Pierwsza część spotkania zupełnie nie zapowiadała popisu podopiecznych Niko Kovaca. Jednak po przerwie zobaczyliśmy tą twarz Borussii Dortmund, którą chcemy oglądać za każdym razem. Maszyna Kovaca zdominowała rywali i wbiła na ich terenie trzy gole, zachowując przy tym czyste konto.
Miały zajść zmiany, ale po pierwszej połowie były one niewidoczne.
Sytuacji podbramkowych nie było za dużo, bo obie drużyny bardzo mądrze spisywały się podczas bronienia własnego pola karnego. Skutkowało to tym, że największe zagrożenie robiło się za sprawą strzałów z dystansu. Sporting dwukrotnie mógł spowodować, że Gregor Kobel kapituluje, ale nie udało im się to w obydwu przypadkach. Najpierw huknięcie zawodnika gospodarzy trafiło w poprzeczkę, a następnie Harder posłał petardę, która zmierzała prosto w szwajcarskiego bramkarza. Po stronie BVB najbliżej był Gittens, ale nie zdołał on wystarczająco podkręcić piłki, aby jeszcze przed minięciem linii zmierzała w światło bramki.
W drugiej połowie zobaczyliśmy Borussię Dortmund, która walczy, a przede wszystkim zwycięża.
Gospodarze zostali przygnieceni skutecznością czarno-żółtych, bo przyjezdni bawili się grą, a do tego robili to skutecznie. Serię ataków na bramkę rozpoczął w 55. minucie Adeyemi, który znalazł się na dobrej pozycji do oddania strzału, jednak gdyby lepiej przymierzył, nie w miejsce, gdzie stał bramkarz, to kto wie, może wyprowadziły gości na prowadzenie. Zrobił to Guirassy niedługo później, świetnie przymierzając się do strzału głową po perfekcyjnym dośrodkowaniu Brandta. Gwinejczyk nie tylko zdobywał bramki, ale i asystował przy trafieniu Grossa. Niemiec świetnie wbiegł w pole karne, aby otrzymać dokładną wrzutkę na udo, którym skierował futbolówkę do siatki. Lider ligi portugalskiej bardzo rzadko wdzierał się w pole karne BVB, a nawet jeśli udawało im się tego dokonać, byli nieskuteczni. W 74. minucie najbliżej gola kontaktowego był Diomande. Obrońca najpierw ograł rywala, a następnie uderzył piłkę na tyle mocno, że poszybowała ona nad poprzeczką. W 80. minucie szansę na zanotowanie dubletu miał Guirassy, ale kopnął on piłkę prosto w ręce goalkeepera. Ostatniego gwoździa do trumny dobił Adeyemi. Skrzydłowy zagrał piłkę do Brandta, aby otrzymać podanie zwrotne, które umiejscowiło go na tak dobrej pozycji, że Niemiec nie miał prawa tego zmarnować.
UEFA Champions League 1/16 finału
Sporting Lizbona - Borussia Dortmund
Sporting: Silva – Fresneda (73. Quaresma), St. Juste, Diomande, Reis (62. Braganca) – Simoes (62. Morita), Debast (73. Biel) – Quenda, Trincao, Araujo – Harder (59. Gyökeres)
Rezerwa: Callai, Israel, Inacio, Esgaio, Brito, Moreira, Anjos
Trener: Rui Borges
BVB: Kobel – Ryerson, Can, Schlotterbeck, Svensson (90.+3 Süle) – Sabitzer, Groß (90.+3 Özcan) – Adeyemi (86. Duranville), Brandt (86. Chukwuemeka), Gittens (65. Beier) – Guirassy
Rezerwa: Meyer, Lotka, Anton, Reyna, Couto
Trener: Niko Kovać
Bramki:
0:1 Guirassy (60., Brandt)
0:2 Groß (68., Guirassy)
0:3 Adeyemi (82., Brandt)
Żółte kartki: Trincao – Guirassy
Sędzia: Espen Eskas
Widzów: 45.000
Wodniki , to fajne chłopaki.
Ja mam 17 lutego więc wiem , że Wodniki, to fajne chłopaki.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Mam nadzieję, że ja dostanę w sobotę przedwczesny prezent na urodziny od Borussi ;).
Miejmy nadzieję, że coś ruszy w BVB. To był bardzo dziwny mecz, w którym były całkowicie dwie różne połowy. Odniosłem wrażenie, że piłkarze Sportingu tak wypompowali się w pierwszych 45 minuta, że po przerwie nie dali rady. A może to my zagraliśmy tak dobrze? To okaże się w następnych spotkaniach !
Najbardziej cieszy mnie dzisiaj gra młodego Svenssona, no i oczywiście praktycznie już awans. Trzy bramki na wyjeździe w LM!!! BRAWO BVB!!!
Ps. Z tego Svenssona to możemy mieć sporo pociechy , bo widać, że ma charakter.