Na przestrzeni ostatnich dni, Jesse Marsch łączony był z objęciem jednej z dwóch najbardziej prestiżowych posad w niemieckim futbolu klubowym. W poniedziałek, podczas Gegenpressing Podcast, został wymieniony przez uczestników tego programu jako potencjalny następca Luciena Favra na stanowisku trenera Borussii Dortmund. We wtorek, oliwy do ognia dolali Sport Bild i Transfermarkt wypuszczając artykuł, który mówi, że BVB bacznie obserwuje byłego reprezentanta Stanów Zjednoczonych.
To jest już drugi przypadek, kiedy Marsch jest łączony z objęciem posady trenera jednego z największych niemieckich klubów. Mocno zainteresowanym klubem był Rasenballsport Lipsk, który szukał następcy Ralpha Hasenhüttla. Szefostwo RB było jednak zmartwione tym, że 46-latek nie ma doświadczenia na arenie międzynarodowej.
Koniec końców strony doszły do porozumienia. Ralf Ragnick został trenerem, a Jesse został sprowadzony z drużyny New York Red Bulls aby pełnić rolę jego asystenta. Marsch nie mógł postąpić lepiej.
Latem 2019 roku, kiedy zespół został przejęty przez Juliana Nagelsmanna a Ragnick został dyrektorem działu sportowego koncernu Red Bull, Marsch przeniósł się do Austrii. Konkretnie do Salzburga, gdzie został trenerem kolejnego zespołu spod znaku czerwonego byka, z którym świetnie zaprezentował się w Lidze Mistrzów i zdobył Puchar Austrii.
– Tak naprawdę, Bayern w Niemczech nie ma przeciwnika z krwi i kości. Oczywiście raz na jakiś czas pojawi się drużyna czy drużyny, które włączą się do walki o mistrzostwo. W obecnym sezonie były nimi Dortmund i Lipsk. Moim zdaniem, Borussia potrzebuje nowego trenera z innym spojrzeniem na ten sport, ale i przede wszystkim z innym temperamentem – stwierdził ekspert od niemieckiego futbolu, Chris Williams.
Williams wyraźnie wskazał na Marscha.
– Wszyscy widzieli, jak wstrząsnął drużyną podczas przerwy w meczu w Liverpoolu. Moim zdaniem, jeśli otrzyma odpowiednie narzędzia, stworzy w Bundeslidze świetną drużynę. Nie opieram swojej opinii na tylko jednym spotkaniu na Anfield, ale trzeba przyznać, że wykonali tam niesamowitą robotę - sprawili ogromne kłopoty zeszłorocznemu triumfatorowi Ligi Mistrzów – powiedział ekspert.
Umiejętność motywacji jest głównym aspektem, który sprawia, że Amerykanin jest łączony z Borussią Dortmund. Nagranie z przemówienia Marscha w Liverpoolu obiegło cały świat. Drużyna zeszła do szatni z trzema bramkami bagażu. Motywacja 46-latka sprawiła, że zawodnicy Salzburga niemal doprowadzili do comebacku. O zwycięstwie The Reds zadecydowały tylko detale, podopieczni Kloppa wygrali zaledwie 4:3.
Fenomen Jessego nie polega tylko na ogromnej charyzmie. Amerykanin jest wybitnie przygotowany taktycznie, styl jego zespołów można porównać do sposobu gry Ralfa Ragnicka.
– Bardzo często wymienialiśmy się własnymi spostrzeżeniami. Chcemy grać bardzo szybko. Obaj lubimy, kiedy nasze zespoły kontrolują przestrzeń na boisku. Naszym celem jest zabranie przeciwnikowi czasu i, wspomnianej wcześniej, przestrzeni. Dzięki temu jesteśmy niesamowicie niebezpieczni po odbiorze piłki – powiedział Marsch w wywiadzie dla portalu Transfermarkt.
Wniosek jest prosty - Marsch, podobnie jak inni trenerzy wychowani przez zespoły Red Bulla, lubi grać ofensywny futbol i kontrolować przebieg meczu. W wielu przypadkach ten system przypomina filozofię Jürgena Kloppa, w której w 2013 roku zakochał się cały piłkarski świat. Jeśli Borussia Dortmund zdecyduje się na zakończenie współpracy z Favrem, Jesse Marsch może być idealnym kandydatem do objęcia sterów po Szwajcarze.
Myślę jednak że jest to opcja warta rozważenia, jednak jak wspomniałem - ma swoje wady oraz zalety.
- - -
Bardzo proszę przestać krzyczeć. Dziękuję.
Moderator