Po rozczarowującej pierwszej połowie sezonu w Borussii Dortmund, forma 21-latka ostatnio zmierza we właściwym kierunku. Tempo, w jakim Karim Adeyemi pędził w kierunku bramki SC Freiburg w pierwszej połowie, było widać gołym okiem. Oficjalna ocena szybkości przeprowadzona przez DFL to potwierdziła: 21-latek z Borussii Dortmund pobił nowy rekord Bundesligi. Żaden piłkarz w Bundeslidze nie biegł szybciej niż 36,7 km/h - z jaką zaprezentował drybler BVB od czasu zarejestrowania danych dotyczących prędkości.
— Jeszcze trochę zostało – powiedział rekordzista, zapytany o nowy rekord po wygranej 5:1 z Freiburgiem. Na treningu miał już zmierzoną prędkość 37 km/h, ale może była trochę zawyżona. Potem pokazał swój psotny śmiech, który rzadko widywano w Dortmundzie w poprzednich miesiącach.
Pierwsze półrocze narodowego zawodnika w BVB nie było takie, jakiego sobie życzył były piłkarz z Salzburga, który przed sezonem został wytransferowany do Westfalii za kwotę 30 milionów euro. Odniósł kontuzję na samym początku, a potem miał trudności z utrzymaniem odpowiedniego tempa. Gol w pucharze, jeden gol w Lidze Mistrzów - więcej bramek nie było w jego dorobku. Rozczarowanie po tym, jak wcześniej strzelił 23 gole w 44 meczach w Salzburgu. Fakt, że selekcjoner reprezentacji Hansi Flick wciąż zabierał go na mundial zaskoczył wielu – w tym w BVB. Ale od wznowienia gry w styczniu Adeyemi jest blisko rehabilitacji.
— Karim zrobił prawdziwy krok naprzód w ostatnich trzech meczach – powiedział dyrektor sportowy Sebastian Kehl w swoim wywiadzie po zwycięstwie nad Freiburgiem. — Ciężko pracował. Myślę, że zrozumiał, że musi zrobić więcej niż to, co pokazał w pierwszej połowie roku.
Rywalizacja w Dortmundzie jest teraz inna niż w pierwszej połowie sezonu, kiedy to BVB mocno dotknęły kontuzje, a Adeyemi niemal automatycznie wślizgnął się do wyjściowego składu. Zwiększona konkurencja dla młodego napastnika wydaje się bardziej zachętą niż przeszkodą. Po swoim golu w Leverkusen (2:0) strzelił kolejnego gola przeciwko Freiburgowi. Był to jego pierwszy występ na Signal Iduna Park, który następnie uczcił występem akrobatycznym. Celem, przyznał później, było poczucie gęsiej skórki.
Ale dwa zawieszenia spowodują, że zabraknie go w dwóch kolejnych meczach - w środę nie zagra w trudnym meczu pucharowym z VfL Bochum z powodu czerwonej kartki, którą otrzymał w meczu na Hannoverem 96 w poprzedniej rundzie, a z kolei w sobotę w Bremie musi oglądać mecz z trybun z powodu piątej żółtej kartki w lidze. — Drażni mnie to, ale co mam zrobić? – przyznał. — Staram się kontynuować treningi, aby móc wrócić na mecz z Herthą za dwa tygodnie. W każdym razie zebrał ostatnio kilka argumentów za natychmiastowym powrotem do wyjściowego składu. I to nie tylko ze względu na jego rekordowy sprint.