Słaby początek, szybka odpowiedź i cudowny rzut rożny w doliczonym czasie gry. Tak można opisać to, co się wydarzyło na MEWA Arena w wykonaniu BVB.
Spotkanie fatalnie rozpoczęło się dla Borussii Dortmund, bo już w 2. minucie spotkania gospodarze wyszli na prowadzenie. Na listę strzelców wpisał się Lee, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego skierował piłkę do bramki. Na szczęście odpowiedź była bardzo szybka ze strony Juliana Ryersona, który lekko zawinił przy stracie gola przez BVB, ale teraz to on strzałem z dystansu pokonał bramkarza i doprowadził do wyrównania. Blisko zdobycia gola na 2:1 dla Czarno-żółtych był Moukoko, jednak fatalnie zachował się w sytuacji 1:1 i trafił w bramkarza. Chwilę później strzał z dystansu oddał Sule, ale ponownie skuteczną interwencją popisał się goalkeeper. Dominacja gości trwała, ale nie przynosiło to skutków, bo nawet w 14. minucie strzał z bliskiej odległości Adeyemiego poszybował nad poprzeczką.
W drugiej części spotkania podopieczni Terzicia stracili już taką dominację, jaką mieli w pierwszych 45. minutach. Jednak nie spowodowało to, że dopuszczali przeciwników do wielu okazji. Dopiero w 60. minucie niecelny strzał z głowy na bramkę Gregora Kobela oddał Ingvartsen. Dla Borussii dużo do gry wnieśli rezerwowi, a jednym z nich był Jamie Bynoe-Gittens, który miał szansę na zdobycie gola w 68. minucie, ale po udanym dryblingu trafił prosto w bramkarza. W bramce BVB na pewno nudził się Kobel, który pierwszą interwencją mógł się pochwalić dopiero w 74. minucie. Gospodarze jeszcze przed końcowym gwizdkiem mieli szansę objąć prowadzenie, ale po dobrze zapowiadającej się kontrze niecelne uderzenie oddał Anton Stach. Najlepsze nadeszło w trzeciej minucie doliczonego czasu gry, kiedy Julian Brandt wrzucił futbolówkę w pole karne, a tam najwyżej wyskoczył Haller, który posłał podanie w kierunku Gio Reyny, a ten wbił piłkę do siatki.
Wyszarpane trzy punkty w końcówce pozwalają zmniejszyć stratę do Bayernu na odległość 5 oczek. Dlatego najważniejsze w najbliższych meczach dla Edina Terzicia powinno być regularne punktowanie i podjęcie następnej równej walki z Bayernem.
Bundesliga 17. kolejka
FSV Mainz 05 - Borussia Dortmund
Mainz: Dahmen - Fernandes, Hanche-Olsen, Caci (80. Hack) - Widmer, Barreiro, Barkok (89. Gruda), Caricol - Lee (63. Stach) - Onisiwo (80. Ajorque), Ingvartsen (63. Fulgini)
Ławka: Riess, Leitsch, Bell, Costa, Gruda
Trener: Bo Svensson
BVB: Kobel - Guerreiro, Schlotterbeck, Sule, Ryerson - Can (62. Reyna), Ozcan - Malen (62. Gittens), Brandt (90+4. Hummels), Adeyemi (77. Wolf)- Moukoko (62. Haller)
Ławka: Meyer, Passlack, Dahoud, Modeste
Trener: Edin Terzić
Bramki:
1:0 Lee Jae-Sung (2. Fernandes)
1:1 Ryerson (4. Sule)
1:2 Reyna (90+3. Haller)
Żółte kartki: Lee Jae-Sung, Fernandes
Sędzia: Sascha Stegemann
Widzów: 31.500
Mieszane mam uczucia 3pkt na farcie z ogórkami to dobrze czy źle?
Co do drużyny, to zamiast okrągłego herbu BVB proponuje im kwadratową "L", ponieważ: "uczę się bronić, uczę się atakować, uczę się dośrodkowań, uczę się trenować zespół" - to powinno być również motto tego klubu. Tyle.
Nie wiem czemu tak jest - może oni po prostu są słabi, a może po prostu wystawiani są na nieodpowiednich pozycjach - przecież Brandt też jest zupełnie innym piłkarzem jak "z musu" gra na skrzydle.
Czy widzisz przeciętniaka? Możliwe, BVB stylowo nie wygląda najlepiej, ale te dwa mecze budują drużynę. Lepiej tak punktować aniżeli jak za Rose, że potrafiliśmy grać ładnie, a koniec końców nic nie wywozić, jak w obu meczach z Bayernem.
Ryerson, Haaland, Sancho czy Jude to piłkarze pokazujący , że nie potrzeb okresu przygotowawczego, po prostu wchodzisz i grasz swoje w tej drużynie, tego brakuje mi u co poniektórych graczy
Kobel- nie miał za bardzo roboty
Ryerson mimo tego złego krycia przy bramce bardzo dobry mecz. Teraz trzeba kupić takiego na drugą stronę obrony.
Sule/schlotterbeck nic specjalnego nie zagrali a obrona nie wyglądała na najpewniejszą nasza formacje
Guerreiro poprawny mecz
Ozcan całe szczęście nic dziś drastycznego nie odwalił. Podobały mi się jego przerzuty na drugą stronę.
Can cale szczęście nic nie spartaczył ale jego kontakty z piłką mogły do tego dążyć. Całe szczęście zdjęty z boiska bo zrobiłby jakiś karny czy coś.
Adeyemi wkoncu jakiś dobry mecz w jego wykonaniu. Brakuje tylko jakieś akcentu w formie bramki/asysty
Malen dno
Brandt bardzo dobre spotkanie
Moukoko znowu słaby mecz
Haller dziś specjalnie nie pokazał ale asysta jest
Gittens znowu zaczął straszyć obronę przeciwnika tylko momentami za długo trzymał piłkę
Reyna mimo bramki słaby mecz. Nie podobalo mi się że tyle razy spowalniał akcje jak była możliwość gry do przodu
Adayemi próbował, szarpał ale nic mu z tego nie wyszło. Jego poziom jest żenująco niski. Dziwię się kto podjął decyzję zapłacenia za niego 30 mln euro.
Ryerson świetne wejście do drużyny, wcale nie potrzeba okresu przygotowawczego aby dobrze wkomponować się w zespół, wystarczy mieć głowe ,a reszta już pójdzie dobrze. Naprawdę imponuje mi ten Norweg.
Znowu tragiczny Mallen który chyba już jest w fazie odejścia z zespołu. Nic mu nie wychodzi i na dodatek nie pomaga drużynie, a Adeyemi? Niby szarpie, niby tworzy okazję , ale jest tak niechlujny, że aż oczy szczypią. Każde zagranie w wykonaniu młodego Niemca było nie w tempo, było niecelne, a o strzałach nie ma co już wspominać bo to woła o pomstę do nieba. Liczę, że się w końcu przełamie, bo fizycznie wygląda dobrze i chce coś pokazać, ale jak już masz blokadę to masz, a Mallen? Cóż, za chwile pójdzie na ławkę przy takim Gittensie. Gio Reyna był irytujący, ale co strzelił to jego i brawa, bo znowu nam uratował punkty wraz z Hallerem i Brandtem.
Dobrze, że mamy kogoś takiego jak Brandt, bo ten gość potrafi robić różnicę na boisku nie tylko jakością, ale także walką i tam powinien być karny, Niemiec wygrywa pozycję po czym nieczysto jest popychany przez obrońcę Mainz, duży błąd arbitra.
Podsumowując, 3 bardzo ważne punkty które nam są potrzebne jak powietrze , no i mentalnie ten zespół zaczyna wstawać z kolan co cieszy.
W przypadku Malena, czy Adeyemiego wszyscy zastanawiają się ile oni potrzebują jeszcze czasu, żeby zgrać
No i jeszcze jedno. Widok ultrasów BVB i to co robili w ostatnich 15 minutach ? Majstersztyk. Ta wygrana jest dla nich
Gdy jednak w grę wchodzą takie czynniki jak przywiązanie, barwy klubowe itp., percepcja zmienia się diametralnie.
Nikt nie powie, że Borussia Terzicia nie ma swojego stylu. Owszem, ma. Jest on toporny, powolny, oparty na zbyt lekkim i niedokładnym podawaniu piłki, a do jego realizacji dobiera się w większości grajków totalnie pozbawionych charyzmy. Określając to językiem współczesnych, nie za mądrych, ideologii: za mało w nim tzw. toksycznej męskości. A może męskości w ogóle?
Dla przeciwników, nawet dla ligowego dżemiku, jesteśmy łatwi do rozszyfrowania, bo gramy jak trabant z zaciągniętym ręcznym. Ale jak przyspieszamy, to zaczynamy się gubić. Piłka przeszkadza nam w grze. Dlatego drugi raz z rzędu rywal może czuć się głęboko zawiedziony, że nie udało mu się na nas ugrać choćby punktu. A dlaczego tak jest? Bo nie mamy skrzydeł, a to właśnie one są kluczowe w systemie rozgrywania preferowanym przez Terzicia. Malen i Adeyemi zostali sprowadzeni za ciężki szmal, więc oczekiwania wobec nich są ni mniej, ni więcej jak po prostu adekwatne do wyłożonych sum. Stąd krytyka, stąd presja i problemy. W przypadku każdego z nich inne.
Problem Malena: niedokładność w przyjmowaniu piłki, potem zbyt dużo czasu zajmuje mu odegranie do partnera. Ktoś pisał, że gra egoistycznie. Nieprawda. Gra niepewnie, traci, bo źle przyjmuje. To jest problem techniczny, do wyeliminowania.
Problem Adeyemiego: nieumiejętność czytania gry, brak boiskowej inteligencji. Mało, że nie radzi sobie z rywalami, to jeszcze nie wie, co zamierzają zrobić koledzy. Co on robi na treningach?
Kiedyś za coś podobnego krytykowałem Brandta, ale jak widać po jego postawie w ostatnim czasie, takich kłopotów też można się pozbyć.
Dlaczego zatem drugi raz dostali szansę gry od początku? Widzę dwa powody. Pierwszy już po części omówiłem, wskazując ich problemy oraz to, że można je przezwyciężyć. Nie mamy niestety takiego komfortu jak Man Utd, żeby w środku sezonu odesłać rozsypanego mentalnie i fizycznie gracza na mini turnus regeneracyjny, dlatego terapia odbywa się u nas przez praktykę meczową. No chyba że jest z nimi tak, jak mówił Brzęczek o Zielińskim, ale to przecież nieprawda… Drugi powód jest taki, że Malena i Adeyemiego faworyzuje nie tylko wydana na nich kasa, ale też to, że alternatywy dla nich, w osobach Gittensa, Reyny, czy Wolfa… są jeszcze dalej od pierwszego składu.
Tak, wiem jak to brzmi, gdy popatrzy się na wymierne efekty gry każdego w wyżej wymienionych. Pamiętajmy jednak, że Gittens dopiero wraca po bardzo poważnej kontuzji, a Reyna ma za sobą dość nieciekawe przygody na Mundialu. Za dobrą postawę nikt raczej nie chciałby go „wyróżnić” usunięciem z kadry już podczas trwania turnieju. Słowem, obaj są już w stanie wpłynąć na końcowy wynik meczu, ale jeszcze nie mogą sprostać zadaniu gry na wysokim poziomie przez jego większą część. Terzić, przy całej litanii zarzutów, które mógłbym wysunąć pod jego adresem, zasługuje na uznanie za rozsądne dysponowanie ich siłami. No i chyba robi też wiele, żeby się młodzieńcom nie zagotowało w głowach.
Gittens i Reyna w niedzielę dali świetne zmiany, popisali się uderzeniami z gatunku „stadiony świata”, ale chyba musieliby być zbyt wielkimi optymistami (nie chcę powiedzieć, że naiwniakami), by uważać, że takie strzały będą wychodzić co mecz. Mimo to próbowali. Z niewielkim skutkiem. Lepiej wychodziła im za to gra zespołowa i szukanie dogodnej pozycji na boisku, co koniec końców dało wygraną.
Mimo momentami surowych ocen, uważam, że w Nowy Rok weszliśmy nieźle, aczkolwiek nie na pełnym spektrum możliwości. Zdobyliśmy komplet punktów na drużynach, które grają albo o ligowy byt, albo o wypromowanie swoich zawodników i zarobek. Takie mecze łatwe są tylko w teorii i trzeba docenić, że wygraliśmy je relatywnie niskim nakładem sił. Dodatkowo w drugim spotkaniu musieliśmy sobie radzić bez naszego najlepszego gracza, o 2-3 klasy przewyższającego resztę. I poradziliśmy sobie, choć wcale nie było to oczywiste. Teraz przed nami pierwsze starcie z ekipą walczącą o coś więcej. Bayer nie tylko będzie chciał zbliżyć się do pucharowych miejsc w tabeli, ale także odzyskać twarz po fatalnej rudzie jesiennej. Aptekarze będą chcieli z nami grać w piłkę, a nie tylko przeszkadzać nam w grze, dlatego (pozornie) paradoksalnie spodziewam się, że nasi zawodnicy będą mogli pokazać więcej swoich atutów.
Są to wszystko jednak trudności, które możemy pokonać i jestem przekonany, że tak się stanie.
Poza tym widzę dużo obaw o awans do Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie. Dla mnie to czyste panikarstwo. Miejsce w Top4 uważam za pewnik. na czyją rzecz mielibyśmy je stracić? Nie trzeba było wiele czasu, żeby Freiburg wyjaśnił się sam. Kto tam jeszcze został? Eintracht i Union. Pierwsi co prawda zdobyli w tamtym roku europejski puchar i do tej pory niesie ich fala entuzjazmu po tym sukcesie. Drudzy są rewelacją sezonu, ale Freiburg też był. Z historii Bundesligi wiemy, że takim drużynom z czasem kończy się passa i wypadają nie tylko z czwórki, ale z pozycji pucharowych w ogóle.
W tym sezonie też któraś z tych drużyn prędzej czy później spuchnie. BVB, Bayern, Lipsk i jakaś losowa drużyna. Tak to wygląda już od kilku lat i nie ma podstaw do obaw, by w tym sezonie miało być inaczej. Stawiam, że tym razem będzie to Eintracht. Union przestraszy się własnej siły.