Dwie zupełnie różniące się od siebie połowy, ale obydwie zwycięskie.
Pełne kontroli pierwsze 30 minut, potem PSV doszło do głosu, ale bardzo cichego. Borussia wreszcie mogła przypomnieć fanom swoją formę z zeszłego sezonu.
Gospodarze fantastycznie weszli w mecz, bo już w 2. minucie piłka znalazła się na bardzo dobrej pozycji pod nogami Maatsena, jednak jego mocny strzał został wybity czubkami palców przez bramkarza. Argentyński goalkeeper wyjmował futbolówkę z siatki w 3. minucie, a cudownego gola z dystansu zdobył Jadon Sancho, który od ostatniego weekendu zyskiwał coraz więcej pewności siebie. W 16. minucie bardzo mocny strzał z ostrego kąta posłał Brandt, a odbita przez Beniteza piłka trafiła jeszcze pod nogi Malena, który ustrzelił leżącego Argentyńczyka. Holender miał ogromny apetyt na gola, bo jego kolejny płaski strzał nie dałby szans rywalowi z linii bramkowej, gdyby był ciut bardziej celny. W 31. mincuie pierwsze uderzenie na bramkę Kobela było autorstwa Bakayoko, sprawdziło ono tylko czy rękawice Szwajcara są dobrze założone. Następny test rękawic Gregora Kobela przeprowadził Til, który również posłał petardę prosto w zawodnika ubranego na fioletowo. Przed przerwą w boczną siatkę trafił z ostrego kąta Malen, podejmując nieudaną próbę zaskoczenia przeciwnika.
Druga część spotkania nie pozostawiła złudzeń i udowodniła, że świetna pierwsza połowa w wykonaniu podopiecznych Edina Terzicia nie była żadnym punktem przełomowym, a jednorazowym pokazem.
Tuż po wznowieniu gry, jako pierwszy do głosu doszedł jeden z najaktywniejszych zawodników tego wieczoru, czyli Donyell Malen. Jego strzał sprawił problemy bramkarzowi, ale były one spowodowane rykoszetem, który zmienił lot piłki. Odpowiedź gości była znacznie groźniejsza, bo świeżo wprowadzony z ławki Lozano posłał petardę, obijającą górną część lewego słupka. Holendrzy ruszyli do zabójczej ofensywy, a w 56. minucie skutkiem tego mógł być gol wyrównujący, ale uderzenie bocznego obrońcy w czerwonej koszulce nie okazało się wystarczająco sprytne, aby Gregor Kobel kapitulował. W 64. minucie dokładne dośrodkowanie na głowę Fullkruga posłał Malen, niestety strzał nie był na tyle silny, żeby mógł przekroczyć linię bramkową. Obydwie drużyny od zakończenia przerwy poszły na wymianę ciosów, a niebezpieczny strzał po krótkim rogu Bakayoko należał do jednego z nich. Czarno-żółci podwyższyli swoje prowadzenie w 77. minucie, niestety bramka nie padła prawidłowo, bo bark Fullkruga nieznacznie wystawał poza linię wyznaczoną przez VAR. W doliczonym czasie gry doszło do kilku akcji, które zatrzymały serca zarówno kibiców gospodarzy, jak i gości. Na początku świetny, lecz niecelny strzał z volley'a w wykonaniu obrońcy Rood-witten. Chwilę później zmarnowana 100% sytuacja przez de Jonga, a wisienką na torcie było podwyższenie prowadzenia przez Reus'a, który wykorzystał błąd defensywy i pewnie pokonał goalkeepera.
UEFA Champions League 1/8 finału
Borussia Dortmund - PSV Eindhoven
BVB: Kobel - Süle, Hummels, Can (c), Maatsen - Sabitzer, Özcan - Malen (Adeyemi 70'), Brandt (Nmecha 58'), Sancho (Reus 75') - Füllkrug
Rezerwa: Meyer, Lotka, Bensebaini, Duranville, Wolf, Moukoko, Wätjen, Bynoe-Gittens
Trener: Edin Terzić
PSV: Benítez - Teze, Boscagli, Schouten, Dest - Til (Lozano 46'), Veerman (Pepi 82'), Mauro Júnior (Babadi 86') - Bakayoko, De Jong (c), Tillman
Rezerwa: Drommel, Waterman, Sambo, Obispo, Ramalho, Bella-Kotchap, Van Aanholt, Land, Ledezma
Trener: Peter Bosz
Bramki:
1:0 Sancho (3. Brandt)
2:0 Reus (90+5. Fullkrug)
Żółte kartki: Sule, Nmecha
Sędzia: Daniele Orsato
Widzów: 81 365
Zrobili to, co do nich należało, a teraz niech się dzieje.
Jesteśmy wśród 8 najlepszych drużyn w Europie. Jak to jest możliwe skoro mamy taką słabą drużynę i tak beznadziejnego trenera. A jednak. Gratulacje dla naszych gwiazdeczek, sztabu i zarządu!!!
Za takim wynikiem będziemy jeszcze tęsknić.
Kobel wczoraj bezbłędny i coraz lepsza gra nogami. Coraz lepiej prezentuje się Sancho ale dla mnie najlepszym naszym piłkarzem w wczorajszym meczu był Sabitzer. Dobrze rozgrywał, praktycznie bez strat. Do tego aktywny zarówno w obronie jak i ataku.
Danzig, z jednej strony w dużej mierze się z Tobą zgadzam. Zresztą ostatnią Ligę Mistrzów, która była nią nie tylko z nazwy, a w której wzięli udział sami mistrzowie, wygraliśmy my, w 1997 roku. Jednak patrząc na to z innej perspektywy, poszerzenie już istniejących rozgrywek i utworzenie nowych, to z całą pewnością skok na kasę, ale także bodziec do rozwoju dla mniejszych klubów i słabszych lig. Więcej klubów, a co za tym idzie, więcej piłkarzy ma się o co starać – o coś więcej niż tylko o transfer do drużyny z absolutnego topu. Wiadomo, że nie wszyscy to osiągną, ale przez to, że więcej goni swoje marzenia, tym chyba tak po prostu, po ludzku, lepiej. Dlatego mam pewien dystans do lekceważących opinii o LKE. To nawet z punktu widzenia kibiców poszczególnych drużyn jest lepsze: zamiast jednego meczu w tygodniu dostają dwa.
FilipSantana, zrobiłem na szybko symulację zdobyczy punktowych BVB i Lipska w ostatnich dziewięciu meczach sezonu i rzeczywiście wyszło mi, że RBL wyprzedzi nas o 4 do 7 "oczek". Aby znaleźć się w elicie, musimy 2, może 3 razy zrobić coś nieoczywistego in plus oraz naturalnie wygrywać wszystkie spotkania, w których będziemy uchodzili za faworytów. Jest to zadanie trudne, ale nie niemożliwe. Stąd też mój taki, a nie inny stosunek do oglądania się na ten ranking. Jeśli natomiast nie wywalczymy awansu, to trudno. Dziura w niebie się od tego nie zrobi. Trzeba będzie szukać szansy powrotu do CL na boiskach europejskiej drugiej ligi. A czy będę takim obrotem spraw rozczarowany? Z pewnością, ale przyczyn takiego stanu rzeczy będę upatrywał we frajerskim gubieniu punktów na wcześniejszych etapach sezonu.