Borussia Dortmund pozyskała już Serhou Guirassy’ego i Waldemara Antona z VfB Stuttgart. Po stronie planowanych działań BVB są też transfery z klubu – przede wszystkim napastników
BVB będzie musiało rozwiązać kwestię Youssoufy Moukoko i Sébastiena Hallera. Fakt, że wskazany duet nie ma większej chęci na zmianę barw klubowych jest udokumentowany i uzasadniony obecnymi i bardzo dobrze opłacanymi kontraktami.
Jak podaje Sport Bild, Moukoko w momencie przedłużenia kontraktu na początku ubiegłego roku dodał do swojej pensji obowiązkową premię. Dzięki temu 19-latek ma zarabiać nawet 8,5 miliona euro rocznie. Z kolei Haller ma inkasować w Dortmundzie 10 milionów euro rocznie – w obu przypadkach są to kwoty, których nie otrzymaliby w żadnym innym klubie.
Aby transfer był akceptowalny, zwłaszcza dla Hallera, BVB jest podobno przygotowane na to, aby 30-latek mógł odejść na zasadzie darmowego transferu. To dość zaskakująca decyzja, biorąc pod uwagę fakt, że zaledwie dwa lata temu zapłacono za niego Ajaksowi Amsterdam 31 milionów euro.
Borussia ma jednak świadomość, że ewentualne odejście Hallera nie nastąpi rychło, dlatego Lars Ricken, Sebastian Kehl i spółka przygotowali się już na to, że reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej pozostanie na liście płac co najmniej do końca sierpnia.
W przeciwieństwie do Hallera, Moukoko nie powinien opuścić klubu na stałe - przynajmniej na razie. Rozwiązaniem może być wypożyczenie Niemica przy założeniu, że BVB pokrywałoby część jego pensji. Póki co brakuje jednak chętnych na takie rozwiązanie.
Na niemal pewne transfery skąpimy kasy i płaczemy, że za dużo, ale na wątpliwe już nie mamy żadnych hamulców i sypiemy z marszu chore sumy na kontrakty (zamiast dać mniej na początek i po roku podnieść wynagrodzenie, jeśli piłkarz sprawdzi się i potwierdzi swoją klasę)...
W normalnej firmie ludzie odpowiedzialni za tego typu interesy dawno wylecieliby na zbity ryj i kopaliby się z wymiarem sprawiedliwości...