Jednobramkowe prowadzenie spowodowało, że zawodnicy BVB poczuli zbytnią pewność siebie, a ona na końcu się zemściła.
Senna pierwsza połowa, gdyż żadna z drużyn nie miała wystarczająco odwagi, aby przejąć kontrolę nad spotkaniem.
Chociaż początek zapowiadał się dobrze, bo już w 5. minucie bliski zdobycia samobója był Nsoki, a następnie w 7. minucie napastnik Hoffenheim oddał mocny strzał, który ostatecznie poszybował nad poprzeczką. Na kolejną sytuację musieliśmy czekać do 22. minuty i stałego fragmentu BVB, kiedy dośrodkowanie Grossa było skierowane na bliższy słupek, gdzie znajdował się Nico Schlotterbeck, któremu udało się wybiec przed rywala, ale nie udało mu się skierować futbolówki w światło bramki, tylko w jej boczną część. Przed przerwą niebezpieczeństwo pod bramką wieśniaków spowodowało zacentrowanie piłki w pole karne przez Pascala Grossa, a przez to, że nikt nie przeciął wrzutki, intuicją musiał popisać się Baumann.
Druga część spotkania pomimo fantastycznego początku wyglądała w wykonaniu podopiecznych Sahina tragicznie.
Czarno-żółci wyszli na prowadzenie już w 46. minucie, kiedy petardę w siatce umieścił Reyna, zdobywając swojego pierwszego gola w tym sezonie. Chwilę później pełen sił Karim Adeyemi, powracający po dłuższej przerwie miał szansę podwyższyć wynik, jednak jego strzał po krótkim słupku okazał się niecelny. Skrzydłowy nie zaprzestawał, bo zaatakował znowu w 55. minucie po przebiegnięciu wzdłuż całego pola karnego i uderzeniu w kierunku dalszego rogu, ale i tutaj nie podwyższył statystyki strzałów w bramkę. Goście do głosu doszli w 62. minucie, kiedy Hlozek po dośrodkowaniu uderzył tuż nad poprzeczką. Od tego momentu Borussia zgasła, a goście też nie byli zdolni wykreować sobie klarownej okazji, aż do doliczonego czasu gry, gdy fatalny błąd popełnił młody zawodnik Borussii Dortmund, Luhrs. Zgubił on Bruna Larsena, a były zawodnik BVB nie dał żadnych szans Kobelowi.
Bundesliga 14. kolejka
Borussia Dortmund - TSG Hoffenheim
BVB: Kobel – Couto (85. Lührs), Can, Schlotterbeck, Bensebaini – Nmecha – Groß (61 Sabitzer), Reyna (76. Wätjen) – Beier (46. Adeyemi), Guirassy, Gittens (76. Duranville)
Rezerwa: Meyer, Malen, Kabar, Azhil
Trener: Nuri Sahin
TSG Hoffenheim: Baumann – Gendrey, Chaves, Nsoki, Prass – Stach (79. Aküpoguna), Samassekou (54. Bruun Larsen) – Bischof (71. Geiger), Hlozek, Kramaric (79. Hennrich) – Moerstedt (71. Tabakovic)
Rezerwa: Philipp, Hranac, Jurasek, Berisha
Trener: Christian Ilzer
Bramki:
1:0 Reyna (46.)
1:1 Bruun Larsen (90.+2, Tabaković)
Żółte kartki: Groß, Nmecha, Reyna, Gittens, Adeyemi – Gendrey, Geiger
Sędzia: Harm Osmers
Widzów: 81 365
Wiecie, co definiuje się w ten sposób?
Niestety.
Tłumaczyłem sobie, że słaba gra to konsekwencje intensywnego meczu z Barceloną ale przyczyn było chyba znacznie więcej. Dzisiaj w ogóle nie wygrywaliśmy piłek stykowych , a jak już to w rozpaczliwych okolicznościach. Środek pola oddaliśmy praktycznie bez walki. Oprócz nielicznych fragmentów
wyglądało to żle. Co na boisku robili Gross czy "świeży" po wejściu z ławki Sabitzer. Miałem wrażenie, że w ogóle nie mamy rozgrywających, bo w większości za rozgrywanie brali się obrońcy. Do fatalnych zmian dodam jeszcze brak myśli taktycznej . Znów strata punktów i środek tabeli . Żle to wróży ,podobnie jak mina Sahina po straconej bramce. Na plus jedynie ozdrowienie Schlotterbecka i ładny gol Reyny .
tu już nie chodzi o poszczególnych piłkarzy, czy formacje. W BVB chory jest cały system. Całe miasto żyje tylko z piłki, a w pierwszej drużynie nie ma żadnego wychowanka BVB. Nikt nie myśli o klubie długoterminowo, tylko jak wypromować się i odejść za wielkie pieniądze.
To co piszesz jest oczywiście prawdą i niejako przemawia sentyment do czasów, które ja także doskonale pamiętam. Obecnie, a w zasadzie od paru dekad obowiązuje temat tzw. piłkarzy "najemników" . Upraszczając ale pewnie też doskonale się orientujesz, kluby sportowe to swoiste przedsiębiorstwa nastawione nie tylko i wyłącznie na sukces sportowy. Liczy się także zysk, a przez osoby funkcyjne , (bo przecież już nie można nazwać ich "działaczami" ), traktowane są jako żródło zarabiania nierzadko bardzo dużych pieniędzy. To niejako wymusiło pojawienie się piłkarzy najemników. Oni także jako główny cel mają zarabianie pieniędzy, a jakieś tam sukcesy czy trofea ,są traktowane przynajmniej przez zdecydowaną większość z nich jako cel pośredni do zarabiania pieniędzy.
Dlatego w cale nie abstrahując pierwszym celem jest zdobycie odpowiedniego ( najlepiej wieloletniego) kontraktu umożliwiającego cel główny czyli pieniądze. Wielokrotnie można zauważyć, że dany zawodnik stara się bardziej lub mniej w zależności od powyższego co napisałem. Dzisiejszy sport wyczynowy to już nie ten co dawniej, a wychowanie wychowanka i jego dalsze promowanie jest po prostu niemodne , gdyż łatwiej jest dokonać transferu do klubu, na którym przecież można jeszcze co nieco dorobić. ( Patrz choćby w naszej ekstraklasie sytuację Śląska Wrocław ).
Pozdrawiam serdecznie