Borussia Dortmund przegrała z FC Barceloną 0:4 w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów, który rozegrany został w Katalonii.
Borussia Dortmund dopiero w końcówce pierwszej połowy potrafiła narzucić bardziej zdecydowane tempo gry. Przez pierwsze pół godziny to Barcelona dominowała, agresywnie podchodziła do zawodników BVB, przejmowała piłkę i stwarzała przewagę na boisku. Już na początku meczu Gregor Kobel musiał dwukrotnie ratować swój zespół – najpierw po uderzeniu Lamine'a Yamala, później po próbie Roberta Lewandowskiego.
Z czasem Borussia zdołała nieco ustabilizować grę, choć w ofensywie brakowało płynności – każda próba ataku kończyła się stratą po maksymalnie kilku podaniach. Dopiero gdy Ramy Bensebaini otrzymał więcej wsparcia od Karima Adeyemiego w pojedynkach z Yamalem, udało się nieco opanować sytuację w defensywie. Jednak chwilę później BVB straciło gola. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Iñigo Martinez zgrał piłkę głową, a po zamieszaniu w polu karnym Raphinha skierował ją do siatki. Kobel zdołał jeszcze musnąć piłkę, ale nie wystarczyło to, aby zapobiec bramce (25’).
Borussia miała swoje szanse w końcówce pierwszej połowy. W 36. minucie Carney Chukwuemeka odegrał do Serhou Guirassy’ego, który uderzył z woleja, ale piłka minęła bramkę. Cztery minuty później strzał Chukwuemeki został zablokowany, a dobitkę Jamiego Gittensa obronił Wojciech Szczęsny. W doliczonym czasie Guirassy nie zdołał przeciąć dośrodkowania Adeyemiego, a chwilę później uderzył w boczną siatkę po kolejnym świetnym zagraniu Chukwuemeki.
Po przerwie Adeyemi został zmieniony przez Maximiliana Beiera, aby uniknąć ryzyka drugiej żółtej kartki. Już kilka sekund po wznowieniu gry Gittens popisał się dynamicznym rajdem i uderzeniem z 18 metrów, jednak piłka minęła dalszy słupek. Odpowiedź Barcelony była natychmiastowa – Yamal dośrodkował z prawej strony, a Raphinha głową zgrał piłkę do Lewandowskiego, który również głową podwyższył prowadzenie na 2:0 (48’).
W 63. minucie Fermin mógł zdobyć trzecią bramkę dla gospodarzy, ale jego strzał przeszedł tuż obok słupka. Mimo wolniejszego tempa, Barcelona cały czas panowała nad przebiegiem meczu. W 68. minucie po szybkim kontrataku Fermín López obsłużył Lewandowskiego, który mocnym strzałem nie dał szans Kobelowi – było 3:0. Chwilę później BVB popełniło fatalny błąd przy wyprowadzaniu piłki. Raphinha znalazł Yamala, który technicznym strzałem podwyższył wynik na 4:0.
Borussia mogła zdobyć gola honorowego. W 84. minucie Szczęsny obronił strzał Giovanniego Reyny, a w 88. Julian Brandt chybił nieznacznie. W 89. minucie Beier trafił do siatki, jednak sędzia odgwizdał spalonego. Ostatecznie Barcelona zdominowała mecz, a Borussia mimo pojedynczych zrywów nie była w stanie znaleźć drogi do bramki rywali.
FC BARCELONA – BORUSSIA DORTMUND 4:0 (1:0)
FC Barcelona: Szczesny – Koundé, Cubarsi, Martinez (81. Araujo), Balde – de Jong – Pedri (81. Eric), Fermin (74. Gavi) – Yamal (86. Fati), Lewandowski (81. Ferran Torres), Raphinha
Borussia Dortmund: Kobel – Ryerson (79. Süle), Can, Anton, Bensebaini – Brandt, Nmecha (68. Özcan) – Gittens (79. Duranville), Chukwuemeka (68. Reyna), Adeyemi (46. Beier) – Guirassy
Rezerwa: Pena, Kochen; Christensen, Fort, Martin, Torre, Pau – Meyer, Lotka; Wätjen, Kabar, Couto, Svensson
Gole: 1:0 Raphina (25., Cubarsi), 2:0 Lewandowski (48., Raphina), 3:0 Lewandowski (68., Fermin), 4:0 Yamal (77., Raphina)
Sędzia: Eskas (Norwegia), Żółte kartki: Adeyemi, Guirassy
Widzów: 49.472
wracających po kontuzjach lub grających w ograniczonym wymiarze czasu w ostatnich meczach Mnechy Gittensa czy Chukwuemeki to strzał w kolano. Nie dość , że drużyna jest słabo kondycyjnie przygotowana do sezonu , to jeszcze grają zawodnicy nie do końca przygotowani siłowo. I wyglądało to tak jakby dwie rywalizujące ze sobą drużyny grały w zupełnie innych tempach. Nasz środek pola w ogóle nie istniał od początku, słabo w odbiorze, a rozegranie piłki to czysta tragedia. Do tego doszła pseudoirytacja, błędy w podstawowym kryciu zawodników i wyszliśmy na przysłowiowych "dziadów".Wstyd - Barcelona wykorzystała nasza niemoc nie grając jakiegoś wybitnego meczu. Na rewanż przyjadą jak po swoje. Koniec . Drużyna wymaga zmian kadrowych i to pewnie nie w jednym okienku transferowym. Trzeba pożegnać bez żalu większość suto zarabiających obiboków bez ambicji i chyba także umiejętności, którzy odcinają u nas kupony. Zmienić po raz kolejny trenera- nieudacznika , a także przynajmniej część decydentów, którzy także biorą pieniądze za nic i robią dobra minę do złej gry.
Ja na miejscu Kovaca bym go zdjął już nawet i w 35 minucie bo gość totalnie olał mecz, głupio się zachowywał i nic nie wniósł do gry.
Dziś wychodzi nam bokiem polityka HJW. Swoista wisienka na torcie był zeszły sezon gdzie finalista LM, który zarobił ponad 100 mln euro nie chciał ich zainwestować w nowych piłkarzy i trenera bo słupki muszą się zgadzać. Jeszcze raz powtórzę. Idziemy drogą HSV i Scheisse i mówcie co chcecie hektujcie mnie od lewa do prawa ale jeśli nie przyjdzie ktoś z zewnątrz i nie pogoni tego koplesiostwa (Watzke Ricken Sammer Kehl) to niedługo może z którąś z tych ekip spotkamy się w 2 Bundeslidze. W każdym razie nadchodzą mizerne czasy i taka jest smutna prawda