Zabójcze stałe fragmenty i odrobina magii wystarczyły podopiecznym Kovaca, aby odnieść zwycięstwo nad znajdującym się na czwartym miejscu FSV Mainz.
Borussia Dortmund nie rozegrała fantastycznej pierwszej części spotkania, jednak zrobiła wystarczająco dużo, aby móc do szatni schodzić z solidną zaliczką.
Nie oglądaliśmy zbyt wielu okazji do zdobycia gola przez obydwie ekipy w trakcie trwania tych 45. minut, a na pierwszą z okazji trzeba było czekać do 24. minuty. Wtedy petardę zza pola karnego posłał Schlotterbeck, jednak bramkarz pomimo silnego uderzenia, zdołał skutecznie interweniować. Natomiast kiedy już wszystko wskazywało na to, że do przerwy bramek nie będzie, Borussia Dortmund wykorzystała swoje zabójcze 180 sekund na to, żeby zdobyć nie bramkę, a dwie. Najpierw w 39. minucie po przechwycie w środku pola, akcja została zakończona przez duet Adeyemi - Beier. Chociaż bez odrobiny szczęścia raczej ich popisowa akcja by się nie udała. Czarno-żółci nie spoczęli na laurach i przy nadarzającej się okazji po wrzutce z narożnika boiska, Emre Can wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie.
Na drugą połowę goście wyszli bardziej zmotywowani, dążący do strzelenia goli, ale sama motywacja nie wystarczyła, żeby mogli odrobić straty z pierwszych 45. minut.
Jako pierwszy z drużyny przyjezdnej zaatakował Jenz, wyskakując do piłki najwyżej i kierując ją w sam środek bramki, inaczej Gregor Kobel miałby problemy z obronieniem strzału z tak bliskiej odległości. Szwajcar przez pierwszy kwadrans drugiej połowy utrzymywał gospodarzy przy życiu, bo FSV Mainz mogło zdobyć gola kontaktowego w 59. minucie, jednak podwójna interwencja Szwajcara sprawiła, że przewaga cały czas była dwubramkowa. Warto zaznaczyć, że mecz powinien być już zamknięty w 71. minucie, kiedy sytuację sam na sam zmarnował Adeyemi, chociaż tutaj również ogromna zasługa leży po stronie Robina Zentnera, który w zjawiskowy sposób zbił piłkę na rzut rożny. Dla podopiecznych Henriksena było to szczęście w nieszczęściu, gdyż ze stałego fragmentu gry BVB była nie do zatrzymania. Kolejne świetne dośrodkowanie Schlotterbecka i kolejna bramka Beiera sprawiły, że czarno-żółci mieli już bardzo duży komfort. Mimo wszystko piłkarze w białych koszulkach zdobyli gola honorowego w 76. minucie, a płaskiego strzału po ziemi nie zdołał wybronić Kobel, gdyż znajdował się za plecami kilku zawodników, ograniczających jego pole widzenia. Kropkę nad "i" gospodarze mogli postawić w 83. minucie, ale Pascal Gross z bliskiej odległości uderzył w słupek.
Bundesliga 27. kolejka
Borussia Dortmund - 1. FSV Mainz 05
BVB: Kobel – Anton (90. Bensebaini), Can, Schlotterbeck – Couto (62. Svensson), Özcan (79. Chukwuemeka), Groß, Ryerson – Brandt (79. Süle) – Adeyemi (90. Gittens), Beier
Rezerwa: Meyer, Reyna, Duranville, Elongo-Yombo
Trener: Niko Kovać
FSV Mainz: Zentner – da Costa, Jenz, Hanche-Olsen – Widmer (65. Veratschnig), Sano, Amiri, Caci (88. Nordin) – Nebel (87. Sieb), Lee (65. Hong) – Burkardt (71. Weiper)
Rezerwa: Batz, Rieß, Leitsch, Maloney
Trener: Bo Henriksen
Bramki:
1:0 Beier (39. Adeyemi)
2:0 Can (42. Schlotterbeck)
3:0 Beier (72. Schlotterbeck)
3:1 Nebel (76. Amiri)
Żółte kartki: Couto, Schlotterbeck
Sędzia: Daniel Schlager
Widzów: 81 365
Tego Couto to zamknąć w szafie i nie wypuszczać przed końcem jego kontraktu.
Matko co w pierwszym składzie robi ten drewniak Gros ?
Nie wiem czy ja się na niego nakręciłem, ale ten drwal nawet na ławce nie powinien siedzieć.
Czekam z niecierpliwością na kolejny mecz , ale nie spodziewam się fajerwerków żeby po raz kolejny się nie rozczarować. I piszę o meczu Bundesligi, bo z Barceloną niestety nie spodziewam się niespodzianki .
Chociaż z drugiej strony to jest futbol i nie takie cuda już w swoim życiu widziałem.
Pozdrawiam wszystkich fanów Borussi Dortmund