorąc pod uwagę, że Brandt w ostatnich miesiącach przeżywa jeden z najtrudniejszych okresów w swojej karierze.
Przedłużenie kontraktu z Borussią Dortmund było przez długi czas traktowane jako formalność, ale teraz 28-latek, mimo swoich licznych talentów, nie potrafi wydobyć się z kryzysu sportowego. W związku z tym, jak donosi Sky, latem może podjąć decyzję o zmianie klubu, a jednym z poważniejszych zainteresowanych jest Werder Brema.
Chociaż Brandt pochodzi z Bremy i ma z tym miastem silną więź emocjonalną – jego młodszy brat gra w Werderze, a cała rodzina mieszka w tej okolicy, nigdy nie miał okazji reprezentować tego klubu na poziomie zawodowym. Jako dziecko grał w lokalnych drużynach SC Borgfeld i FC Oberneuland, a potem trafił do akademii VfL Wolfsburg, skąd jego kariera nabrała tempa w Bayerze Leverkusen.
Mimo silnej więzi z Bremą, przeprowadzka do Werderu na razie wydaje się mało prawdopodobna. Jak informuje Sky, aktualne wynagrodzenie Brandta, wynoszące od ośmiu do dziewięciu milionów euro rocznie, jest poza zasięgiem finansowym Zielono-Białych. W tej sytuacji, choć przyszłość Brandta w Dortmundzie wydaje się niepewna, wszystko wskazuje na to, że latem będzie musiał podjąć decyzję o ewentualnej obniżce zarobków, aby móc wrócić do Bremy.