Po zwycięstwie u siebie 2:1 z FC St. Pauli, Nuri Sahin, Sebastian Kehl, Julian Brandt, Gregor Kobel i Waldemar Anton podzielili się swoimi spostrzeżeniami.
Nuri Sahin: – Nie spodziewałem się, że St. Pauli będzie broniło się aż tak głęboko. Moim zdaniem spisaliśmy się dobrze, zachowaliśmy spokój i zmieniliśmy swój sposób gry. Podobało mi się to, że chłopcy zachowywali chłodną głowę i za wszelką cenę nie bawili się w hara-kiri. Przez pierwsze 15 minut po przerwie nie potrafiliśmy znaleźć odpowiednich rozwiązań. Następnie straciliśmy bramkę, w sytuacji, kiedy był wyraźny spalony. Dobrze, że potem wróciliśmy do gry, ale osiągnięcie celu nie było takie proste. Pewien trener powiedział kiedyś: Jeśli w 60. minucie jest 0:0 z tak dobrze broniącym się przeciwnikiem, to trzeba to przyjąć, ponieważ prędzej czy później on się po prostu zmęczy. Nie nastawiałem się, że wygramy ten mecz 7:1.
Sebastian Kehl: – Powinniśmy strzelić drugiego gola znacznie wcześniej, aby uspokoić grę, a trzeciego, aby wcześniej rozstrzygnąć mecz. Mimo to jesteśmy zadowoleni z wyniku. Gregor Kobel był poirytowany golem na 1:1. Napastnik był metr przed nim.
Gregor Kobel: – Stracony gol? To spalony i doskonały przykład istnienia tej zasady. Między innymi dlatego zareagowałem zdecydowanie za późno. Napastnik zdecydowanie przeszkadzał mi w tej sytuacji.
Julian Brandt: – To nie było łatwe spotkanie. St. Pauli bardzo dobrze się bronili. Kibice byli przyzwyczajeni do kilku bramek w ostatnich meczach u siebie, ale dzisiaj było ciężko. W pierwszej połowie mieliśmy szczęście, bo był spalony. Mieliśmy jednak swoje szanse i mogliśmy strzelić gole. Zwycięstwo jest ważne; nic innego się nie liczy. Jesteśmy szczęśliwi, ale czujemy też ulgę.
Waldemar Anton: – Byliśmy skoncentrowanym i dominującym zespołem. St. Pauli grało bardzo defensywnie, a wówczas trudno jest stwarzać okazje do zdobycia gola. Chodziło o przesunięcie przeciwnika i wprowadzenie naszych zawodników w pole karne. Ostatecznie zasłużyliśmy na zwycięstwo w tym meczu. Nie spodziewaliśmy się, że St. Pauli będzie bronić się aż tak głęboko.
BVB jak zwykle jest ''chłopcem do bicia''.