Borussia Dortmund zremisowała mecz 16. kolejki Bundesligi z RB Lipsk 3:3. Bramki dla BVB strzelili Julian Weigl, Julian Brandt oraz Jadon Sancho.
Pierwsze minuty rozgrywanego w Dortmundzie spotkania były dosyć spokojne, a drużyny badały się nawzajem. Wynik meczu uległ zmianie w 23. minucie. Julian Weigl oddał silny strzał zza pola karnego i po błędzie bramkarza gości, Petera Gulacsi'ego, piłka znalazła się w bramce. W 34. minucie Jadon Sancho zagrał dokładnie do Juliana Brandta, który świetnie zabrał się z futbolówką i podwyższył prowadzenie gospodarzy. Tuż przed przerwą zawodnicy Lipska mogli pokonać Romana Bürkiego, jednak ten dwukrotnie bardzo dobrze interweniował.
Pierwsze minuty drugiej części gry stały pod znakiem tragicznych w skutkach błędów piłkarzy Borussii. Najpierw Bürki wybiegł daleko poza własną bramkę i zanotował fatalne zagranie głową, w efekcie czego Timo Werner miał doskonałą szansę na zdobycie bramki kontaktowej. Okazji tej nie zmarnował, a w szeregi dortmundczyków wkradła się nerwowość, co przełożyło się na kolejny niewymuszony błąd. Tym razem Brandt podał piłkę prosto do Wernera, a ten nie zmarnował sytuacji sam na sam z bramkarzem i doprowadził do remisu. Taki wynik nie trwał długo, bo już dwie minuty później Sancho przyjął dobre zagranie od Reusa i ze stoickim spokojem wyprowadził Borussię na prowadzenie. W 78. minucie obrona BVB przepuściła górną piłkę, w skutek czego po dobitce Patrika Schicka futbolówka znalazła się w siatce. Wynik spotkania do ostatniego gwizdka pozostawał otwarty, jednak ostatecznie obie drużyny muszą zadowolić się jednym punktem.
W 71. minucie boisko z kontuzją opuścił Jadon Sancho. Dokładna diagnoza urazu 19-latka wkrótce.
BORUSSIA DORTMUND ? RB LIPSK 3:3 (2:0)
BVB: Bürki ? Akanji, Hummels, Zagadou ? Hakimi, Brandt, Weigl, Guerreiro (84. Schulz)? Sancho (71. Piszczek), Reus, Hazard
Rezerwa: Hitz, Dahoud, Alcácer, Götze, Balerdi, Morey, Bruun Larsen
RBL: Gulacsi ? Mukiele, Klostermann, Upamecano, Halstenberg ? Demme ? Sabitzer (70. Cunha), Laimer ? Poulsen (62. Schick), Forsberg (46. Nkunku), Werner
Rezerwa: Mvogo, Haidara, Ilsanker, Lookman, Wolf, Ampadu
Gole: 1:0 Weigl (23., Guerreiro), 2:0 Brandt (34., Sancho), 2:1 Werner (47.), 2:2 Werner (53.), 3:2 Sancho (55., Reus), 3:3 Schick (78., Mukiele)
Sędzia: Tobias Stieler (Hamburg)
Żółte kartki: brak
Stadion: Signal Iduna Park (Dortmund)
Widzów: 80 200
Przed meczem remis wydawał się całkiem dobrym dla nas rozstrzygnięciem. Jak by nie patrzeć, przyjechał lider Bundesligi, mający w składzie kilku godnych pozazdroszczenia zawodników oraz jednego z najbardziej rozchwytywanych trenerów na rynku, nie tylko niemieckim. Niestety przebieg spotkania mocno rozbiegł się ze wszystkimi założeniami teoretycznymi i przewidywaniami mniej lub bardziej wartych wysłuchania ekspertów. W pierwszej połowie BVB zupełnie stłamsiła Lipsk, czego ? muszę przyznać ? nie spodziewałem się nawet w najbardziej optymistycznych wariantach. Prowadzenie 2:0, kilka sytuacji na kolejne gole, gra na pełnej koncentracji w obronie, która zaowocowała brakiem indywidualnych błędów oraz zaledwie jeden strzał Lipska, znakomicie wybroniony przez Burkiego. Wszyscy nasi piłkarze doskonale wiedzieli, co i jak mają robić na boisku. Ogromne wrażenie zrobiła na mnie gra Reusa w destrukcji. Zanotował 2 skuteczne, czyste, choć agresywne odbiory. Obie bramki zdobyliśmy po znakomitych, składnych akcjach. Najpierw Weigl po raz pierwszy od niepamiętnych czasów błysnął w pozytywny sposób, a na zachowanie Brandta przy golu na 2:0 po prostu zaniemówiłem. To była rewelacja! W takim momencie zachować tyle spokoju, obrócić się z piłką w polu karnym lidera BL i umieścić ją dokładnie tam, gdzie się planowało - po prostu chapeu bas! Również dogranie, jakie otrzymał od Sancha było najwyższej próby. Wystarczyło tylko utrzymać ten stan rzeczy po przerwie?
Nie ma żadnych racjonalnych argumentów tłumaczących, dlaczego w 7 minut zmarnowaliśmy cały wysiłek włożony w grę w pierwszej połowie. Po prostu nie ma! Nie ma też żadnego usprawiedliwienia dla głupoty, jaką wykazali się Burki i Brandt. Na poziomie BL takie zachowania nie mają prawa się zdarzać, nieważne czy pada deszcz lub śnieg, ani czy trwa właśnie inwazja kosmitów z planety Melmac.
Roman zanotował przed zmianą stron kilka bardzo dobrych wyjść, ale do piłek granych po ziemi. Poczuł się zbyt pewnie i postanowił pójść krok dalej i sobie porozgrywać futbolówkę głową. Ktoś na shoutboksie pisał, że piłka ześlizgnęła mu się po włosach, bo była mokra. Jest to kompletna bzdura. Romek wpadł na genialny pomysł odegrania jej w bok, do nadbiegających Zagadou lub Rafała. Na tych samych powtórkach, na których ktoś dopatrzył się rzekomego kiksa fryzurą, widać doskonale (z kamery za bramką), że zagranie Burkiego było w stu procentach intencjonalne, a nie na skutek ? jak to się dziś mówi ? przykariusowania. Ułożenie ciała wskazuje na to jednoznacznie, co tym bardziej obciąża Szwajcara za utratę gola.
Popis Brandta jest jeszcze bardziej irracjonalny niż w przypadku Burkiego. Jak to możliwe, żeby w tym samym meczu wykazać się znakomitą koordynacją wzrokowo-ruchową i jednocześnie tak niewyobrażalnym poziomem drewnaictwa? Jeśli ktoś z Was miał przyjemność czytać ?Pana Lodowego Ogrodu? bez trudu odnajdzie analogię z końcówką pierwszego tomu. Jeśli nie ? serdecznie zachęcam do lektury. Świetna książka.
Nadzieje w serca kibiców na stadionie i na całym świecie wlała jeszcze bramka Sancha, ale niewykorzystanie kolejnych kilku okazji do wyjścia na dwubramkową przewagę oraz brak odpowiedniej reakcji ze strony Favre?a nie pozwoliły nam dowieźć zwycięstwa do końca. Gol na 3:3 wisiał w powietrzu co najmniej od 75 minuty, gdy najpierw Hummels, a chwilę po nim Guerreiro zanotowali głupie i niebezpieczne błędy. No i wreszcie stało się to, co musiało się stać. Bramka wyrównująca dla Lipska, podobnie jak dwie pierwsze, padła bardziej dlatego, że nasza obrona pokpiła sprawę, tym razem zbiorowo, niż dlatego, że goście przeprowadzili dobrą akcję. Ta sytuacja była do uratowania. Swoją drogą zastanawiam się, co czują teraz osoby, które śmiały się z możliwości zakontraktowania Patricka Schicka. Był zbyt słaby, żeby dołączyć do BVB, ale na to, żeby wyrwać jej punkty już nie?
Wracając do tematu winy Favre?a za brak zwycięstwa, to moim zdaniem jest ona znaczna. Oczywiście jasne jest, że trener nie może nic zaradzić na indywidualny kretynizm czy też zaćmienie umysłu swoich zawodników, ale gdy sami wychodzą z opałów, powinien wspomóc ich odpowiednimi zmianami. Tych niestety zabrakło. O ile wprowadzenie Piszczka w miejsce kontuzjowanego Sancha i przesunięcie wyżej Hakimiego da się jeszcze jakoś w miarę sensownie uzasadnić, to wypatrywanie cudu i zwlekanie z kolejnymi roszadami, podczas gdy Reus jest totalnie bezproduktywny (w końcówce zaczął wręcz przeszkadzać), niewiele lepszy Hazard oraz tykająca bomba zegarowa nazwiskiem Weigl, jest nie do obrony. Zmiana oddychającego rękawami Rafała już po stracie trzeciej bramki oraz niewykorzystanie trzeciej opcji mając na ławce Alcacera, Larsena czy nawet Gotzego, zdają się zaprzeczać temu, co napisałem po poprzednim meczu o tym, że Favre to myślący człowiek. Znów w najtrudniejszym momencie nie po prostu nie podołał. Zachował się, nie przymierzając, jak Smuda na Euro2012.
Co do sędziowania, mam jedno zastrzeżenie. W 26 min. Hummels został uderzony łokciem w tył głowy, czego nie zauważył an sędzia główny, ani nikt z asystentów, w tym oczywiście sędziowie na VARze. Był to celowy, bezmyślny faul, który mam nadzieję, że zostanie w jakiś sposób ukarany przez DFB, w końcu było to bezsensowne narażenie czyjegoś zdrowia.
Po 16 kolejkach znaleźliśmy się na jakże zaszczytnym czwartym miejscu z czterema punktami straty do Lipska i Gladbach. Wyprzedził nas również Bayern, który pokazał, jak należy rozgrywać końcówki trudnych spotkań. Co więcej, tylko faktowi, że Schalke grało z podnoszącym się powoli Wolfsburgiem i straciło punkty na trudnym terenie, zawdzięczamy zachowanie miejsca gwarantującego spełnienie naszego ? pozwolę sobie leciuteńko zakpić z Pana Prezesa ? celu minimalno-nadrzędnego.
Już jutro czeka nas ostatni mecz w 2019 roku, po którym będziemy mogli trochę odpocząć, od tych wszystkich, nie zawsze oczekiwanych i zasłużonych, emocji, jakie zaserwowali nam w kończącej się rundzie nasi ulubieńcy. Dobrze, że gramy na inaugurację kolejki, bo dzięki temu owego odpoczynku będzie ciut więcej.
Czego możemy się spodziewać po wyjeździe do Hoffenheim? Podobnie, jak w całym kończącym się roku przy okazji meczów z udziałem BVB ? literalnie wszystkiego. Być może nawet wspomnianej powyżej inwazji kosmitów?