Marcowa przerwa reprezentacyjna chyba nigdy wcześniej nie dłużyła się aż do tego stopnia co w bieżącym sezonie. Włodarze Bundesligi tak zaplanowali terminarz rozgrywek, że tuż po meczach kadr narodowych całe piłkarskie Niemcy będą żyły wielkim Der Klassikerem. Czyżby to właśnie najnowsza odsłona tej rywalizacji miała wreszcie paść łupem BVB? Trwający sezon jest tak zaskakujący, że niczego w 100% nie należy wykluczać.
Kopanie leżącego
Co prawda zabrzmi to pewnie nieco kontrowersyjnie z ust kibica Borussii Dortmund, a więc zespołu czekającego na ligowe mistrzostwo od 13 lat, ale w obecnej kampanii Bayern zawodzi dość znacząco i niewiele na to wskazuje, jakoby nagle miała nastąpić jakaś diametralna zmiana.
Dziesięć oczek straty do Bayeru nie jest może różnicą, którą nie dałoby się odrobić, ale każdy, kto choć raz miał sposobność obserwowania w akcji podopiecznych Xabiego Alonso, ten wie, że tylko niesamowity kataklizm jest w stanie odebrać im upragnioną mistrzowską paterę.
W rolę kolejnego oprawcy kopiącego zranioną ekipę z Bawarii lada moment wcieli się prawdopodobnie zespół z Nadrenii Północnej-Westfalii. Czyżby w przeciwieństwie do paru wcześniejszych sezonów to Borussia Dortmund miała stać się swoistą triumfatorką odwiecznej batalii dwóch czołowych klubów za naszą zachodnią granicą? Istnieje ku temu naprawdę spora szansa.
Chcieć to móc
Eintracht Frankfurt, Werder Brema, wspomniany wyżej Bayer Leverkusen oraz VfL Bochum. Co łączy wszystkie te drużyny oprócz faktu, że przynajmniej jeszcze przez jakiś czas będą mogły występować na najwyższym niemieckim szczeblu rozgrywkowym? Każdy z wymienionych zespołów zdołał w tym sezonie zostawić Bawarczyków w pokonanym polu. W niektórych przypadkach było to jak wiadomo wręcz ogromną sensacją.
O ile jeszcze popularni Aptekarze i Eintracht to kluby zaliczane raczej do szeroko pojętej czołówki, o tyle bremeńczycy wraz z Die Unabsteigbaren już zdecydowanie nie. Jaki z tego wniosek dla Borussii? Potrzeba konkretnej determinacji i jeszcze większych chęci. Gdy one będą obecne, to zdarzyć może się absolutnie wszystko.
Nuda, a co to takiego?
Pokaźna ilość goli to od pewnego czasu prawdziwy znak rozpoznawczy Bundesligi w Europie. Szkoleniowcy z interesującą ofensywną wizją oraz piłkarze z coraz lepszymi umiejętnościami robią przysłowiową robotę.
Jeśli jednak mowa o bezpośredniej rywalizacji pomiędzy BVB a Bayernem, to podobny trend obecny jest już od dawien dawna. W dziesięciu ostatnich potyczkach pomiędzy obiema ekipami padła imponująca liczba 44 trafień. Jak nietrudno policzyć, średnio było to nieco ponad 4 bramki na mecz.
Dobrą opcją będzie więc założenie się także o co najmniej cztery gole podczas sobotniego boju na Allianz Arenie (powyżej 3.5 bramki - 1.61). Warto przy tej okazji sprawdzić promocje u nowych bukmacherów, szczególnie jeżeli macie już konto u najpopularniejszych operatorów.
Zdetronizować hegemona
Choć nikt nie przyzna się do tego otwarcie, ale co najmniej połowa niemieckich kibiców pragnie z pewnością zepchnięcia Bayernu Monachium z mistrzowskiego tronu. W poprzedniej kampanii wyjątkowo blisko tego sukcesu była właśnie Borussia Dortmund. Na czym te marzenia o wielkości się skończyły, to wszyscy zorientowani w temacie doskonale wiedzą.
Teraz wszystkie oczy zwrócone są w kierunku Leverkusen i tamtejszego Bayeru, który jest bliższy realizacji tej piekielnie trudnej misji, aniżeli ktokolwiek od nieco ponad dekady.
Obowiązkiem podopiecznych Edina Terzica jest walka o każdy centymetr boiska i nieodpuszczanie choćby na moment. Lepszej okazji na zrewanżowanie się za wszystkie krzywdy z przeszłości Reus i spółka mieć już raczej w najbliższej przeszłości nie będą. Oby ta perspektywa sprawiła, że o sobotnim Der Klassikerze będziemy jeszcze długo opowiadać. Oczywiście wyłącznie w pozytywnym sensie, bo jakże by inaczej.