Niestety dwie bramki nie wystarczyły, aby wywieźć trzy punkty z Kolonii. Fenomenalny start drugiej połowy w wykonaniu gospodarzy powalił całą drużynę BVB, która nie zdołała się podnieść do końcowego gwizdka, mimo wielu znakomitych szans, które stworzyli.
W pierwszej połowie jeden zryw z piłką Juliana Brandta wystarczył, aby goście prowadzili 1:0 z drużyną FC Koeln. BVB swoją intensywną pracę w ofensywie rozpoczęła w 18. minucie, kiedy Malen zszedł z lewego skrzydła na prawą nogę, aby oddać strzał, jednak nie znalazł on drogi do bramki. Kolejna 100% sytuacja również należała do Holendra, ale tym razem posłał futbolówkę zdecydowanie nad poprzeczką. W ekipie Stefana Baumgarta największe niebezpieczeństwo sprawił Florian Kainz, który najpierw oddał lekki strzał prosto w ręce bramkarza Borussii Dortmund, a następnie po błędach defensywnych BVB oddał strzał tuż obok prawego słupka. Następna akcja Juliana Brandta była najważniejsza w pierwszych 45. minutach, gdyż to jego drybling mijający obrońców, a następnie pewne wykończenie wyprowadziły gości na jednobramkowe prowadzenie. Dwie minuty później Karim Adeyemi był bliski podwyższenia wyniku, jednakże jego piekielnie mocnego volleya obronił Schwabe. Swoją trzecią sytuację bramkową przed końcem połowy miał Donyel Malen, lecz nie wykorzystał kolejnej szansy sam na sam, a z pojedynku zwycięsko wyszedł bramkarz.
Koziołki weszły w drugą część spotkania, jak drużyna, która walczy o mistrzostwo, nie pozwalając Borussii Dortmund na stworzenie żadnej akcji. Już w 47. minucie strzał za pola oddał zawodnik w biało-czerwonej koszulce, jednak trafił prosto w bramkarza. Na nieszczęście Alexandra Meyera przy kolejnym strzale rywali nie miał szans, bo gospodarze rozklepali defensywę BVB i do pustej bramki futbolówkę wbił Florian Kainz. Już w 56. minucie było 2:1, a gola zdobył w naturalny dla siebie sposób Steffen Tigges, czyli główkując po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Napastnik zdobył swoją pierwszą bramkę w Bundeslidze, w barwach nowego zespołu, do którego trafił z Dortmundu. Do wyrównania próbowali doprowadzić Bellingham oraz Brandt, jednak oba uderzenia spokojnie obronił Schwabe. 3:1 było już w 72. minucie, gdy techniczny strzał za pola karnego oddał Ljubicic, ale gdyby dwie minuty wcześniej swoją sytuację sam na sam wykorzystał napastnik gospodarzy, mogłoby być 4:1. Bohaterami drużyny Edina Terzicia znów mogli zostać zmiennicy, gdyby swoją szansę wykorzystał Hazard, a trzeba było tylko dobrze dostawić stopę, aby piłka wpadła do pustej bramki. Cichym bohaterem został Tom Rothe, który centrując futbolówkę w stronę bramki rywali, nabił obrońcę, w taki sposób, że piłka znalazła się w siatce. W końcowych minutach dobrymi interwencjami popisał się goalkeeper BVB, jednak jego koledzy nie zdołali już nic zdziałać.
W ten sposób BVB traci przewagę nad Bayernem, który zrównał się z Czarno-żółtymi punktami i następny Der Klassiker będzie wyjątkowo ważny. Jednak teraz trzeba się skupić na wyjazdowym meczu z Sevillą.
Bundesliga 8. kolejka
FC Koeln - Borussia Dortmund
FC Koeln: Schwabe - Schmitz (83. Martel), Kilian, Hubers, Hector - Ljubicic, Skhiri - Maina (70. Schindler), Duda (61. Adamyan), Kainz (70. Huseinbasic) - Tigges (61. Dietz)
Rezerwowi: Urbig, Pedersen, Soldo, Uth
Trener: Steffen Baumgart
BVB: Meyer - Meunier, Sule, Schlotterbeck, Guerreiro (77. Rothe) - Bellingham, Ozcan (70. Moukoko) - Adeyemi (61. Hazard), Brandt, Malen (77. Can) - Modeste
Rezerwowi: Lotka, Coulibaly, Papadopoulos, Passlack,
Trener: Edin Terzić
Bramki:
0:1 Brandt (31. Bellingham)
1:1 Kainz (53. Maina)
2:1 Tigges (56. Kainz)
3:1 Ljubicic (71. Huseinbasic)
3:2 Schmitz (78. samobój)
Żółte kartki: Hubers, Duda, Schindler, Huseinbasic - Adeyemi, Guerreiro, Sule
Sędzia: Harm Osmers
Widzów: 50 324
Ps. Brawa dla Kolonii bo pokazali, ze wystarczy zasuwać po murawie i panienki z Dortmundu są po prostu bezradne
Co do samego meczu, gratulacje FC Koln. Byli drużyna lepszą w każdym względzie. A my mamy gorszy start niż z Rose, leśnym dziadkiem Favre czy tym bardziej Boszem (który notabene start miał wyśmienity). Ciekaw jestem w takim razie, jak chłopaki skończą. Nie możemy wiecznie co sezon lub dwa wymieniać trenerów. To jest nie klub który szuka stabilizacji dzięki dominacji tylko stabilizacji finansowej a ambicje schodzą na plan drugorzędny. Już to pisałem ostatnio po meczu z Lipskiem czy Werderem. Trzeba się z tym pogodzić, że oglądamy klub który tylko przypomina to BVB z którym kiedyś każdy się liczył.
Borussii kibicuję od początku lat 90-tych(30 lat), ale szczerze mówiąc nie widziałem w BVB jeszcze kogoś tak dennego jak Modeste. Nawet takie 'gwiazdy' jak Paco, czy Batshuayi potrafiły wejść i z miejsca strzelać seryjnie gole. Nie wiele lepiej jest z Adeyemim i Malenem. Nasi skrzydłowi są bez formy, ale najbardziej martwią mnie ich umiejętności. Adeyemi może jeszcze czegoś się nauczy, ale zastanawiam się od kogo? Od czasów Sancho nie mamy prawdziwego skrzydłowego!!! Na skrzydłach od lat grali/grają Brandt, Reyna, czasem Reus chociaż to są klasyczne 10-tki.
Odnośnie meczu nic nie napiszę, bo oglądam mecz Barcelony.... a Lewy właśnie strzelił na 1:0.
Nico po świetnym początku sezonu gra coraz gorzej, to już 3 mecz z rzędu gdzie można go uznać jako jednego z najgorszych graczy na placu gry. Niepewny w wyprowadzeniu piłki, popełnia proste błędy w kryciu (które Sule cały mecz mu tuszował), no i odziwo przegrywa za dużo pojedynków powietrznych a przecież to jego atut.
Wyglądamy przeciętnie niestety i te spotkanie z Bayernem może się skończyć wysoką wygraną Monachijczyków.
BVB prowadzi jedną bramką i skupia się na dodreptaniu do końca meczu.
Drużyna ani fizycznie, ani mentalnie nie jest gotowa do walki o tytuł.
MEYER - poprawny występ pomimo puszczenia 3 bramek przy których niewiele mógł zdziałać. Swoje też wybronił bo strzałów było wiele, a część z kategorii trudnych.
MEUNIER - bardzo aktywny w grze do przodu niestety na miarę swoich możliwośći . Gra obronna jednak bardzo słaba . Przy pierwszej bramce na spółkę z Adeyemim puścili bezpańsko skrzydłem zawodnika gości co skutkowało utratą gola.
SULE - niby dobry mecz ale brakowało tego coś. Myślę , że przydało by się zrzucić kilka kilogramów i będzie ok.
SCHLOTTERBECK - to był wyrażnie nie jego dzień. Wyrażnie spóżniony przy bramce Tiggesa, a ponadto kilka niewymuszonych błędów w rozgrywaniu i ustawieniu, co wcześniej raczej mu się nie przytrafiało.
GUERREIRO - w rozgrywaniu nawet dobrze i wykazywał dużą aktywność. W grze obronnej zagubiony jak zwykle. Widać, że nie ma do końca rytmu meczowego.
BELLINGHAM - nasz kapitan w tym meczu. Próbował , szarpał jak zwykle ale nie wiele z tego wynikało. Dużo zdrowia na boisku jednak zostawił .
OZCAN - Dobra pierwsza połowa, póżniej gasł z każdą minutą , nie wiem czy w wyniku jakiegoś urazu , czy też braku kondycji.
ADEYEMI - bardzo słaby występ . Z przodu nic nie dawał , a do tego był powołany, a gra obronna to po prostu katastrofa. Przy pierwszym golu po prostu nie ruszył do wybiegającego skrzydłowego ,a to on miał zaasekurować Meuniera. Przy drugim żle ustawił się na krótkim słupku do centry z rzutu rożnego, kórą można było przy wiekszym skupieniu wybić lub nawet podbić. A tak przepuścił piłkę, którą na bramkę zamienił Tigges, przy biernej postawie Schlotterbecka.
BRANDT - acja bramkowa świadczy o jego dużych umiejętnościach . Ponadto kilka dobrych zagrań. Nie był to jednak występ wybitny pomimo, że grał wreszcie na swojej pozycji. Mówiąc kolokwialnie nie za bardzo miał z kim z przodu grać.
MALEN - w pierwszej połowie w miarę aktywny , ale zawalił 2 akcje bramkowe gdzie można było przeciwnika dobić. Druga połowa to już katastrofa. Obserwowałem go pod kątem sposobu ustawiania się i nawet samego biegania po boisku i powiem tylko, że w sposobie unikania gry jest on w tej chwili mistrzem.
MODESTE - jeżeli w tym meczu miał się wreszcie przełamać to powiem krótko, że po prostu mu nie wyszło.
rezerwowi :
ROTHE - praktycznie strzelił gola , dobrze ustawiał sie przy linii ale moim zdaniem grał wyrażnie za wysoko ale w tym fragmencie meczu i przy takim wyniku to zrozumiałe. Być może takie wskazówki dostał od trenera. Zagrał tak jak powinien zagrać zmiennik- zaznaczył swoja obecność na boisku. Tak trzymać.
CAN - coś tam biegał, próbował odbierać piłki ale znów zaostrzał co nie było całkiem dla nas bezpieczne. On jednak chyba inaczej nie potrafi grać.
HAZARD - któryś już raz z kolei nic nie wniósł po wejściu na plac gry. Miał jedną szansę ale nie wykorzystał . To daje dużo do myślenia.
MOUKOKO - za póżno wszedł na boisko . Próbował coś robić i był aktywny. Miał szanse na wyrównanie jednak jego strzał głową pozostawiał sporo do życzenia. Podobnie jednak jak Rothe zaznaczył swoją obecność i przez te parę minut zrobił znacznie więcej niż Modeste.