Pożegnanie Manuela Akanjiego z Borussią Dortmund nie było pozbawione szumu. Nowy nabytek Manchesteru City tuż przed meczem obu zespołów w Lidze Mistrzów przedstawił swoje stanowisko.
Podczas letniego okienka transferowego pojawiła się informacja, że Szwajcar z powodów finansowych nie jest zainteresowany podpisaniem nowego kontraktu z klubem z Westfalenstadion, a jego decyzja sprawiła, że Szwajcar został odsunięty od kadry meczowej, co przez Borussię zostało uargumentowane kwestiami planowania kadry.
– To nie był dla mnie łatwy czas – powiedział 27-latek o swoim odejściu.
– Byłem częścią zespołu i miałem stały kontrakt z nim, byłem skoncentrowany i naciskałem na treningi. Zasada gry już się nie liczyła, siedziałem na trybunach, nieważne jak dobrze trenowałem.
Akanji nie chciał odpowiadać na pytanie, czy była to decyzja trenera, czy kierownictwa: – Trzeba o to zapytać BVB, ja mam tylko przypuszczenia. Szwajcar jasno zadeklarował jednak, że chęć odejścia z BVB nie była podyktowana finansami.
– Nigdy nie rozmawiałem o liczbach z Borussią Dortmund, ponieważ nigdy nie dbałem o pieniądze. To szaleństwo, że zostałem o to oskarżony znikąd.
– Dziwne było też to, że napisano, że odrzuciłem drugą ofertę kontraktu. Tak naprawdę nie było nawet wstępnej pisemnej oferty, żadnych negocjacji, nic. BVB od początku wiedziało, że moja chęć odejścia to nie jest kwestia pieniędzy. Mówiono o mnie rzeczy, które po prostu nie były prawdziwe.
– Borussia Dortmund poinformowała mnie bardzo wcześnie, że chciałby przedłużyć mój kontrakt. Mój doradca wiedział jednak, że chciałbym zrobić kolejny krok i że przedłużenie kontraktu nie ułatwi transferu, dlatego otwarcie i szczerze zakomunikowaliśmy, że nie będziemy go odnawiać. Nie dało się jaśniej przedstawić sytuacji.