Fatalny mecz w wykonaniu podopiecznych Sahina! Dobre ostatnich 20. minut nie zmienia faktu, że przez pozostałą część meczu zaprezentowali postawę nie do przyjęcia.
Brak słów - tyle można napisać o pierwszej części spotkania w wykonaniu BVB. Fani Borussii Dortmund mają prawo czuć wstyd i zażenowanie tym, co pokazali piłkarze na tle PRZEDOSTATNIEJ drużyny w lidze.
Od samego początku BVB miała problemy z płynnym przejściem na połowę rywali, jednak to, co nadeszło później, musi ciągnąć za sobą surowe konsekwencje. Jednak warto przyjrzeć się sytuacjom gospodarzy, gdzie pierwszą wykreowali w 5. minucie, kiedy gości uratował dobrze ustawiony po strzale z ostrego kąta Gregor Kobel. W 11. minucie odpowiedzieli goście, ale uderzenie Guirassy'ego zza pola bez problemu wybronił bramkarz. W 27. minucie zaczęły się prawdziwe problemy w postaci tracenia goli, a na początek było to spowodowane bezmyślną stratą Brandta i pewnym uderzeniem Machino, który posłał piłkę w górny róg bramki. Chwilę później było 2:0, tym razem z główki wykończył Harres, sprawiając większy problem dla czarno-żółtych, jednak jak się okazało, problemów im nie brakowało. Przed utratą trzeciej bramki w 41. minucie ponownie uratował drużynę Kobel, interweniując, ale wybijając futbolówkę pod nogi przeciwnika, jednak dobitka pozostawiła dużo do życzenia. Ostatni cios podopieczni Rappa zadali w doliczonym czasie gry, kiedy zupełnie niepilnowany Bernhardsson wbijał piłkę do pustej bramki.
W drugiej połowie widzieliśmy zupełnie dwa różne obrazy meczu. Do 70. minuty nie działo się nic, bo BVB utrzymywała formę, a Holstein mądrze broniło wyniku.
Jednak kiedy w 71. minucie po strzale z dystansu Gio Reyny piłka znalazła się w siatce, mecz znowu nabrał tempa. Przyjezdni zyskali pewności siebie, bo już w 77. minucie tracili do beniaminka tylko albo aż jedną bramkę. Przy tym trafieniu w rozpoznawalny dla siebie sposób szum na skrzydle zrobił Gittens, a następnie zmylony przez swojego kolegę z drużyny goalkeeper nie odczytał dobrze lotu piłki po uderzeniu Anglika. Kiedy wydawało się, że finalista poprzednich rozgrywek UEFA Champions League jest bardzo blisko wyrównania, a sami rywale chcą im to ułatwić, grając od 85. minuty w osłabieniu, wszystko okazało się zakłamaną rzeczywistością. Koniec końców to zespół, który w tym sezonie wygrał tylko jedno spotkanie, strzelił jeszcze jednego gola. Wydarzyło się to w ostatniej akcji meczu, kiedy Gregor Kobel udał się w pole karne drużyny z Kilonii, aby wesprzeć BVB przy ostatnim stałym fragmencie. Jak się można domyślić, to dośrodkowanie było nieudane, a z kontratakiem ruszyli gospodarze, którzy zamknęli wynik spotkania, ośmieszając przy tym Borussię Dortmund.
Bundesliga 17. kolejka
Holstein Kiel - Borussia Dortmund
Holstein Kiel: Weiner – Becker, Zec, Komenda (76. Geschwill) – Rosenboom, Remberg, Knudsen, Porath (85. Javorcek) – Bernhardsson (69. Gigovic), Machino (76. Holtby) – Harres (76. Arp)
Rezerwa: Dähne, Ivezic, Kelati, Pichler
Trener: Marcel Rapp
BVB: Kobel – Ryerson (46. Anton), Can, Schlotterbeck, Bensebaini (46. Beier) – Nmecha – Duranville (59. Couto), Sabitzer (59. Reyna), Brandt, Gittens – Guirassy
Rezerwa: Meyer, Campbell, Wätjen, Kabar, Lührs
Trener: Nuri Sahin
Bramki:
1:0 Machino (27., Bernhardsson)
2:0 Harres (32., Rosenboom)
3:0 Bernhardsson (45.+4, Harres)
3:1 Reyna (71., Anton)
3:2 Gittens (78., Beier)
4:2 Arp (90.+9)
Jeśli są mężczyznami to mogą zrobić tylko jedno.
To co stało się dzisiaj trudno nawet komentować. Piłkarze zarabiają krocie, a snują się po boisku jak amatorzy. Co więcej to nie było widać po zdobyciu drugiej bramki chęci chociażby zremisowania meczu. Gratuluję poczucia humoru decydentom, trenerom i samym piłkarzom.
Trafiłem ostatnio na YT filmik jak nasza drużyna grała za czasów Favre - oglądałem to 3 razy bo niewierzyłem w to co widze , ale to było granie...a teraz, Dramat !
Pamiętam mecz o utrzymanie w Bundeslidze z Schalke ale wtedy były ogromne problemy z pieniędzmi.
Borussia była bankrutem przez źle Transfery między innymi Amoroso który pojechał w przerwie między rozgrywkami i nie chciał wrócić.
Uratował ich (nie pamiętam dobrze piszę z pamięci) chyba Udo Lattek i wyciągnął ich z kryzysu pamiętam mecz o utrzymanie z Schalke Gelsenkirchen które było na fali.Borussia ten mecz wygrała i się utrzymała.
Ale nawet wtedy Borussia nie grała takiej padaki jak za tego nieudacznika Sahina tego Wuefisty który w Sky nie wyszedł do reportera po meczu tchórz.
Nie wyobrażam sobie by ten trener prowadził nasz zespół .Z drugiej strony wydaje mi się że piłkarze już grają na zwolnienie Sahina bo to jest nie możliwe żeby się tak słabo prezentowali.
Sezon jeszcze nie jest stracony ale musi przyjść trener który ma szacunek i respekt u zawodników a nie małolat który uczy się fachu.
Borussia zawsze największe sukcesy zdobywała trenerem nawet gdy miała słabszy skład. Dziś nie ma złych zawodników ale ten Wuefista już nie jest w stanie nic zrobić będzie tylko gorzej.
A Sammer objął drużynę 1 lipca 2000.
Pamiętam jak Udo motywował zespół przed meczem z Schalke.
Okleił cała szatnie artykułami jakie kibice szalkę pisali o Borussii i nie były to bynajmniej pochlebne teksty w stronę Borussii.
Być może w tym czasie Sammer był drugim trenerem ale nie pamiętam.
Kolesie Wspólnej adoracji.
Co musi się stać żeby wywalić na zbity pysk tego Wuefiste?
Dramat !
Widziałem wszystkie sukcesy Borussi począwszy od zwycięstwa w Lidze Mistrzów a także doświadczyłem strachu i niedowierzania jak w pewnym okresie mówiło się o bankructwie i relegacji Borussi z Bundesligi. I powiem wam że tak tragicznie grającej Borussi nigdy nie widziałem nawet w najgorszym za mojego życia sezonie 07-08 gdzie zajelismy 13 miejsce a trenerem był Thomas Doll. Tylko zasadnicza roznica miedzy tamtym sezonem a tym taka ze wtedy klub ledwo co uniknal bankrutwa a od mistrzostwa w 2002 zajmowalismy miejsca 6, 7, 7, 9. Pilkarze tacy jak Nelson Valdez, Mladen Petrić, Alexander Frei, Delron Buckley, Antonio Rukavina, Florian Kringe, Markus Brzenska, Philipp Degen, Marc-André Kruska, Diego Klimowicz czy Giovanni Federico to był nasz chleb powszedni od kilku sezonów. I przynajmniej BYŁO WIADOMO gdzie leży problem. Było wiadomo że duza cześc tego pokroju zawodników nigdy by nie trafila do silnej finansowo i stabilnej Borussi. Dlatego nawet wtedy była wieksza nadzieja bo liczyło sie ze Borussia podniesie sie finansowo i za kilka sezonow bedzie z powrotem sprowadzac pilkarzy klasy Rosickiego a nie Delroya Buckleya.
Tylko ile Borussia wydała na tamtych pilkarzy a ile na obecnych pilkarzy ?
Ebi kosztowal €750k, Buckley €425k, Matthew Amoah €400k,Nelson Valdez €4.70m, Alex Frei, €4.10m, Tinga €2.90m.
To druzynie budowanej za takie "grosze" mozna wybaczyc i zrozumiec ze nie wzniesli sie nigdy na wyzszy poziom. Ale dzisiaj ? Sam Schulz kosztowal nas 25 milionow o pensji nie wspominajac. Ale nawet w tamta "najgorsza" Borussia nie wygladala tak tragicznie jak dzisiejsza. Przynajmniej wtedy bylo widac ze druzyna walczy, biega a ze nie wychodzilo to juz byl poziom pilkarzy. Ale kurcze nie wygladali jakby na boisko wychodzili za kare i marzyli tylko o tym zeby jaknajmniej zrobic i najlepiej przestac 90 minut zobaczymy co z tego sie uda. Szczerze to chyba obecny zespół jest najgorszym od 29 lat jakie ogladam Borussie.