Należę do tej grupy kibiców, dla której mecz nie kończy się wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Emocje związane z grą zastępuje analiza tego co widziałem. Raz te rozmyślania trwają krócej, raz dłużej, jest to uzależnione od wyniku, sposobu gry, prezentowanego poziomu czy klasy rywala. W każdym razie do następnego meczu głowa jest przeważnie wyczyszczona i gotowa na przyjęcie kolejnej porcji futbolowych bodźców.
Od jakiegoś czasu ten schemat mojego zachowania uległ zakłóceniu. W Dortmundzie bowiem nagromadziło się tyle problemów związanych z klubem, że po prostu brakuje czasu na radzenie sobie z nimi na bieżąco, na ich zrozumienie. Ledwo człowiek zaczyna coś sobie układać w głowie, a już otrzymuje kolejną porcję czegoś, do czego do tej pory nie był przyzwyczajony - tym czymś są sportowe upokorzenia.
To, że w ostatnich sezonach byliśmy regularnie rozbijani w Monachium już weszło w krew. Ciągle boli, ale z roku na rok jakoś mniej. Inni podobne lanie zbierali od nas, można więc było sobie jakoś tę dominację Bayernu powetować. Ostatnio jest z tym jednak coraz gorzej. W trwającej kampanii przegraliśmy już tyle meczów z teoretycznie słabszymi rywalami, że pora bić na alarm. Augsburg, Kolonia, Stuttgart, Union, Freiburg czy traktowany jak porażka remis z Mainz - takim bilansem do tej pory uraczyli nas nasi ulubieńcy. Nie dziwi zatem, że taki kibic o takiej charakterystyce jak ja ma aż nadto powodów do zmartwień i ciągle zadaje sobie to samo pytanie: Gdzie leży problem?
Analizowałem różne aspekty takiego stanu rzeczy, zarówno jeśli chodzi o funkcjonowanie zespołu na boisku czy poza nim, o decyzje podejmowane przez ludzi za niego odpowiedzialnych, o reakcje samych piłkarzy na coraz częstsze niepowodzenia, czy też podejmowane próby zaradzenia kłopotom. Było to o tyle utrudnione, że jestem przecież daleko od miasta, stadionu czy ośrodka treningowego i wszystkie swoje przemyślenia mogłem opierać tylko na wiadomościach, które dostawały się do mediów. Ale czułem, że mimo to muszę chociaż spróbować zrozumieć dlaczego z klubu, który powinien aspirować do najwyższych miejsc w lidze powoli stajemy się zwykłymi chłopcami do bicia. Ze zdziwieniem zauważyłem, że te przemyślenia prowadzą mnie coraz dalej od dnia dzisiejszego. Zaczęło do mnie docierać, że nasze aktualne kłopoty mają swoje źródła we wcześniejszych latach, że wzięły się z mniejszych lub większych zaniedbań, których na czas nie usuwano. Zaczęło do mnie docierać, że od strony sportowej tak naprawdę od kilku sezonów stoimy praktycznie w miejscu, że wszechobecny minimalizm zabija wielki potencjał jaki temu klubowi dała praca Jurgena Kloppa. Mimo to ciągle nie potrafiłem sobie odpowiedzieć na pytanie - dlaczego? Dlaczego ciągle powiększa się przepaść dzieląca nas od Bayernu, dlaczego w krajowym pucharze odpadamy w jego wcześniejszych fazach, dlaczego w Europie emocje dla nas kończą się właściwie zanim inni zaczną grać na poważnie, dlaczego mając praktycznie sezon w sezon mocniejszą kadrę bogatą w nieprzeciętnie utalentowanych piłkarzy, których wspomagają doświadczeni i uznani w lidze gracze nie potrafimy z tego faktu wyciągnąć konkretnych sukcesów. Dlaczego?
Im dłużej nad tym myślałem, im więcej elementów zaczynało się układać w jedną całość, tym większe ogarniało mnie przerażenie. Wyłaniał się bowiem wspólny mianownik tego wszystkiego co w temacie czysto sportowym nie grało w Dortmundzie. Z mgły rozmyślań, stawianych pytań i znajdowanych odpowiedzi, z wielu rozmów z innymi kibicami, z porządkowania płynących z nich wniosków i z obserwacji tego co pokazywały media coraz wyraźniej dla mnie stawało się jasnym, że zaczynam rozumieć na co choruje Borussia Dortmund, że wiem co nie pozwala mojemu klubowi wejść na wyższy poziom, co powoduje, że gablota pokryta jest już grubą warstwą kurzu, co a właściwie kto jest odpowiedzialny za marazm w jakim znalazł się klub. Uważam, że głównym winowajcą takiego stanu rzeczy jest Hans-Joachim Watzke.
Nie mam zamiaru wchodzić w jakąkolwiek polemikę dotyczącą zasług prezesa dla BVB, nie jestem idiotą. Gdyby nie on takiej Borussii jaką teraz obserwujemy po prostu by nie było. Koniec, kropka. Ale to już jest historia. Ja zaś odnoszę wrażenie, że Aki tego nie dostrzega. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że to właśnie on pociąga za wszystkie sznurki w Dortmundzie, że żadna z decyzji która tam zapada nie ma prawa wejść w życie bez jego zgody. O ile jeszcze te, które dotyczą finansów bronią się bez problemu to te stricte sportowe już zdecydowanie mniej. Pozwolenie na konflikt Tuchel - Mislintat, brak porozumienia z trenerem po zamachu terrorystycznym, fatalnie rozegrana sprawa nowego szkoleniowca po dymisji Bosza, odejście od takiego profilu coacha, który dawał klubowi trofea (Klopp, Tuchel), niekonsekwencja w działaniu względem wcześniejszych wypowiedzi (odejścia Mkchitaryana, Gündogana i Hummelsa w jednym okienku), bezsilność przy dziwnych strajkach Dembele i fochach Aubameyanga, niezrozumiałe dla mnie ciągłe gloryfikowanie Bayernu i jego dominacji w lidze, brak stanowczych reakcji na beznadziejne występy zespołu czy piłkarzy w poszczególnych meczach, bierne przyglądanie się jak zagubiony Favre marnuje w nieprawdopodobny sposób szansę na mistrzowski tytuł, brak nadzoru nad przypadkami braku profesjonalizmu szczególnie wśród młodszych piłkarzy (loty Sancho do Anglii czy jego wręcz nałogowe korzystanie z gier komputerowych), brak jasno postawionych celów przed zespołem czy sztabem szkoleniowym, ciągły minimalizm przed kolejnymi sezonami i stworzenie fabryki piłkarskiej, której głównym zadaniem jest szlifowanie utalentowanych chłopaków, którzy potem za wielkie pieniądze odchodzą do innych klubów traktując Dortmund jako trampolinę do dalszej kariery. Jest to jakiś pomysł na prowadzenie klubu ale gdzieś w tym wszystkim powinno znaleźć się też miejsce na zwycięstwa czy na trofea, w końcu to one tak naprawdę liczą się w sporcie.
W 2017 roku Borussia zdobyła puchar Niemiec, ostatnie poważne trofeum. Niby niedawno, fakt. Ale z każdym kolejnym sezonem jest coraz gorzej i nie byliśmy tak naprawdę nawet blisko powtórki takiego wyczynu. Tymczasem najważniejszy klubowy działacz wydaje się tego nie dostrzegać. Spójrzcie na innych. Bayern prawdopodobnie zdobędzie wszystko co w klubowej piłce jest do zdobycia, znakomitą pracę wykonują w Gladbach, we Frankfurcie czy w Wolfsburgu, ciągle groźny jest Bayer, Mislintat prowadzi fajny projekt w Stuttgarcie, znakomicie wygląda Union, Streich we Freiburgu położył podwaliny pod solidność zbudowaną z piłkarzy, których najważniejszą cechą jest praca. A my drepczemy w miejscu marnując sezon w sezon wielki potencjał, tylko dlatego, że pan Watzke wierzy w swoją nieomylność.
Oczywiście część winy spada też na pozostałych wodzów Dortmundu. Zorc, Kehl i Sammer również ponoszą odpowiedzialność za obecny stan rzeczy. Uważam, że ich największym grzechem jest to, że z niezrozumiałego dla mnie powodu pozwalają na takie działania Watzkemu. Jestem tym zszokowany jak byli piłkarze znający futbol od podszewki nie potrafią, a może boją się zareagować na to co się wokół nich dzieje, nie rozumiem tego. Przecież klub w tym sezonie będzie miał poważne problemy z awansem do przyszłorocznej Ligi Mistrzów co będzie katastrofą ze sportowego ale też i finansowego punktu widzenia. To czym przyciągamy dobrych piłkarzy przestanie działać, a konsekwencje tego mogą być dramatyczne.
Co zatem zrobić by odwrócić niekorzystny trend? Prezes Watzke musi przestać mieć jakikolwiek wpływ na aspekty sportowe, to dla mnie oczywiste. Powinien skupić się przede wszystkim na finansach, na tym zna się znakomicie. Resztę muszą wziąć na swoje barki inni ludzie, z pewnością mamy takich w klubie. Zdecydowanie powinniśmy podnieść wymagania wobec zawodników i trenerów, dość już bzdurnych tłumaczeń po kolejnych boiskowych kompromitacjach. Obawiam się, że konieczna będzie też natychmiastowa korekta na stanowisku trenera, Terzic nie gwarantuje absolutnie czwartego miejsca na koniec sezonu. Nie ma już czasu na bierne przyglądanie się wydarzeniom w lidze, dystans który tracimy ciągle się powiększa, a za dwie, trzy kolejki będzie za późno, choć moim zdaniem już jest. Tak źle dawno w klubie nie było, a bez natychmiastowej reakcji będzie jeszcze gorzej.
Jakoś w połowie listopada 2019 roku pisałem, że w Dortmundzie nadszedł czas na zmiany. Minęło 15 miesięcy i ze smutkiem stwierdzam, że ten czas zmarnowaliśmy. Teraz już biję z całych sił na alarm. To ostatni moment na zawrócenie ze złej drogi, kolejne kilka kroków w przód strąci nas w przepaść. Oczywiście nie spadniemy z ligi, nie zaczniemy nagle okupować dolnych rejonów tabeli ale stracimy bezpowrotnie to co udało się wypracować ekipie Kloppa. Konsekwencje tak fatalnie układającego się sezonu będą bardzo duże i będą miały wpływ na kilka kolejnych lat. Trzeba zrobić wszystko by ich uniknąć, a pierwszą sprawą do załatwienia jest ograniczenie wpływu prezesa na sportowe życie klubu.
Wiem, że to nieprawdopodobne, takie tylko przemyślenie.
Watzke jest biznesmenem i zarządza BVB jak firmą (zresztą klub dosłownie jest firmą). Inwestycje (młodzi piłkarze na sprzedaż), kontrakty ze sponsorami, itp - to wychodzi dobrze.
A że nie ma sukcesów sportowych? No trudno, ważne że kibice są wierni i głównie dzięki temu klub finansowo wciąż wychodził na plus (pomijam czasy pandemii)
To Jurgen naściągał graczy z ligi polskiej, 2. japońskiej czy 2. BL i zrobił z BVB giganta. Za tym poszły ogromne pieniądze, trofea, marka. Na tej marce (bo tylko ona nam została) jeszcze trochę ciągniemy, ale jak tak dalej pójdzie, to i jej zabraknie.
Rewolucja musi rozpocząć się od zmiany mentalności klubu i samego zarządu (lub w ogóle od odejścia Wacka), bo odnoszę wrażenie, iż z najlepszymi piłkarzami świata w składzie będziemy tracić punkty z przeciętniakami.
Wacek podobno nie lubi ryzyka, ale ostatnio właśnie mocno ryzykuje brakiem awansu do LM.
Tak jak napisałeś statek tonie a Watzke nawet nie próbuje go ratować. Jego skąpstwo doprowadzi ten klub na manowce przeciętności. Wystarczyło zainwestować te 50-70 mln i awans do CL by był. Może i Sevilla byłaby do ogrania. Przecież za tym idą pieniądze.
Cały świat śmiał się z Florentino Pereza ze jego wydatki zaprowadziły Real na skraj bankructwa. I wiecie co? Dis chyba każdy kibic Realu go wielbi bo jego wizja Realu zaowocowała iloma wygranymi w CL? Bo nie pamietam? 4 razy czy 5.
No właśnie. Nie ryzykujesz, nie pijesz szampana. My stoimy w miejscu. Watzke otoczył się ciepłymi kluchami jak Zorc, Kehl, Sammer co g.... maja do gadania. Do tego przytulał piłkarzy, który powinni dostac kopa na dupe. No i trener najlepiej co nic nie mówi. Zawsze mówiłem - ryba psuje się od głowy a Watzke ani razu nie potrafił pieprznac ręka w stół. Ani razu. Zatrzymał się niczym wytrawny biznesmen przy swoich audytach w latach 2004-2005 No to mamy syf. Nawet jeśli Aki odejdzie zostawia taki burdel i zgliszcza, ze długo się nie podniesiemy.
Do wiernych kibiców BVB: szykujcie się na melancholię kibicowska alla St.Pauli, 1860 Monachium i Kaiserslautern
Tylko prosze bez Sammer~a
Aki nie odpusci BVB, wskoczy za Raball-a
Obecnie cianko stoimy, ale chyba za czasow Jürgena tez cianko bylo. Ale wciaz, nawet o okregowce to moja Borussia!!!!
Und wenn du, das Spiel verlierst, ganz unten stehst, dann steh?n wir hier und sing?: Borussia, Borussia BVB!
Wraz z wygranymi mistrzostwami z Kloppem, apetyty na sukces zaczęły wzrastać. Nawet ten nieudany, ostatni sezon Kloppa nie wyglądał tak źle jak ten. Od odejścia Tuchela w Dortmundzie nastała stagnacja, a nawet śmiało można powiedzieć, że regres. Stanowiska, które są głową klubu obsadzonen są przez "dobrych kolegów" (czytaj Kehl, Sammer), którzy tylko przytakują duetowi Zorc & Watzke.
Po odejściu Tuchela, od Stogera oczekiwaliśmy tylko dogrania sezonu do końca i kwalifikacji do LM. Po nim na stanowisku trenera powinien zasiąść ktoś, kto będzie kontunuował to co jego poprzednicy (Klopp, Tuchel) zbudowali, jednak duet W&Z zatrudnili kolegę Bosza. Jak wiemy plan A w Dortmundzie działał tylko do czasu, potem każda drużyna, z którą BVB grało znała taktykę i regularnie zaczęliśmy tracić punkty. Zbawicielem miał być Favre, który znany był ze szlifowania dobrych wyników, ale jednak z drużynami, na których nie było żadnej presji. Szwajcar potrafił pracować z młodymi, zwracał uwagę na szczegóły i detale. Jest jednak pewna rzecz, której nie potrafił - radzenie sobie w sytuacjach gdy całej drużynie nie idzie. Wielokronie oglądaliśmy "wielkie oczy" trenera, niedowierzające w to co widzą na boisku. Kryzys się pogłębiał i nastąpiło rozstanie. Aktualnie na ławce mamy trenera amatora-motywatora. Nie mam zamiaru i nie chcę ubliżać Edinowi, ale chłop nie ma doświadczenia w trenowaniu żadnego poważnego klubu, więc tym bardziej nie ma szans na sukcesy z nim w BVB.
Na początku byłem dość pozytywnie nastawiony na jego kandydaturę (w myślach były sytuacje z Flickiem w FCB czy nawet Di Matteo w Chelsea, którzy ratując drużyny osiągali z nimi sukcesy). Po kilku meczach było jednak widać, że czar pryśnie równie szybko jak się zaczął.
Aktulnie piłkarsko BVB to klub tylko na papierze, na boisku króluje teraz obraz nędzy i rozpaczy. Na ławce trenerskiej słychać tylko "weiter, weiter, weiter" a w zarządzie klepią się po ramieniu i liczą, ile to Dortmund traci pieniędzy na pandemi Koronki.
A warto się zastanowić, czy traci tylko BVB? Nie, długi rosną u każdego, wiadomo stopień może jest niższy, ale nikt na Covidzie nie zarabia.
Ostatnio w sieci pojawił się artykuł, że w Borussi będzie wyprzedaż, bo klub ma długi i rozważa sprzedaż Sancho i jeszcze jednej gwiazdy (Brandt, Guerreiro, Reyna). Czytając komentarze, aż zrobiło mi się smutno, jak wielkim pośmiewiskiem staliśmy się w mediach. Liczne komentarze dotyczące zjazdu formy i wyników uświadomiły mnie w jak czarnej d... jesteśmy.
Pozostaje się tylko zastanowić dlaczego tak się stało oraz co zarząd zrobił źle. A takich myśli jest kilka:
1) Ambicje zarządu - jeszcze sezon się nie zacznie, a już nasz ekstra duet wręcza paterę Bayernowi. W ten sposób zabijamy jakiekolwiek ambicje wśród zarządu i piłkarzy, ale przede wszystkim nas - kibiców. Co to za ambicja, jaką jest walka o top 4 w lidze? Tak na prawdę tu chodzi tylko o kasę z kwalifikacji i rozegranych w LM meczy, nic więcej to nie znaczy - kasa, kasa kasa.
2) Brak charyzmatycznego trenera, które miałby DNA Kloppa i Tuchela - zarówno Bosz i Favre (Stoger był tylko pół roku więc go nie oceniam) byli statystami, którzy cały mecz przesiedzieli na stołeczku ławki rezerwowych. Oglądając ich widzieliśmy tylko kamienne twarze i wielkie oczy. Brakowało tam kogoś, kto krzyknie, zmotywuje chłopaków do gry i walki o komplet punktów.
3) Brak transferów równoważących drużynę - w BVB zapomnieli, ze mecze wygrywa się atakiem, a mistrzostwa i puchary obroną. O ile transfery graczy ofensywnych były dość trafione (ehhhh Gotze i Schurrle), to defensywa poległa na całej linii.
a) bramkarz - zarówno Burkie jak i Hitz to poziom co najwyżej zmiennika pierwszego bramkarza. Dopóki obrona grała solidnie, to braków obnażanych teraz przez rywali nie było widać. W tym okienku transfer na tą pozycję to mus.
b) obrona - największym błędem zarzadu było odpuszczenie Hakimiego, który gra i grał wręcz koncertowo zarówno w Interze jak i BVB. Nie wiem, czy to Marokańczyk nie chciał zostać u nas, czy to Hans skąpił pieniążków. Jedno jest pewne - odpuszczenie takiego obrońcy było błędem, kosztem którego mamy za darmo Meuniera, który jest 5 kołem u wozu naszej defensywy. Z drugiej strony zmarnowane 25 mln na Szulca, który jest lustrzanym odbiciem umiejętności Meuniera, z wyjątkiem ceny, z kórej w Hoffe pewnie się śmieją.
Środek obrony poszedł w zapomnienie od 3 lat. Po odejściu Diallo i Sokratisa, pozycja nie została godnie zastąpiona i na ten moment mamy 3 nominalnych środkowych obrońców - Hummelsa, Akanjego i Zagadou, którego wiecznie nie ma. Błędem było wypożyczenie Balerdiego, bo obstawiam że zagrałby teraz znacznie lepiej niż ktoś z pary Hummels - Akanji. Niemniej jednak, SO wymaga teraz transferu DWÓCH solidnych defensorów.
c) pomoc - jeśli chodzi o defensywnych pomocników, to mamy przesyt na tej pozycji. Pomijając oczywiście aktualna formę, albo prościej mówiąc jej brak. Problemem jest ofensywny pomocnik, którego po odejściu Gundo nie ma. W środku pola często nie ma gracza, który by rozergał i przyspieszył grę. Kolejnym problemem sa skrzydła, jedynym nominalmym skrzydłowym jest aktualnie Sancho, a kontuzjowany jest Hazard. Reus, Reyna i Brandt to nie sa skrzydłowi!!! Tak więc na dobrą sprawe, tam też mamy braki.
d) atak - mimimalizm zarządu i granie pomocnikami w linii ataku doprowadziło do sytuacji, gdzie oglądaliśmy mecze grane w "dzesiątkę" ze względu na brak nominalnego napastnika. Haaland też nie jest opcja na dłużej, bo w aktualnej sytuacji ucieknie w 2022 roku po aktywowaniu klauzuri. Pozostaje wierzyć, że rozwinie się Moukoko, bo nie wierze, że Watzke kupi nowego napastnika.
Podsumowywując listę graczy na konkretne pozycje, które trzeba wzmocnić to mamy: bramkarz, SO, SO, PO, LO, ofensywny pomocnik ("8ka"), nowy skrzydłowy + następca Sancho.
Co najmniej 8 pozycji do obsadzenia. Skąd weźmiemy na to pieniążki panie Hansie? Sprzedaż Jadona ma pokryć długi, a co ze wzmocnieniem składu?
Do czerwca polecam się obudzić wszystkim, którzy wierzą, w ostatnie doniesienia transferowe.
Trenerem będzie Rose? Wątpie. Po co ma zmieniać lepszą Borussię na gorszą. W Gladbach mają ciekawy projekt, z szansami na LM.
40 mln za Neuhausa? Spoko, ale skąd tyle weźmiemy? BVB nie wydało jeszcze tyle kasy na piłkarza.
Kolejny śmiaszny news to Depay za darmo. Gość nawet na nas nie spojrzy. Nie wiem kto w ogółe myśli o nim jako następcy Sancho. Trafi do jakiegoś topowego klubu za darmo, gdzie dostanie spory kontrakt, na który nas nie stać. U nas skończy się na jakimś młodziku za darmo lub kilka milionów.
Najbliższe miesiące będą kluczowe dla Borussi. Może pora na zmianę sternika tego projektu? Może pora na trenera z jajami? Może trzeba zainwestować w skład i zakończyć poklepiwanie sie po ramieniu? Jeśli nic się nie zmieni to na jakiś czas pożegnamy się z Ligą Mistrzów i staniemy się przeciętniakiem z środka tabeli. Jeśli teraz zarząd nie wykona jakiś ryzykownych ruchów i pogłębi kryzys w kolejnym sezonie, to nam - kibicom pozostanie tylko patrzenie jak nasz klub z hegemona Bundesligi popada w cytowaną na początku mierność.
Co do Hakimi'ego to Borussia Dortmund, a konkretnie Zorc przystał na warunki realu madryt czyli dwuletnie wypożyczenie bez możliwości wykupu bo inaczej marokańczyk poszedłby grać w innym klubie. Szanse na transfer Hakimi'ego do BVB były mizerne bo będąc realistą wiedziałem, ze tak to się skończy i albo Hakimi wróci do realu albo odejdzie. Co też tak się stało. To tylko nasze pobożne życzenia bo nie sądzę (dopóki będzie Watzke), aby cokolwiek zmieniło się w BVB na lepsze.
Wiesz nie wszyscy się obudzą większość wciąż żyje propagandą klubu traktując nasze moje, twoje czy autora tekstu przemyślenia jako pewnego rodzaju herezje "bo jak to przecież walczymy o Champions League". Ten sezon dobitnie pokazuje i wypukła problemy mentalno-ambicjonalne Borussii Dortmund.
Dla mnie nie był i mogę nawet otwarcie powiedzieć,że byłem jednym z niewielu którzy uważali,że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie Nagelsmann i jakby nie patrzeć z perspektywy czasu tylko utwierdziłem się w przekonaniu,że miałem rację.