Borussia Dortmund przegrała w Bremie z Werderem 2:3 i tym samym pożegnała się z Pucharem Niemiec 2019/20. Gole dla BVB strzelili Erling Haaland i Giovanni Reyna.
Dortmundczycy w pierwszej połowie głównie podawali piłkę między sobą i popełniali błędy, które skutkowały groźnymi sytuacjami Werderu. W 16. minucie Achraf Hakimi zanotował niepotrzebną stratę pod własną bramką. Strzał Milota Rashicy obronił Marwin Hitz, jednak do źle odbitej piłki dopadł Davie Selke i pewnym strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. W 30. minucie Marco Reus wybił tuż przed pole karne dośrodkowywaną z narożnika boiska futbolówkę. Leonardo Bittencourt skorzystał z okazji i przepięknym uderzeniem zza szesnastki podwyższył prowadzenie gospodarzy. Później kolejnego gola mógł strzelić Selke, ale były gracz Herthy Berlin przegrał pojedynek sam na sam z Hitzem.
Od razu po przerwie na murawie zameldował się Erling Haaland. Norweg dał nadzieję Czarno-Żółtym w 67. minucie, pokonując Jiriego Pavlenkę. W kolejnej akcji inny rezerwowy - Gio Reyna - mógł wyrównać, ale tym razem Czech popisał się jedną z wielu świetnych interwencji. Niewykorzystane sytuacje się mszczą. Bremeńczycy przy najbliższej możliwej okazji ponownie ucieszyli swoich kibiców. Tym razem na listę strzelców wpisał się Rashica. W 78. minucie Reyna oddał fantastyczny strzał z dystansu, po którym mógł cieszyć się z premierowego trafienia dla BVB. W końcowych fragmentach spotkania Borussia powinna wyrównać, ale Pavlenki nie potrafili pokonać Haaland, Sancho, Reus, Witsel czy Hummels. Ostatecznie dortmundczycy musieli uznać wyższość rywala i pożegnać się z rozgrywkami Pucharu Niemiec 19/20.
W 89. minucie na boisku pojawił się Emre Can, dla którego był to pierwszy występ w barwach BVB.
DFB-Pokal (Puchar Niemiec), 1/8 finału
WERDER BREMA ? BORUSSIA DORTMUND 3:2 (2:0)
Werder: Pavlenka ? Veljkovic, Vogt, Moisander ? Bittencourt, M. Eggestein, Klaassen, Friedl ? Osako (89. Bartels), Rashica (90.+5 Toprak) ? Selke (49. Sargent)
Rezerwa: Kapino, Groß, Sahin, J. Eggestein, Goller, Pizarro
BVB: Hitz ? Akanji, Hummels, Zagadou (66. Reyna) ? Hakimi, Witsel, Brandt, Schulz ? Reus (89. Can) ? Hazard (46. Haaland), Sancho
Rezerwa: Bürki, Dahoud, Götze, Balerdi, Piszczek, Schmelzer
Gole: 1:0 Selke (16., Rashica), 2:0 Bittencourt (30.), 2:1 Haaland (67., Brandt), 3:1 Rashica (70., Osako), 3:2 Reyna (78., Brandt)
Sędzia: Giudo Winkmann (Kerken)
Żółte kartki: Bittencourt, Moisander ? Schulz, Reus, Reyna
Stadion: Weserstadion (Brema)
Widzów: 42 100 (komplet)
Druga sprawa to forma Reusa a raczej jej brak. Jest cieniem samego siebie. Dziwi mnie to, że Haaland zmienia ciągle Hazarda a Reus wciąż jest na boisku. Pewnie chodzi o to, że jest kapitanem bo nie widzę innego racjonalnego powodu.
Obrona kolejny słaby mecz. Schulz jest strasznie słaby. Bramkarz zresztą też nie za pewny (taka sama klasa co Burki). Paradoksalnie dobrze, że taki mecz przytrafił się teraz i to w pucharze. W lidze nie ma miejsca na stratę punktów. Może trener otrzeźwieje i zaczniemy grać Haalandem od 1 minuty po to żeby wyrabiał automatyzmy z resztą drużyny. Szkoda, że nie pogra z Sancho zbyt długo bo byłby to niezły duet.
Fajny mecz. Będąc na siłowni, ćwicząc sobie, nim się spostrzegłem udzielił mi sie nastrój kibiców Bremy i zrobiłem się zielony. Nie żebym kibicował, ale dobrze się bawiłem oglądając Werder.
Druga połowa to zupełnie inna sprawa.
Myślę sobie tak. Gdyby za wyjątkiem Branda, Witsela i może Sancho wymienić pozostałych ośmiu na rezerwowych, to najpewniej wspomniani ławkowi strzeliliby po bramce i mielibyśmy 10:3.
Nie mogę patrzeć na grę Reusa...
Wygrała drużyna lepsza. Wykorzystała wszystkie słabości przeciwnika, który sam wystawił anty- jedenastkę i przegrał na własne życzenie.
Obecni piłkarze BVB (z nielicznymi wyjątkami) nie zasługują na tak wspaniałych kibiców (nie myśłałem o sobie).
Podoba mi się gra Branda
Nie zmienia to faktu, że w ofensywie BVB coś szwankowało szczególnie w pierwszej połowie. W tym meczu odczuliśmy brak napastnika.
Na minus niestety Hitz, pierwsza bramka to dobitka piłki, którą "wypluł" przed siebie, trzecia to błąd w ustawieniu.
Hakimi początkowo słabo, później tworzył zagrożenie w ataku.
Schulz na minus, głównie zagrania do tyłu, kartka i zmarnowane piłki w ofensywie.
Witsel i Brandt trzymali poziom.
Reus totalnie niewidoczny na boisku, Hazard podobnie. Do Sancho oprócz zmarnowanej akcji nie mam zastrzeżeń.
Na plus zmiennicy. Haaland ożywił grę, piłka go znajdowała. Specjalny plus dla młodego Reyny, który zadziwił mnie tym jak sprawnie odnalazł się w grze kombinacyjnej, a drybling i strzał przy bramce to mistrzostwo. Jest to małe pocieszenie po mocno przeciętnym meczu.
Pierwsza połowa przespana, dał się we znaki brak napastnika na boisku.
W drugiej były szanse, jednak piłka nie chciała znaleźć drogi do bramki. Trzeba też wspomnieć o skandalicznej decyzji sędziego, komedia.
1) Burki jest cienki? W takim razie Hitz to parodysta.
2) Zagadou zjada Hummelsa? Może w długości przyrodzenia. Fachu piłkarskiego to musi się uczyć podobnie jak Akanji
3) Schulz pokazuje na tle Guerreiro co oznacza w zespole rzemieślnik w miejsce technicznie grającego zawodnika. Był beznadziejny .
4) Witsel od czasu upadku ze schodów zapomniał jak się gra w piłkę
5) Hakkimi może jest szybki ale jak na wahadłowego nie umie grać defensywnie kompletnie nic
6) Reus to nieporozumienie od kilku spotkań. Już dawno powinien grzać ławkę lub fotele trybun. No cóż dziadzia zawsze go lubił
7) Hazard i Sancho nie mieli dziś dnia. Ten pierwszy nie był sobą a Sancho mimo wszystko kulka razy pokazał ze czas pakować walizki i spieprzac stad w trybie pilnym jeśli nie chce sobie zmarnować kariery.
8) Brandt kolejny mecz klasa w sobie. Harował jak wół do przodu i do tylu, spełniał role Witsela i Reusa (sic!)
9) Haaland chłop już dziś wie, ze trafił do zespołu bez ambicji i może się cieszyć ze w 2021 już go tu nie będzie. Chłopak ma serce do gry
10) Reyna, młodziutki koleś któremu bardziej się chciało już panu Reusowi. Ma umiejętności na 1 skład
11) Favre - dajmy spokój już temu panu bo on nie panuje nad niczym
Ps. Tem Rahica czy jak mu tam niech dwa razy się zastanowi czy chce iść do BVB
Ps.? Ten Kotlet zjadł dziś dziadka Favre taktycznie na sama przystawkę.
Kompromitujący wieczór
Do krytyków Hitz'a przypomnę, że gość również nie ma ciągłości meczowej a gdyby nie on to już po 40 minutach byłoby po meczu...
Również uważam że Marco powinien trochę dychnąć od pierwszej 11.
Szkoda, że nie mamy drugiego napastnika...
Niestety statystyki nie wygrywają meczu...
Nasi gracze od początku wychodzą od niechcenia i szybko dostają siate i trzeba nadganiać. Szkoda, bo to mógł być nasz jedyny puchar w tym sezonie.
Rzeczona siła zmieniła się w totalną bezsilność, z biegiem czasu przechodzącą we frustrację, indolencję i zwyczajną śmieszność. Przyszłość natomiast zaczęła przypominać nie tak odległą przeszłość, gdy nasze gwiazdeczki klepały pierdyliardy bezcelowych podań i traciły gole, gdy rywale zaczynali się tym klepaniem irytować.
Pierwsza połowa była najsłabszym okresem w grze BVB w 2020 roku oraz jedną z najgorzej rozegranych w całym trwającym sezonie. Nie da się o niej powiedzieć ani jednego dobrego słowa, ani nawet wskazać choćby jednego zawodnika Borussii, któryby w tym czasie nie zawiódł. 65% czasu przy piłce, 3 razy więcej wymienionych podań, sprokurowanie 6 fauli rywala przy zaledwie 2 własnych, nie przełożyło się kompletnie na nic. W ciągu tych 45 minut oddaliśmy 7 strzałów, z czego aż 5 tak słabych, że zostały zablokowane przez obrońców i nawet nie otarły się o stworzenie zagrożenia. Jak by tego było mało, jedyną w miarę sensowną próbę miał Hummels ze swoją pseudoprzewrotką rodem z ligi oldbojów, do której składał się dłużej niż nocna szafka produkcji szwedzkiej. Strzał niecelny to jeszcze lepsza komedia. Brandt przechwytuje piłkę, którą śmiało można było wypuścić na rzut rożny i spróbować rozegrać stały fragment, ale nie! Julian koniecznie musi, no po prostu musi się wykazać i strzelać z zerowego kąta. Efekt? Do przewidzenia, zresztą wszyscy widzieliśmy. Ciekawe, czy ta piłka się chociaż znalazła?
To, co nasi wyprawiali w ataku jest jednak i tak niczym w porównaniu z degrengoladą, jaka miała miejsce w obronie. Obie bramki Werderu tak naprawdę zostały im podarowane. Pierwszą oddaliśmy na skutek wylewu całej drużyny. W tej sytuacji nie można powiedzieć, żeby któryś z piłkarzy był mniej winny od kolegów, bo jedni mieli problem z poprawnym trafieniem w piłkę, a inni stali i patrzyli, jak gdyby wydarzenia na boisku ich nie dotyczyły. Gol ex-borusse, Bittencourta, to już był z kolei czysty kryminał. Jak można przy rzucie rożnym zostawić bez krycia niepilnowanych wszystkich, literalnie wszystkich piłkarzy przeciwnika znajdujących się poza obrębem pola karnego?! Leo miał mnóstwo czasu na wszystko, od przyjęcia piłki do złożenia się i posłania jej dokładnie tam, gdzie sobie zaplanował ? znów przy biernej postawie całej naszej ekipy. Jednym słowem patofutbol.
Swoje musiał tez dołożyć - a jakże! ? Hummels. W 44 min. Selke zakręcił nim chyba nawet mocniej niż Messi Boatengiem, bo na dużo większej przestrzeni. Dupsko uratował mu tylko Hitz, który raz w życiu utrzymał piłkę po strzale. Kolejny popis tak lubianego przez wielu zawodnika, który uszedł mu na sucho.
Żeby nie było, że ?wyróżniam? tylko osobnika traktowanego przez część naszej społeczności niczym święta krowa, pragnę nadmienić, że jego partnerzy z defensywy nie wyglądali wiele poważniej. Akanji zdążył już nas przyzwyczaić do swojego godnego pożałowania poziomu i niczym pozytywnym nie zaskoczył. Zagadou niby był troszkę pewniejszy, ale tuż po przerwie zaliczył koszmarnego babola, zagrywając piłkę wprost na klatkę piersiową jednego z bremeńczyków, mając wokół siebie jeszcze więcej miejsca niż nasz podobno najlepszy obrońca. Na marginesie, jeśli ktoś mówi, że naszym najlepszym stoperem jest Hummels, może i ma rację. Ale taką samą rację mają ci, którzy to miano przypisują Zagowi. Po prostu obydwaj są obecnie jak niedowidzący jednoocy w krainie ślepców?
Po zmianie stron było o tyle lepiej, że na boisku pojawił się Haaland. Po pierwsze dlatego, że jako jeden z nielicznych wykazał się odrobiną ambicji i chęci rozruszania tego geriatryczno-paralitycznego towarzystwa z drewniejącym Reusem na czele (w kontekście Marco Reusa słowo ?drewniany? brzmi niemal obrazoburczo, ale on w ostatnich meczach wygląda nie jak gwiazdor, a jak surowy technicznie przeciętniak. Piłki zagrywane do niego obijają mu się od nóg, dogrywaniu brakuje sensu, nie wspominając już o dokładności, strzelając znów bardziej przypomina siatkarkę niż piłkarza, a wykonywanie rzutów wolnych powinno mu zostać zabronione do odwołania). Po drugie zaś dlatego, że wpuszczając go na boisko tuż po przerwie Favre kolejny raz skapitulował ze swoim urojeniem pn. ?BVB może grać bez dziewiątki?. Już kiedyś pisałem, że pan trener niebezpiecznie dryfuje w kierunku łysiejącego wizjonera-instruktora, któremu wydawało się, że zrobi z Durma profesjonalnego piłkarza na poziomie czołówki Bundesligi.
Bez znaczenia dla mojej oceny trenera jest też fakt, że obie bramki zdobyli zmiennicy. Zresztą i Haaland, i Reyna mieli okazje do strzelenia kolejnych goli, nawet z łatwiejszych pozycji, niż te, które ostatecznie zamienili na bramki. Niestety zabrakło doświadczenia. Trochę szkoda, że nie udało im się któremuś z nich strzelić trzeciego gola, ale tak to już jest z młodymi zawodnikami: raz zadziwisz świat w sposób niespodziewany nawet dla ciebie, a po chwili nie domkniesz prostej akcji, bo piłka ci gdzieś ucieknie, albo zaplączesz się we własne nogi (jak kolejny z naszych młodzieńców, Sancho, po podaniu od Haalanda).
Problematyczna okazała się również postawa drużyny po zdobyciu gola kontaktowego. Wydawało się, że 67 min. to jeszcze nie za późno na odrabianie strat. Niestety, zamiast wlać w serca nadzieję i spowodować zwarcie szyków, gol sprawił, że zupełnie zgubiliśmy koncentrację, co zostało skarcone odpowiedzią Rashicy. Wielce wymowny jest fakt, że była to jedna z dwóch sytuacji brakowych Werderu po przerwie; z dwóch, przy piętnastu naszych! Cudowna bramka Reyny pozostała nam na otarcie skromnej męskiej łzy, która spłynęła po kilku policzkach?
W tej odsłonie ponownie naszą zmorą były zablokowane strzały. Nawet próby strzału z odległości kilku metrów. Na długo zapadnie mi w pamięć uderzenie Schulza, po którym odbita od obrońcy futbolówka znalazła się pod nogami Hitza. Nic dziwnego, że w takich okolicznościach szybko pojawiły się bezsensowne wrzutki w pole karne i próby indywidualnego cudowania, ale była to tylko oznaka postępującej bezradności.
Jak by mało było problemów i patologii w grze BVB, to swoje trzy grosiki musiał jeszcze dołożyć sędzia. O ile odesłanie w diabły Reusa (żółta kartka) domagającego się odgwizdania faulu, było zupełnie słuszne, bo pan kapitan dał się zastawić przeciwnikowi jak junior, a pretensje miał niczym sam CR7, czym tylko się ośmieszył, to sytuacja w polu karnym Werderu między Reyną a Moisanderem została rozstrzygnięta po prostu niesprawiedliwie. Może wszystko rozbija się o wytyczne, jakimi aktualnie kierują się w takich przypadkach sędziowie, ale jak dla mnie ten ustrojony na zielono patus powinien nie tylko z automatu wylecieć z boiska, ale też dostać długotrwałe zawieszenie. Co do Reyny ? OK, żółta się należała, bo nie był faulowany, ale to nie powinno usprawiedliwiać faktu, że Moisander wyciągnął do niego łapy. Przecież to jest analogiczna sytuacja jak z Zidane?em i Matterazzim w finale Mistrzostw Świata w 2006 roku.
Podsumowując, po tym, czego mieliśmy nieprzyjemność być przedwczoraj świadkami, trzeba jasno powiedzieć, że jak do tej pory w Nowym Roku graliśmy tylko z rywalami znacząco słabszymi od nas pod względem sportowym i organizacyjnym. Różnica między Werderem a Unionem, Kolonią i Augsburgiem polega na tym, że ci pierwsi potrafią ustawiać na swojej połowie ów osławiony autobus, a pozostali nawet z czymś tak elementarnym mają trudności (swoją drogą, BVB też powinna trenować taki wariant gry w defensywie, ale jak wcześniej zasugerowałem, nie mamy do tego odpowiednich wykonawców). Wychodzi więc na to, że potrafimy wygrywać tylko z tymi słabeuszami, którzy nie tylko nie umieją wymieć kilku celnych podań (Werder też tego nie umie), ale do tego brakuje im sportowych cojones.
O jakości tego ostatniego czynnika w wydaniu BVB zaczniemy się przekonywać już od najbliższego weekendu w Leverkusen, z przeciwnikami, którzy grają o coś więcej niż zachowanie na dłużej statusu bundesligowca.
O grze defensywy lepiej przemilczeć bo to jest poziom tragiczny podobnie jak kolejny słaby mecz w wykonaniu Reusa czy Hakimi'ego. Resztę w zasadzie lepiej przemilczeć.
flammen
Dokładnie też jestem podobnego zdania na temat oceny za ten mecz Zagadou, który wraca dopiero do zdrowia.