Trzeba było drżeć o wygraną do samego końca, ale trzy punkty zostają w Dortmundzie.
Gra BVB bez zmian, przynajmniej taki wniosek można było wyciągnąć po pierwszych 45. minutach. Jednobramkowe prowadzenie można uznać za lekko szczęśilwe.
Chociaż gospodarze mieli okazję na znakomite rozpoczęcie tego meczu, gdyż już w 6. minucie świetnie obrońcy zastawił się Guirassy, dzięki czemu naszykował sobie dobrą pozycję do strzału, który ostatecznie nogą obronił goalkeeper. Kto wie, gdyby padła w tej sytuacji bramka, nadchodzące fazy meczu byłyby spokojniejsze. Borussia praktycznie cały czas kontrolowała grę, chociaż mało było z tego korzyści, rywale pojawiali się na połowie BVB sporadycznie. W 16. minucie nadszedł pierwszy kontratak gości, którzy prawdopodobnie wyszliby na prowadzenie, gdyby nie fantastyczny blok Bensebaini'ego. W 28. minucie Piraci oddali pierwszy celny strzał, ale w sam środek bramki, co nie sprawiło żadnych problemów Kobelowi. W 30. minucie czarno-żółci znaleźli się w opałach po utracie bramki, jednak decyzja VAR-u anulowała trafienie z powodu spalonego. W 43. minucie sędzia już nie mógł się do niczego przyczepić przy golu na 1:0 dla Borussii Dortmund. Dośrodkowanie Grossa idealnie zacentrowane na głowę Bensebainiego i świetne wykończenie algierskiego obrońcy poskutkowało tym, że z piłkarzy zeszło ciśnienie, a gra przez ostanie minuty się układała. Jeszcze w doliczonym czasie gry 100% okazję zmarnował Brandt, posyłając piłkę nad poprzeczką z bardzo bliskiej odległości.
Niestety obraz drugiej połowy nie przyniósł żadnych zmian w porównaniu do poprzedniej, jedynie emocje w końcówce podwyższyły swój poziom.
Na pierwszą podbramkową akcję trzeba było czekać aż do 58. minuty, kiedy strzał z kozłującej piłki zza pola oddał Julian Brandt, jednak Vasilj skutecznie interweniował. W 64. minucie autorem dokładnego podania wypuszczającego snajpera BVB również był Brandt, niestety Gwinejczyk został zablokowany przez defensorów rywala. Parę sekund później po szybkim odbiorze piłki, skrzydłem zaatakowali Dortmundczycy, a z bocznej strefy boiska długie podanie wzdłuż linii bramkowej posłał Gittens, jednak Malen spóźnił się ze swoją reakcją, przez co futbolówka opuściła plac gry. W 78. minucie kibiców na Westfalenstadion zamurowało, a przyczyną tego szoku była petarda środkowego obrońcy St. Pauli. Eric Smith, widząc zmierzającą w jego kierunku piłkę, nie zastanawiał się nad możliwością uderzenia, tylko huknął z pierwszej piłki, a wszyscy dookoła mogli jedynie podążać wzrokiem za piłką, która zatrzepotała w siatce z niebywałą prędkością. Czarno-żółci nie potrzebowali czasu na otrząśnięcie się po straconej bramce, bo już w 83. minucie ponownie wyszli na prowadzenie. Kolejny skuteczny rajd na skrzydle Gittensa, a następnie celne dośrodkowanie w pole karne, gdzie jak napastnik klasy światowej odnalazł się Guirassy i głową skierował futbolówkę do bramki. W 87. minucie szansę na podwyższenie wyniku zmarnował Brandt, trafiając jedynie w bramkarza. W doliczonym czasie gry serca fanatyków Borussii Dortmund znowu zaczęły bić szybciej, bo podopieczni Sahina nie upilnowali Adama Dźwigały we własnym polu karnym, a polski defensor stanął przed znakomitą okazją na wyrównanie. Gregor Kobel nie miałby żadnych szans na obronienie tego strzału, gdyby był ono celny. Na szczęście Polak nie napsuł w Dortmundzie krwi, a końcowy gwizdek arbitra przyniósł olbrzymią ulgę, bo już nic negatywnego tego wieczoru nie mogło się stać.
Bundesliga 7. kolejka
BVB - FC St. Pauli
BVB: Kobel – Ryerson, Anton, Schlotterbeck, Bensebaini – Groß (46. Gittens), Can (69. Nmecha) – Malen (76. Beier), Brandt (90.+5 Wätjen), Sabitzer – Guirassy
Rezerwa: Meyer, Campbell, Mané, Kabar, Gittens, Lührs
Trener: Nuri Sahin
FC St. Pauli: Vasilj – Wahl, Smith, Mets – Saliakas (82. Dzwigala), Irvine, Wagner, Treu – Afolayan (88. Sinani), Guilavogui (69. Banks) – Eggestein (88. Albers)
Rezerwa: Seibt, Nemeth, Ritzka, Boukhalfa, Schmitz
Trener: Alexander Blessin
Bramki:
1:0 Bensebaini (43., Groß)
1:1 Smith (78.)
2:1 Guirassy (83., Gittens)
Żółte kartki: Gittens, Brandt – Smith
Sędzia: Matthias Jollenbeck
Widzów: 81 365
Chociaż mecz to może za duże słowo.