Nie było łatwo przedrzeć się przez linię obrony rywala, ale druga połowa przyniosła przełamanie.
Pierwsze 45. minut należą zupełnie do zapomnienia, bo na boisku brakowało szybkości, dynamiki, akcji i innych składników, które są potrzebne do meczu o dobrej jakości.
Z pierwszej połowy można jedynie wyróżnić mocny strzał zza pola Juliana Brandta, niestety skierowany w miejsce, gdzie ustawiony był goalkeeper. Goście najgroźniejszą sytuację mieli po uderzeniu z volley'a Larssona, ale Szwed włożył w to zbyt dużo siły. Czarno-żółtym nadarzyła się jeszcze okazja po zamieszaniu w polu karnym, ale próbujący zaskoczyć rywali Sabitzer strzałem z piętki, zrobił to nieskutecznie.
Druga połowa była zdecydowanie lepsza w wykonaniu gospodarzy, a co za tym idzie, udało się się zdobyć dwa gole.
Chociaż to ekipa gości zaatakowała jako pierwsza, a świetną prostopadłą górną piłkę dostał Marmoush, wybiegając na pozycję sam na sam z Kobelem. Egipcjanin nie zdołał skutecznie opanować piłki przez co jego płaski strzał po ziemi wylądował w rękawicach Szwajcara. W 71. minucie powinno być 1:0 dla Eintrachtu, jednak na pustą bramkę nie trafił Chaibi. Jego kiks można usprawiedliwić jedynie bardzo mocnym podaniem od kolegi z drużyny. Powiedzenie "niewykorzystane sytuacje lubią się mścić" pasuje w tym meczu idealnie, bo już minutę później Gittens wyprowadził BVB na prowadzenie. Pokonał Trappa petardą pod poprzeczkę, po wcześniejszym zejściu z lewego skrzydła. Podopieczni Sahina się rozpędzili, a Anglik w 75. minucie miał szansę zanotować asystę, niestety strzał z pierwszej piłki Sabitzera poszybował nad poprzeczką. Dobre minuty Borussii nie mogły spowodować utraty koncentracji w szeregach defensywnych, bo bardzo blisko wpakowania futbolówki do własnej bramki był Anton, na jego szczęście rykoszet minął o centymetry prawy słupek. Kropkę nad "i" postawił ponownie Jamie Gittens, który wyprowadził zabójczą kontrę, osobiście ją wykańczając.
Bundesliga 1. kolejka
Borussia Dortmund - Eintracht Frankfurt
BVB: Kobel - Süle, Anton, Schlotterbeck – Malen (Beier 59'), Can (c) (Reyna 81'), Groß, Ryerson - Sabitzer (Nmecha 81'), Brandt (Bensebaini 85') - Adeyemi (Gittens 59')
Rezerwa: Meyer, Couto, Haller, Duranville
Trener: Nuri Sahin
Eintracht Frankfurt: Trapp (c) - Kristensen, Tuta, Koch, Theate (Nkounkou 69') - Skhiri, Larsson - Marmoush (Matanović 69'), Götze, Chaibi (Uzun 76') - Ekitiké (Knauff 77')
Rezerwa: Santos, Amenda, Collins, Højlund, Bahoya
Trener: Dino Topmoller
Bramki:
1:0 Gittens (72. Groß)
2:0 Gittens (90+3. Bensebaini)
Żółte kartki: Skhiri
Sędzia: Felix Zwayer
Widzów: 81 365
KATASTROFA.
Póżniej było niewiele lepiej. Gra na trzech obrońców, na dwie "6" i przez większość gry bez "9" i praktycznie bez skrzydeł. Can chyba 95 procent podań do tyłu. Tak naprawdę zaczęliśmy cos grać, gdy przeciwnik opadł z sił.
Również zmiany za póżno i nie do końca chyba przemyślane, oprócz Gittensa i Beiera. Na deser łut szczęścia w postaci przestrzelenia z trzech metrów do pustej bramki i interwencji Bensebainiego. Obie sytuacje obrócone na plus dla nas w postaci dwóch bramek.
Kobel - 7
Schlotterbeck - 3
Sule - 8
Anton- 6
Ryerson - 7
Gross - 9
Can - 2
Brandt - 3
Sabitzer - 5
Malen - 2
Adeyemi - 2
Gittens - 9
Beier - 6
Reszta zmienników bez oceny bo za krótko grali.
Przełamał się też Gittens!!!
Nie ma sensu szukać dziury w całym, ja widziałem dużo pozytywnych rzeczy. A najbardziej muszę podziękować żonie, że nie była na mnie zła za krótką kolację. U nas była już 19.30!!!
U nas dokładnie to samo. Grecka kolacja i telefon w ręku :-)
Myślę że jak jeden i drugi posiedzieli by na ławce parę spotkań to ochota do gry by wróciła tym bardziej że mają z kim rywalizować na swoich pozycjach. Bo aktualnie Gittens i Duranville zjadają Malen i Adeyemiego.
Na razie można powiedzieć, że nad SIP wciąż unosi się duch Terzicia, bo pod jego kierownictwem gra wyglądała dość podobnie. Wiadomo że nowy trener nie od razu wprowadzi wszystkie swoje pomysły w życie i potrzebuje czasu. Póki co ma go pod dostatkiem, więc niech działa. Nie od razu Dortmund zbudowano.