W ekskluzywnym i obszernym wywiadzie, który ukazał się na łamach Sport1, Manuel Akanji mówił m. in. o wahaniach formy, Lucienie Favrze oraz obecnej sytuacji na świecie.
SPORT1: Panie Akanji, wspinasz się powoli na szczyt listy strzelców Borussii Dortmund w tym sezonie. W zeszły weekend otworzyłeś wynik spotkania z Wolfsburgiem, w październiku zdobyłeś bramkę w meczu z Schalke. Skąd wzięła się taka forma strzelecka?
Manuel Akanji: – W meczu z Schalke po prostu znalazłem się we właściwym miejscu o odpowiednim czasie. Mam wrażenie, że od tego momentu wszystko stało się łatwiejsze, napastnicy wiedzą o czym mówię. W tej chwili czuję lub wiem, gdzie mam stanąć, żeby trafiła do mnie piłka. Zyskałem dużo pewności siebie, pomaga mi również instynkt. Szczerze mówiąc mogłem zdobyć jeszcze więcej bramek.
W wieku 16 lat byłeś jeszcze napastnikiem, ale, jak wiemy, z czasem zmieniła się twoja rola na boisku. Czy taka przeszłość pomaga w sytuacjach pod bramką rywala?
MA: – Z biegiem lat stopniowo grałem coraz niżej. Było to również spowodowane tym, że dosyć późno zacząłem rosnąć, więc w pewnym momencie nie nadawałem się do gry w ataku. Na początku zacząłem grać jako boczny obrońca, koniec końców zostałem stoperem. W treningu, jakkolwiek to brzmi, bardzo lubię ćwiczenia związane z fragmentami gry ofensywnej. Nawet trochę mi to pomaga.
W styczniu BVB jeszcze pięć spotkań, między innymi z Lipskiem, Leverkusen czy Gladbach. Nie sądzisz, że najbliższy okres to dla was tygodnie prawdy?
MA: – Oczywiście, można tak powiedzieć, zwłaszcza, że wszystkie te spotkania rozegramy na wyjeździe. W pierwszej części straciliśmy zdecydowanie zbyt wiele punktów. Jeśli chcemy osiągać nasze cele, nie może przytrafić już się nam taka seria. Chcemy pokazać wszystkim przeciwnikom do czego jesteśmy zdolni i co oznacza gra z Borussią Dortmund!
Różnica między wami a Bayernem wynosi już aż osiem punktów. Wyjaśnij nam proszę: „Co poszło nie tak”?
MA: – Wiele osób zdążyło się mnie o to zapytać. Ale czy tak naprawdę popełniliśmy aż tak wiele błędów? Do spotkania z Kolonią szło nam solidnie, wyglądaliśmy bardzo dojrzale, ugruntowaliśmy sobie dobrą pozycję. Przegraliśmy 1:2 po dwóch standardowych dla nas golach. Ten mecz był dla nas „must winem” (mecz, który trzeba wygrać, przyp. red). Kontuzji doznał Erling Haaland, brutalnie zderzyliśmy się ze ścianą. Spotkanie ze Stuttgartem przelało czarę goryczy. Nie pamiętam, kiedy przegraliśmy w tak sromotny sposób, może pomimo wyjazdowych spotkań w Monachium. To już było za wiele. Stuttgart nas wypunktował, znaleźli wszystkie luki w naszym systemie gry. Po tym spotkaniu doszło do zmiany na stanowisku trenera. Najważniejsze jest to, że Edin Terzić sprowadził nas na właściwe tory.
Czy nie uważasz, że rozstanie z Lucienem Favre przyszło za późno?
MA: – Nie wydaje mi się. Wykonał tu świetną robotę. Za jego czasów dwa razy z rzędu skończyliśmy sezon na drugim miejscu. Bardzo mi pomógł, poświęcił mi bardzo dużo czasu. Osobiście jestem mu za to bardzo wdzięczny. Podjęcie tej decyzji z pewnością nie należało do tych najłatwiejszych. Następca był już znany od dłuższego czasu, Edin był dla nas oczywistym wyborem.
Dlaczego?
MA: – Jest z nami od ponad dwóch lat i doskonale wie co na nas działa. Jeszcze za czasów pełnienia funkcji asystenta, był zdecydowanie bliżej nas w porównaniu z Lucienem Favre. Kiedy miało się jakiś problem, częściej chodziło się z nim do niego niż do głównego trenera. To bardzo emocjonalny gość, świetnie rozumie futbol. To mu zdecydowanie pomaga. Do tej pory radzi sobie bardzo dobrze.
Co sprawia, że różnica między Favrem a Terziciem jest aż taka różnica?
MA: – Nie chcę bawić się w porównywanie. Po prostu daje nam bardzo dużo, między innymi inaczej traktujemy naszych przeciwników. Nie chcę i nie mogę zbyt wiele zdradzić, element zaskoczenia musimy zostawić dla siebie.
Jak wytłumaczysz takie wahania formy? Jaką rolę gra w tym nastawienie?
MA: – Nie chcę odpowiadać na pytania o mentalność. Kiedy przed meczem patrzę zawodnikom prosto w oczy widzę tylko i wyłącznie ogromną motywację. W trakcie spotkanie jednak nie wszystko idzie po naszej myśli, często popełnialiśmy błędy taktyczne, a obciążenie fizyczne jest niesamowicie wysokie w porównaniu do poprzednich lat. To jednak nie powinno być wymówką. Każda drużyna specjalnie jest na nas nastawiona, chce nam jak najbardziej utrudnić życie. W podobnej sytuacji jest Bayern, ale na przestrzeni lat pokazali, że są bardzo konsekwentną drużyną.
Mats Hummels ostatnio dosyć dosadnie skrytykował drużynę, mówił między innymi o braku determinacji. Zgadzasz się z nim?
MA: – Niby tak, niby nie. Wiem co Mats myśli, ale tydzień w tydzień grami z żądnymi naszej krwi przeciwnikami. Zobaczcie nawet jak grał z nami Wolfsburg. Jak zareagowaliśmy na ich nastawienie? Robiliśmy wszystko, aby ich zatrzymać. O to chodzi: zarówno młodzi, jak i starsi zawodnicy, ci uzdolnieni technicznie oraz ci przyzwyczajeni do destrukcji – wszyscy muszą dawać z siebie wszystko.
W sobotę gracie z Lipskiem. Jak podchodzicie do tego meczu, traktujecie go z podwójną uwagą? Koniec końców tu chodzi o miano numeru 2 w niemieckiej piłce.
MA: – Jeśli mam być szczery, nie sądzę, że Lipsk powinien być w ogóle nazywany drugą siłą Bundesligi. Odkąd gram w Dortmundzie, jeszcze ani razu z nimi nie przegraliśmy. Na przestrzeni ostatnich lat udowodniliśmy, że to my jesteśmy numerem dwa. Chcemy jeszcze raz to potwierdzić i zakończyć weekend z kolejnymi trzema punktami na koncie.
W zeszłym sezonie popełniałeś wiele błędów. Teraz wygląda na to, że jesteś tego świadomy. Jak sobie radzisz w stykowych sytuacjach?
MA: – Nie sądzę, żebym przez cały sezon grał źle. Oczywiście w pierwszej połowie sezonu moja forma odbiegała od oczekiwań, ale pozostałem krytyczny wobec samego siebie. Myślę, że runda wiosenna już była o wiele lepsza w moim wykonaniu. Dużo się uczę na słabszych meczach, naprawdę wyciągam masę wniosków i staram się być jeszcze lepszy.
Jak działa na ciebie krytyka?
MA: – Wszystko zależy od tego, czy jest ona konstruktywna. Krytyka nie zawsze jest krytyką. Najważniejszy jest sposób przekazania myśli. Jeśli krytykujący przekaże mi informację o tym, co robię źle i jak mogę to poprawić, potraktuję to bardzo pozytywnie. Samo uderzanie w człowieka nie jest dobrym rozwiązaniem.
Twój kontrakt z BVB wygasa w 2022 roku. Jakie są twoje plany na przyszłość?
MA: – Futbol jest jedną z tych dziedzin, w których wszystko obraca się o 180 stopni z dnia na dzień. Nie mam konkretnych planów na moją karierę. Obecnie żyję w miejscu, które przynosi mi ogromną satysfakcję. Na teraz chcę grać jak najwięcej i pomóc drużynie.
Czyli przedłużenie kontraktu jest prawdopodobne?
MA: – Zobaczymy, kiedy przyjdzie na to odpowiednia chwila. Mogę jedynie zapewnić, że będę w stałym kontakcie z odpowiednimi osobami.
Teraz pytanie bardziej prywatne: latem zostałeś ojcem, jest to twoje pierwsze dziecko. Jak to na ciebie wpłynęło?
MA: – Kiedy wracam do domu z treningu czy meczu, całkowicie się wyłączam. Patrząc w oczy syna zapominam o wszystkim, co mnie otacza. Maluch jest naprawdę rozpraszający. Uwielbiam czas z nim i moją żoną.
Drugie imię twojego syna to Malik. Czy istnieje jakieś powiązanie z Jadonem Sancho, który również nazywa się Malik?
MA: – Jego pełne imię to Aayden Malik Adebayo Akanji. Jadon rzeczywiście odegrał w tym rolę. Moje drugię imię to Obafemi, a w Afryce oznacza to po coś w stylu „kochany przez króla”. W arabskim Malik to król. Znalazłem między tym piękne połączenie. Rozmawiałem z nim o tym jeszcze w Marbelli.
I?
MA: – Bardzo mu się to spodobało, do dzisiaj nazywa go Malik.
Najwyraźniej dobrze się dogadujesz z Jadonem. Jak myślisz, mecz z Wolfsburgiem sprawił, że się przełamał?
MA: – Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, praktycznie codziennie rozmawiamy przez telefon. Mam wielką nadzieję, że coś w nim pękło. Bezpośredni udział przy dwóch bramkach dobrze mu zrobił, wiem to, bo już z nim o tym rozmawiałem. Wszyscy wiemy jakiego kalibru to zawodnik. Jeśli pójdzie za ciosem, ciężkie zadanie czeka obrońców rywali.
Twoja siostra Sarah jest członkinią Partii Socjaldemokratycznej w Zurychu. Przede wszystkim walczy o równe prawa kobiet, ty zaś otwarcie walczysz z rasizmem. Skąd wzięła się u ciebie ta odpowiedzialność polityczna?
MA: – To z pewnością ma coś wspólnego z afrykańskimi korzeniami. Nasza rodzina uczyła nas, że musimy angażować się w imię dobrej sprawy. Jestem dumny, że to robimy, na pewno się nie zatrzymamy.
Zwolennicy Donalda Trumpa zaatakowali Kapitol w Waszyngtonie. Nie martwisz się o to, co dzieje się aktualnie na świecie? Zginęło przecież aż pięć osób.
MA: – Tak, martwię się. To niesamowite, że w czasach demokracji ekstremiści zaszli aż tak daleko. Jako, że w pewnej części pochodzę z Afryki zastanawiam się, co by było, gdyby czarnoskóry przeskoczył przez płoty broniące Kapitolu. Szczerze, nawet nie chcę sobie tego wyobrażać. Już przeszłości czarnoskóre społeczeństwo było zabijane lub gnębione na terenie Stanów Zjednoczonych. Świat jest głęboko podzielony, to straszne.
Jakie są twoje sportowe i osobiste życzenia na 2021 rok?
MA: – Zdrowie. To jest najwyższy priorytet. A życzenia sportowe zostawię do siebie. Zobaczymy, czy się spełnią.