Po wyjazdowej porażce 2:1 z SC Freiburg Borussia Dortmund na własnym stadionie podejmowała TSG Hoffenheim. Podopieczni Marco Rose do końca trzymali kibiców w napięciu, bo tym razem w doliczonym czasie gry udało się zdobyć bramkę na wagę trzech punktów.
Wyprowadzenie piłki przez Borussię Dortmund.
Borussia Dortmund wyprowadzała piłkę i grała przez cały mecz w ustawieniu 4-4-2 z rombem w środku boiska. Podczas wyprowadzenia piłki boczni obrońcy Guerreiro i Meunier ustawieni byli trochę inaczej. Lewy obrońca BVB ustawiony był w jednej linii z środkowymi obrońcami. Prawy natomiast ustawiony był trochę wyżej, mniej więcej na wysokości Dahouda. Wysoki pressing zespołu prowadzonego przez Sebastiana Hoenessa sprawiał spore kłopoty Borussii. Środkowy napastnik, Andrej Kramaric zmuszał środkowych obrońców lub Kobela do podania piłki na lewa lub prawą stronę boiska. W ten sposób drużyna z Sinsheim „dzieliła” boisko na pół, czyli skracała pole gry. Na zwężonym polu gry łatwiej jest odebrać piłkę. Hoffenheim dążyło do odbioru piłki z boku boiska, jednak ich skok pressingowy miał kilka wad. Goście pressowali w systemie 4-4-2 lub 4-2-3-1. Ustawienie było asymetryczne. Kramaric (napastnik) oraz Bruun Larsen (prawy skrzydłowy) naciskali środkowych obrońców. Kramaric często naciskał również Kobela. Baumgartner (lewy skrzydłowy) oraz Rudy (ofensywny pomocnik) ustawieni byli w środku boiska i ich zdaniem było utrudnienie BVB gry przez środek boiska. Bocznych obrońców naciskali boczni obrońcy. Problemy Hoffenheim zaczynały się, gdy w wyniku skoku pressingowego nie udało im się odzyskać piłki lub zmusić Borussię do wybicia piłki. Drużyna Marco Rose kilka razy wyprowadziła groźne kontrataki. Wykorzystywała przy nich wolne przestrzenie na bokach boiska, które istniały, ponieważ boczni obrońcy wyszli wysoko do pressingu. Przy jednym z kontrataków godne pochwały było zachowanie Malena. Oderwał się on od obrońcy umożliwiając podanie piłki do niego z racji sporej odległości od obrońcy. Gdyby obrońca zdecydował się doskoczyć do Malena istniałaby możliwość podania piłki za plecy obrońcy. W takiej sytuacji zawodnik broniący jest na przegranej pozycji. Taki ruch jest charakterystyczny dla zawodników występujących w drużynach Marcelo Bielsy.
BVB w fazie posiadania piłki podczas budowania ataku
TSG Hoffenheim ustawione było w ustawieniu 4-4-2. W grze gości można było zauważyć sporo podobieństw do meczu z Freiburgiem. Grali oni średnim pressingu w wąskim ustawieniu całego zespołu. Mo Dahoud bardzo często tworzył trójkę obrońców razem z Witselem oraz Akanjim. Grał on tak dlatego, że Kramaric i Rudy ustawiali się tuż przed nim uniemożliwiając podanie do niego piłki. W ten sposób łatwiej było rozgrywać piłkę, ponieważ Witsel i Akanji grali szerzej (niż w ustawieniu z dwójką. Znajdując się w półprzestrzeniach mieli oni większy wachlarz rozwiązań. Piłkarze Borussii mieli także przewagę 3v2 w środku pola. Reus, Bellingham oraz Reyna przeciwko Stillerowi oraz Geigerowi. Bolączką środkowych pomocników z Sinsheim była trójka środkowych pomocników BVB, która wymieniała się pozycjami i szukała ciągle wolnych przestrzeni. Dużo problemu sprawiał zwłaszcza Marco Reus, który świetnie ustawiał się między liniami i tam, gdzie była potrzeba stworzenia przewagi liczebnej. Kapitan ekipy z Signal Iduna Park często schodził bardzo nisko, aby móc otrzymać piłkę. Bellingham oraz Reyna stosowali również zasadę wsparcia. Polega ona stworzeniu partnerowi z drużyny możliwości podania piłki, gdy jest on pressowany. Młodzi pomocnicy wbiegali za plecy skrzydłowym Hoffenheim, gdy oni naciskali na bocznych obrońców Borussii. Malen i Haaland grając między środkowymi, a bocznymi obrońcami absorbowali uwagę całej linii obrony oraz zawężali jej ustawienie. W tym spotkaniu również wolne pozostawały boki boiska, które wykorzystywali Guerrero i Meunier. Borussia skupiała najpierw uwagę „wieśniaków” z jednej strony boiska, a następnie starała się jak najszybciej zmienić stronę gry. Boczni obrońcy BVB posiadali przewagę pozycyjną w takich sytuacjach, ponieważ byli oni ustawieni przodem do bramki. Szczegółem, który ułatwia grę w takiej sytuacji jest wbieganie ze skrzydła za plecy bocznego obrońcy. Przy dobrym podaniu piłki za plecy linii obrony ciężko jest obrońcy rywala wygrać pojedynek. Warto zwrócić uwagę na grę Malena w tym meczu. Grał on zdecydowanie lepiej niż w meczu z Freiburgiem. Jego gra była mniej statyczna. Szukał on gry w środku boiska, a także pomagał stworzyć przewagę na skrzydłach.
Wysoki pressing Borussii Dortmund.
Borussia tak jak w poprzednich meczach pressowała w systemie 4-4-2 z rombem w środku. TSG Hoffenheim wyprowadzało piłkę trojką zawodników z tyłu, aby mieć komfort przeciwko dwóm napastnikom Borussii. Haaland i Malen starali się zmusić przeciwników do gry konkretną stroną boiska. Marco Reus uniemożliwiał podanie piłki do defensywnego pomocnika. Ustawienie gości podczas wyprowadzania piłki spod własnej bramki przypominało 3-1-3-3. BVB dzięki przewadze w środku boiska odcinała możliwość podania tam piłki. Jednak goście posiadali trójkę zawodników w linii ataku. Podczas gdy jeden z bocznych obrońców wykonywał skok pressingowy do bocznego obrońcy Hoffenheim pełniącego funkcje wahadłowego, z tyłu tworzyła się sytuacja 3v3. Mimo to Hoffenheim nie było w stanie tworzyć regularnie groźnych sytuacji bramkowych., ponieważ Borussia skutecznie zamykała przeciwnika na bokach boiska.
Podsumowanie
Borussia Dortmund wyglądało lepiej niż w spotkaniu z SC Freiburg. Na korzystny wynik końcowy mogła wpłynąć gorsza gra TSG Hoffenheim w defensywie niż gra podopiecznych Streicha. W grze BVB wciąż widać sporo rzeczy do poprawy, na przykład: wyrobienia automatyzmów, rozumienia założeń taktycznych, czy powrót do formy fizycznej po Mistrzostwach Europy. Plusem tego meczu na pewno jest dobry występ Malena oraz lepsza gra bocznych obrońców. Po przerwie reprezentacyjnej Borussię czeka trudne spotkanie z Bayerem Leverkusen, które powinno pokazać w jakim miejscu znajduje się obecnie drużyna.
Mała uwaga - Malen, a nie Mallen.