Borussia Dortmund dwukrotnie pokonała Paris Saint-Germain i awansowała do finału Ligi Mistrzów. Poniżej pomeczowe wypowiedzi piłkarzy BVB.
Emre Can: – Po drugiej kolejce, gdy mieliśmy tylko jeden punkt, prawie nikt już w nas nie wierzył. Najważniejsze jednak, że my wierzyliśmy w siebie. Każdy walczył o każdego. Wygraliśmy 2:0 w dwumeczu z PSG, dlatego zasłużyliśmy na finał. Mieliśmy niesamowitą energię na boisku i trochę szczęścia. Wyjątkowo dobrze radziliśmy sobie w tym sezonie w Lidze Mistrzów, ale niestety nie zawsze w Bundeslidze.
Mats Hummels: – Wiedziałem, że jakimś sposobem uda mi się zdobyć miejsce, a Jule perfekcyjnie podał mi piłkę na głowę. Nieważne z kim zagramy w finale, zmierzymy się z bardzo mocnym przeciwnikiem. Od drugiego meczu w fazie grupowej wierzyliśmy, że uda nam się przetrwać w Lidze Mistrzów. Udowodniliśmy to już wielokrotnie. Nie ma absolutnie żadnego powodu, abyśmy nie wierzyli, że możemy wygrać finał. Każda sesja treningowa i dwa mecze w Bundeslidze jakie nam pozostały, to spotkania na rozgrzewkę przed Wembley. Chcemy przećwiczyć kilka rzeczy.
Marco Reus: – To niesamowity tydzień dla mnie i cieszę się, że znów jesteśmy w finale na Wembley, gdzie wszystko się dla mnie zaczęło w 2013 roku. Musieliśmy dzisiaj bardzo cierpieć, ale udało nam się! Jutro nikt już nie będzie pytał jak i będzie liczyć się tylko to, że awans udało się wywalczyć Borussii Dortmund. Teraz musimy zdobyć puchar. Po losowaniu grup nikt się nie spodziewał, że ponownie pojedziemy na Wembley.
Julian Brandt: – Naprawdę nie mogę się doczekać finału. To dla nas nowe doświadczenie, ale to jeszcze nie koniec. Przed meczem oglądaliśmy wiele akcji, a rzuty rożne były wypracowane. Było jasne, że Mats Hummels pójdzie na tylny słupek, bo będzie tam dużo miejsca. Mats miał istotny wpływ nie tylko na swoją bramkę, ale także na grę w defensywie.
Nico Schlotterbeck: – To niezwykłe zachować dwa czyste konta w meczu przeciwko PSG. Oczywiście można mówić o słupkach i poprzeczkach, ale piłka nożna to sport oparty na wynikach. To był nasz najlepszy występ w defensywie przez 180 minut. Przy wyniku 1:0 co minutę patrzyłem na tablicę, ale czas nie uciekał. Był atak za atakiem, musieliśmy się bronić, nie mogliśmy wyjść z pola karnego i nie mieliśmy prawie żadnej ulgi. Jako zespół spisaliśmy się świetnie, a Gregor Kobel świetnie spisał się w 85. minucie. Nieważne, jak wygraliśmy, najważniejsze jest to, że nam się to udało.