Borussia Dortmund pokonała Schalke 04 w derbach Zagłębia Ruhry. Zwycięstwo 4:0 dały dortmundczykom dwie bramki Erlinga Haalanda oraz gole Jadona Sancho i Raphaëla Guerreiro.
Przez długie fragmenty pierwszej połowy Borussia próbowała przebić się przez defensywę Schalke, z kolei gospodarze starali się wyprowadzać kontry. Mimo kilku szans przez 40 minut na Veltins-Arenie nie oglądaliśmy bramek. Dopiero przed przerwą dortmundczycy zdołali pokonać Michaela Langera, który zastąpił kontuzjowanego Ralfa Fährmanna. Najpierw Benjamin Stambouli stracił piłkę na rzecz Mateu Moreya, czego efektem była sytuacja bramkowa Jadona Sancho, który silnym strzałem pokonał bramkarza. Chwilę później Anglik wypatrzył w polu karnym Erlinga Haalanda, a ten efektownymi nożycami podwyższył prowadzenie BVB.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy ofensywną grą próbowali odrabiać straty. Najpierw strzał Suata Serdara na słupek sparował Marwin Hitz, potem Szwajcar obronił groźny strzał Matthew Hoppe'ego. Gdy wydawało się, że gol dla Schalke jest kwestią czasu, Borussia zadała rywalom kolejny cios. Kombinacyjną akcję na bramkę zamienił Raphaël Guerreiro, a asystę zaliczył Marco Reus. Potem Schalke nieporadnie starało się strzelić bramkę honorową. Zawodnicy Królewsko-Niebieskich wyładowywali swoją złość poprzez ostre faule, ale obyło się bez czerwonej kartki. W 79. minucie padł ostatni gol tego wieczoru. Jude Bellingham posłał mocną piłkę wzdłuż pola bramkowego Langera, gdzie dopadł do niej Haaland, kompletując doppelpacka. Spotkanie zakończyło się jakże wymownym wynikiem 0:4.
Bundesliga, 22. kolejka
FC SCHALKE 04 – BORUSSIA DORTMUND 0:4 (0:2)
S04: Fährmann (31. Langer) – Becker, Thiaw, Oczipka, Kolasinac – Serdar, Stambouli, Boujellab (46. Schöpf) – William (46. Mascarell), Harit – Hoppe (65. Raman)
Rezerwa: Mendyl, Bentaleb, Mercan, Bozdogan
Trener: Christian Gross
BVB: Hitz – Morey (83. Meunier), Can, Hummels, Guerreiro – Delaney (83. Moukoko), Dahoud (80. Reinier) – Reus (80. Reyna), Brandt (61. Bellingham), Sancho – Haaland
Rezerwa: Unbehaun, Schulz, Tigges, Passlack
Trener: Edin Terzić
Gole:
0:1 Sancho (42., Morey)
0:2 Haaland (45., Sancho)
0:3 Guerreiro (60., Reus)
0:4 Haaland (79., Bellingham)
Sędzia: Daniel Siebert (Berlin)
Żółte kartki: Hoppe, Kolasinac – Bellingham, Dahoud
Stadion: Veltins-Arena (Gelsenkirchen)
Widzów: –
Bardzo mi się podoba gra Dahouda, facet w formie jest liderem drugiej linii i bez przede wszystkim kontuzji, bo to jest problem tego zawodnika od kiedy jest w bvb. Ogólnie rzecz biorąc Bvb nie pozostawiło żadnych złudzeń i wypunktowało Schalke a bramka Haalanda palce lizać.
Teraz ogarnąć Bielefeld.
Wrzutka MoDahouda na Instagramie z wydarzeniami pod stadionem napawa optymizmem i przywraca uśmiech na twarzy - mimo nie zbyt kolorowej sytuacji w tabeli. Trzeba wierzyć, że te dwa zwycięstwa nad Sevillą i Schalke przełamią pewien negatywny trend.
Co do przyszłego sezonu - Panie Watzke weź Pan się obudź i kup klasowych obrońców bo to jakich mamy obecnie w kadrze to woła o pomstę do nieba - ilość nie wymuszonych błędów jest porażająca - patrz Hummels dziś .. Jego poplątanie się o własne nogi o mało nie kosztowało nas utratą bramki, a przy ewentualnym wyniku 2:1 kto wie czy Schalke nie nabrało by wiatru w żagle - chociaż patrząc na ich ofensywę to i tak bardzo wątpliwe.
Co do samego meczu.
Do momentu bramek to był naprawdę słaby mecz i to trzeba sobie jednoznacznie przyznać, ale przed przerwą dwie akcje, które dobiły gospodarzy, a w roli głównej wystąpili Haaland (kapitalny półwolej w zasadzie takie "zepsute" nożyce) no i Sancho, który mimo iż nie jest w najwyższej formie, ale najważniejsze, że daje bramki lub asysty.
W drugiej połowie BVB wydaje się, że przez większość meczu kontrolowała wydarzenia na boisku czego najlepszym przykładem był gol Guerreiro, który dobił schaisse 03+1. Pieczęć nad pewną mimo wszystko wygraną przypieczętował niezawodny Haaland.
Na wyróżnienie zasłużył nie tylko Haaland, ale przede wszystkim Dahoud, który świetnie rozgrywał oraz dyrygował środkiem pola (Brandt - ucz się!) co też miało przełożenie na tempo, które może nie było jakieś zabójcze jednak na gospodarzy wystarczyło. No i jakby nie patrzeć gol z Sevillą dał byłemu piłkarzowi Gladbach sporo pewności siebie.
Na minus Brandt (nadal bez formy), Reus (mimo asysty) oraz hummels (to jak został ojechany przez smerfetkę z s03+1. To powinno mocno zastanowić czy jest sens trzymać tak wolnego stopera, któremu nie powinien być przedłużany kontrakt (moim zdaniem oczywiście!)
Osobną kwestią jest postawa sędziego, który w zasadzie za nic dał kartki dla Belligham'a oraz Dahouda, a dla bydła z gelsengirschen za chamski faul w drugiej połowie, faul taktyczny oraz bez piłki na Guerreiro przed polem karnym BVB za co powinna być kartka.
No cóż tym bardziej cieszy fakt zwycięstwa nad tymi pachołkami, które przybliży ich do awansu o ligę niżej. Historia podobna do HSV i oby z podobnym czyli happy-endem (bo od dłuższego czasu grają ligę niżej).
2 Liga - Scheisse ist dabei!!!!!!!
Świętowanie ma jednak to do siebie, że nie wolno z nim przesadzać. Może bowiem rozleniwić, albo wprawić w zgubne samozadowolenie. Kalendarz jest nieubłagany. 2 stycznia musi nadejść i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości wypełnionej pracą i obowiązkami. Jedyne, co należy z okresu świątecznego zachować, to dobra energia i postanowienia (?Nowy Rok, nowy ja? i temu podobne klimaty), których warto, a wręcz trzeba się trzymać. I tego właśnie oczekuję od Borussii w pozostałej części trwającego sezonu. Chcę widzieć takie zaangażowanie, determinację, a nade wszystko taką efektywność, jaką zaprezentowała w dwóch ostatnich spotkaniach. Niech to odświętne nastawienie utrzymuje się jak najdłużej. Niech w każdym meczu zawodnicy grają tak, jakby mieli coś do udowodnienia całemu światu ? rywalom, kibicom i sobie samym. A w kilku najbliższych starciach owo coś do udowodnienia formułuje się samo: Arminii ? że kluby z dołu tabeli są od dostarczania punktów, a nie robienia sobie przygód życia, jak udało się to Paderbornowi; Gladbach ? że Marco Rose przechodzi do klubu, w którym znajdzie lepszych graczy i lepsze środowisko do rozwoju; Bayernowi ? że wciąż ma w tej groteskowej lidze prawdziwego sportowego rywala; Sevilli ? że może sobie mieć świetną passę w La Lidze, ale BVB to inny kaliber; wreszcie Herthcie ? że jeszcze wiele wody upłynie w Sprewie i Haweli zanim projekt ?Big City Clubu? dojdzie do skutku. Z pozostałymi rywalami, którzy zostali nam do końca kampanii też mamy rachunki do wyrównania.
Jak widać, mam na nadchodzący period sezonu w miarę optymistyczne nastawienie. O tytule nie ma już oczywiście co marzyć, ale realizacja naszego legendarnego celu minimalno-maksymalnego wciąż jest możliwa. Tym bardziej, że BL jest ostatnimi czasy bardzo dziwną ligą, na co dowodem jest choćby przedostatnia kolejka, której tylko dwa mecze nie zakończyły się remisami. Aby awansować do Ligi Mistrzów, a tym samym uchronić się przed pogłębieniem problemów sportowych i finansowych (za te ostatnie obwiniam zarząd, który oparł się na totalnie błędnych, lecz możliwych do przewidzenia założeniach przy konstruowaniu budżetu na ten sezon) wystarczy ?tylko? nie podporządkować się panującej w lidze tendencji do radosnego gubienia punktów przez wszystkie kluby bez wyjątku. Odnoszę bowiem wrażenie, że specyfika ligi jest pójściem na łatwiznę przy diagnozowaniu sytuacji w klubie. Coś na zasadzie ?wprowadzamy w kraju obostrzenia covidowe, bo? inne kraje też je wprowadziły? ? a że nie ma w tym większej logiki, to tym gorzej dla logiki.
Wszyscy ? zarząd, trenerzy, piłkarze, a nawet facet od przygotowania boiska ? muszą wznieść się ponad takie myślenie. W przeciwnym razie grożą nam bardzo nieciekawe czasy oraz cholernie podłe nastroje. Wierzę jednak, że zamiast ulegać tej ?modzie?, wykorzystamy ją i pod koniec maja będziemy się cieszyć z kolejnego awansu do Champions League. Jest też jeszcze Puchar Niemiec, w którym nie ma już Bayernu, a są za to aż trzy ekipy spoza BL, więc nasze szanse znacząco wzrosły. Wystarczy nie olać sprawy.
Co się zaś tyczy dyskusji na temat tego, czy to dobrze czy niedobrze, żeby Schalke spadło, to moje zdanie jest takie, że skoro sami na boisku nie potrafią sobie zapewnić ligowego bytu, to żegnam bez żalu. A i Borussii sezon czy dwa bez derbów może wyjść na dobre, bo zniknie pretekst do tworzenia sobie sukcesu zastępczego w postaci ?panowania w regionie?, dzięki czemu będzie można przeznaczyć więcej czasu, sił i środków na rywalizowanie z poważnymi przeciwnikami. A tych ostatnio przybywa ? wystarczy rzut oka na tabelę. Jestem więcej niż pewny, że przy odwróconych rolach kibice niebieskich takich dylematów by nie mieli.