Borussia Dortmund pokonała Fortunę Düsseldorf 5:0 w meczu 14. kolejki Bundesligi. Na listę strzelców wpisali się Marco Reus (2), Jadon Sancho (2), oraz Thorgan Hazard.
Od pierwszego gwizdka arbitra piłkarze BVB narzucili własny styl gry. Oddawali wiele strzałów na bramkę Zackary'ego Steffena, jednak piłka nie chciała znaleźć się w siatce. Amerykanin został pokonany krótko przed przerwą, gdy Marco Reus otrzymał dokładne podanie od Łukasza Piszczka i pewnym strzałem wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie.
Po zmianie stron dortmundczycy nie zamierzali odpuszczać. Agresywny pressing i starannie konstruowane akcje przekładały się na sytuacje bramkowe. W 52. minucie do bramki trafił Jadon Sancho, jednak po analizie VAR odgwizdano spalonego. Każde kolejne trafienie piłkarzy BVB było już zgodne z przepisami. W 58. minucie Sancho wypuścił lewym skrzydłem Thorgana Hazarda, który po chwili technicznym strzałem podwyższył prowadzenie gospodarzy. 5 minut później po koronkowej akcji na listę strzelców wpisał się Sancho. Następnie z bliskiej odległości Steffena pokonał ponownie Reus. Wynik spotkania ustalił w 74. minucie Jadon Sancho, kompletując tym samym, tak jak wcześniej kapitan BVB, doppelpacka.
Zawodnicy Borussii Dortmund wystąpili w dzisiejszym meczu w specjalnych strojach, które przygotowano z okazji 110 lat węgla i stali w Zagłębiu Ruhry.
Wartym uwagi jest również fakt, iż 78. minucie na boisku pojawił się Leonardo Balerdi. Dla 20-latka był to debiut w barwach BVB w oficjalnym meczu. Z kolei pośród rezerwowych znalazł się występujący na co dzień w zespole U19, Giovanni Reyna.
BORUSSIA DORTMUND ? FORTUNA DÜSSELDORF 5:0 (1:0)
BVB: Bürki ? Piszczek (78. Balerdi), Akanji, Zagadou ? Hakimi, Witsel, Brandt (78. Dahoud), Guerreiro ? Reus (73. Götze), Sancho ? Hazard
Rezerwa: Hitz, Alcácer, Schulz, Morey, Reyna, Weigl
F95: Steffen ? Zimmermann, Hoffmann, Adams, Gießelmann ? Zimmer (59. Kownacki), Bodzek, Thommy (67. Barkok) ? Baker (67. Fink), Morales ? Hennings
Rezerwa: Kastenmeier, Contento, Ampomah, Bormuth, Tekpetey
Gole: 1:0 Reus (42., Piszczek), 2:0 Hazard (58., Sancho), 3:0 Sancho (63., Reus), 4:0 Reus (70., Hazard), 5:0 Sancho (74., Hakimi)
Sędzia: Daniel Siebert (Berlin)
Żółte kartki: ? Zimmer, Zimmermann, Morales
Stadion: Signal Iduna Park (Dortmund)
Widzów: 81 365 (komplet)
To był w końcu dobry mecz, w którym strzelili odpowiednią do klasy rywala liczbę bramek. Poziom skuteczności podań robi wrażenie, podobnie jak szybkość gry.
Teraz liczyć i wierzyć, że to nie łabędzi śpiew tylko powrót do formy i odrodzenie Borussii. Gdyby udało im się wygrać do końca rundy, to nastroje na pewno byłyby lepsze.
Widać też wg mnie brak meczu w środku tygodnia, potrenowali na spokojnie i jest efekt. Jeszcze raz brawa dla drużyny.
Reus wreszcie mecz na miarę swoich możliwości, skrzydła dziś szalały to małe słowo, Jadon i Thorgan nawijali jednego po drugim. Brandt mistrzowski mecz w jego wykonaniu! W końcu chłop grał tam gdzie jego miejsce. No i przede wszystkim!! Zagadou !! Jak ten chłop za tydzień nie wyjdzie w podstawowym składzie kosztem Hummelsa to przysięgam że ze Śląska na piechotę do Dortmundu idę żeby Lucianowi w czoło strzelić, gość ma taki potencjał że szok.
Brawo drużyna, brawo Lucian :O zmiana formacji na duży plus :)
Ogólnie chciałbym, aby w kolejnym meczu czyli ze Slavią oraz następnym w Bundeslidze z Mainz blok defensywny wyszedł właśnie z Zagadou i Akanji'm. Warto podkreślić, że młody stoper jest w dobrej formie i z nim defensywa gra (co jest warte zauważenia i pochwalenia) na "zero" oraz bez większej nerwowości co generalnie cieszy szczególnie w kontekście defensywy z perspektywy ostatnich gier, gdzie praktycznie w ciemno można było założyć, że BVB straci conajmniej jednego gola.
Na plus na pewno zero straconych goli skuteczność Reusa oraz Sancho no i genialna wręcz gra Hazarda, a także debiut Belardi'ego (w końcu).
W moim odczuciu tylko druga połowa była bardzo dobra. Pierwsza przypominała wiele dotychczasowych meczów czyli przewaga w posiadaniu piłki, brak kreatywności, okazji strzeleckich i pomysłu na rozbicie szczelnej defensywy rywala. Wyobraźcie sobie sytuację w której do przerwy jest 0:0, w drugiej połowie obraz gry się za wiele nie zmienia a Fortuna strzela farfocla?
Przestrzegam tych, którzy już widzą Hummelsa na ławce rezerwowych a Zagadou jako lidera defensywy. Graliśmy z ogórkami, Fortuna nie wywierała ŻADNEJ presji (chyba najsłabszy rywal z jakim do tej pory graliśmy). Nie mam wątpliwości, że to talent ale Hummels to dla Zagadou profesor od którego się może wiele nauczyć. Moim zdaniem Zagadou powinien dostać kilka meczów pod rząd w parze z Hummelsem. Widać, że Akanji jest w słabej formie. Nie rozwija się tak jak wszyscy sądzili, możliwe że to max co może zaoferować. Jest w tej chwili najsłabszym ogniwem w obronie.
Generalnie bardzo spodobał mi się manewr ze zmianą ustawienia. Bardziej wykorzystujemy tu potencjał zawodników tj. Hakimi, Guerreiro oraz Brandt. Uważam, że Brandt to główny architekt tego zwycięstwa. Robił przewagę udanym dryblingiem w środku pola oraz zagrywał dobre piłki.
Z innych pozytywów to debiut Balerdiego oraz kolejny dowód na to że z Dahouda nic nie będzie.
Po tym, co zobaczyłem wczoraj, zaczynam nabierać przekonania, że w Borussii są jednak osoby myślące i starające się wyciągać nie tylko teoretyczne wnioski z popełnianych błędów, ale również implementować odpowiednie rozwiązania praktyczne. Tych ostatnich było dziś widać szczególnie dużo. Nie zgadzam się przy tym z opiniami, że wypadliśmy dobrze, bo mieliśmy jak dotychczas najsłabszego przeciwnika. Nie ma bowiem większej różnicy między ekipą z Dusseldorfu a Kolonią, Paderbornem, Mainz czy klubami z Berlina. Wszystkie są jednakowo przeciętne, wszystkie grają w Bundeslidze nieco na wyrost, a mimo to z niektórymi z nich mieliśmy w tym sezonie ciężkie przeprawy, a nawet schodziliśmy z boiska upokorzeni (spotkania z Unionem i Paderbornem okryły nasze gwiazdy wstydem).
Jedną z najbardziej rzucających się w oczy zmian, czy raczej nowości taktycznych były częste strzały z dystansu. Nie przypominam sobie meczu, w którym nasi gracze tak intensywnie próbowali uderzać sprzed linii pola karnego. W zdecydowanej większości były to co prawda strzały na wiwat, ale próby Reusa, Guerreira oraz bomba Zagadou na początku drugiej połowy zmusiły bramkarza przyjezdnych do poważnego wysiłku. Z nieco bliższej odległości w 10. minucie strzelał Reus , finalizując pierwszą groźną akcję BVB we wczorajszym spotkaniu. Można powiedzieć, że miał pecha, bo wszystko zrobił jak należy, a mimo to Zack Steffen był górą. Moim zdaniem 8 na 10 takich prób zakończyłoby się golem.
Druga istotna zmiana In plus w naszej grze to postawienie na maksymalnie uproszczone metody prowadzenia akcji poparte dużą dawką konsekwencji i skupienia na swojej robocie, o co poprzednio też bywało ciężko. Rozgrywaliśmy dokładnie, bez irytującego kombinowania, holowania piłki i kiwek dla samego faktu zrobienia kiwki. Wymieniliśmy prawie 1000 podań przy 330 przeciwnika. Bardzo dobrze przesuwaliśmy się, zwłaszcza w ataku, opartym na zachowaniu ciągłości. Nawet gdy goście przecinali podania, to nie mogli na trwałe opanować piłki, bo momentalnie byli otaczani przez 2-3 naszych i futbolówka wracała na obwód.
Trzeci pozytyw to kwestia reagowania na faule ze strony przeciwnika. Fortuna należy do grona zespołów mających poważne problemy z wymienieniem kilku celnych podań z rzędu, co i wczoraj było łatwe do zauważenia i przekształcenia we własny atut. Tacy drwale regularnie uciekają się do łamania przepisów, czasem robią to w sposób otwarty, innym razem bardziej dyskretnie. Powielekroć zdarzało się, że 2-3 takie wejścia sprawiały, że nasi gracze tracili zapał do gry. Dotyczy to głównie Sancha, ale Hazardowi czy Reusowi także parokrotnie ostro grający rywale wybijali futbol z głów. Tym razem się tego ustrzegliśmy, choć wszystkie trzy faule ukarane kartkami oraz stempel Henningsa na stopie Thorgana były takimi właśnie typowymi ?zniechęcaczami?. Wpływ na to miały w takim samym stopniu decyzje sędziego Sieberta (swoją droga powinien on dostać wysoką ocenę, gdyż nie starał się być najważniejszy na boisku, a wszystkie decyzje, jakie podjął, łącznie z nieuznaniem jednej z bramek po spalonym, były w stu procentach prawidłowe), co postawy BVB. Nie było wymachiwania rękami, prób wchodzenia w buty arbitra, a zamiast tego, gdy zachodziła taka potrzeba, potrafiliśmy ?odwdzięczać się pięknym za nadobne?, pokazując pazurki, a raczej twarde łokcie. Na marginesie, faul Zimmera został wyceniony na żółtą kartkę tylko dlatego, że miał miejsce na samym początku spotkania. Myślę, że w okolicach 60. minuty po takim wejściu byłaby bezpośrednia czerwień.
Wszystkie te zmiany przełożyły się na to, co w futbolu najważniejsze: na skuteczność w wykańczaniu sytuacji strzeleckich. Zdobyliśmy 5 goli ? po raz pierwszy od inauguracyjnego meczu z Augsburgiem, a oprócz tego stworzyliśmy sobie kilkanaście sytuacji bramkowych, w tym dzięki wspominanym już strzałom z dystansu. Warto też zwrócić uwagę na to, co ?zagrało? przy każdym z goli, ponieważ za każdym razem było to coś innego.
O zdobyciu pierwszego zdecydował doskonały timing podania Brandta do Piszczka, który z kolei dostrzegł Reusa wychodzącego na czystą pozycję jednocześnie kontrolując ustawienie obrońców. Zagranie Brandta było tym cenniejsze, że wcześniej to właśnie on miał stosunkowo największe problemy z precyzją. Ponadto ta bramka była udokumentowaniem naszej dominacji w pierwszej połowie i nagrodą za konsekwencję.
Przy drugim znów wszystko zaczęło się od Juliana (podobnie zresztą jak przy nieuznanym golu, gdy rozprowadził akcję z głębi pola). Tym razem odegrał do Sancha, a ten wyprowadził na czystą pozycję Hazarda. Belgowi pozostało tylko wywiązać się z roli napastnika, co uczynił wzorowo, oddając odpowiednio silny i celny strzał.
Gol na 3:0 padł po dwójkowej akcji Sancho-Reus, zakończonej przez Anglika. Chciałoby się powiedzieć: ?nareszcie!? Nareszcie efekt w postaci gola przyniosło powtarzane z uporem maniaka odegranie piłki spod linii końcowej do partnera podążającego za akcją. Wydaje się, że takie właśnie podania są wałkowane na treningach do znudzenia, a gdyby nasi gracze z jakiegoś powodu lunatykowali, to mogliby je odtwarzać nawet śpiąc?
4:0 to typowy Dortmund w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu: szybki odbiór piłki, kontra i finisz. Tym razem odrobinę fartowny, bo Steffen mógł zatrzymać strzał Reusa.
Ostatnia bramka to natomiast wynik? chęci do gry mimo wysokiego prowadzenia. Hakimi nie odpuścił pojedynku biegowego z obrońcą gości, wygrał to starcie, opanował piłkę i wyłożył ?patelnię? Jadonowi.
Mimo najbardziej okazałego zwycięstwa w sezonie zawsze znajdą się pewne mankamenty, zmuszające do analizy i pozwalające na dalszy rozwój.
Najistotniejszym pozostaje jeden, ten sam i niezmienny: brak rasowego napastnika. Wczoraj oczywiście doskwierał on jedynie do momentu otwarcia wyniku - potem zrobiło się znacznie łatwiej, jednak w 33. minucie, gdy Steffen nie był w stanie wyłapać dośrodkowania Reusa i ?wypluł? piłkę przed siebie, mając na boisku typowego łowcę, sępa, lisa, czy jak tam jeszcze nazywa się napastnika, moglibyśmy wyciągnąć z takiej akcji o wiele więcej. Podobnie po rykoszecie w doliczonym czasie pierwszej połowy.
Druga sprawa to brak rezerwowych pozwalających zachować jakość pierwszego składu wraz z upływem czasu i utratą sił. Dahoud to bez wątpienia największe rozczarowanie w naszym zespole. Chłopak może i ma papiery na poważne granie, ale trzyma je w jakimś zamkniętym na cztery spusty sejfie? Nie ma go może jeszcze co skreślać, ale uważam, że rundę wiosenną powinien spędzić w klubie, w którym nie ma tak wielkiej presji wyniku jak w BVB. Jemu minuty na boisku są potrzebne jak tlen, a u nas ich zbyt wiele nie dostanie. Z kolei temat przydatności Gotzego został już omówiony pod każdym możliwym kątem i nie ma sensu go odgrzewać. Akcja, w której jeden z naszych dzisiejszych zmienników blokuje strzał drugiego tyłkiem, była na swój sposób groteskowa?
Cieszy natomiast pojawienie się na boisku Balerdiego.Jego wejście w miejsce Piszczka to taki symboliczny moment zmiany pokoleniowej w defensywie Borussii.
A jeśli już mówimy o obronie, to wreszcie, po wielu miesiącach przyszedł czas, w którym mam za co pochwalić Zagadou. Do tej pory jego obraz w moich oczach determinowała zawalona druga bramka we Frankfurcie (nie potrafił wybić piłki sprzed pola karnego) oraz to jak kiepsko radził sobie z panami o okazałych piwnych brzuszkach (Schweinberg na start przygotowań do trwającego sezonu). Wczoraj był jednak szefem naszej linii defensywnej, a sposób, w jaki poradził sobie z Kownackim pod koniec spotkania daje podstawy sądzić, że jego rozwój przebiega jak najbardziej prawidłowo.
Poza tym, że BVB wykonała swoją pracę w świetny sposób, wyniki bezpośrednich rywali również są dla nas satysfakcjonujące. BMG wygrała z Bayernem, a niezła seria Schalke zakończyła się w Leverkusen, co wywindowało nas na trzecie miejsce w tabeli. Do końca rundy zostały nam trzy ligowe spotkania. Jedno teoretycznie łatwe (za tydzień z Mainz), jedno teoretycznie trudne i kluczowe dla końcowego układu tabeli (RB Lipsk) oraz jedno, po którym możemy się spodziewać dosłownie wszystkiego (Hoffenheim). Jeśli zagramy w tych meczach na takim poziomie jak wczoraj, to cały sezon, a razem z nim posada obecnego trenera i strategia (nienawidzę słowa ?wizja?) prowadzenia klubu będą jeszcze do uratowania.
Przeczytałem cały Twój komentarz, zgadzam się niemal ze wszystkim. Chciałbym jeszcze poznać Twoje zdanie na temat formacji i trenera? O tym nie wspomniałeś.
trenera zaliczam do grona osób, o których wspominam w drugim akapicie. Potrafił wyciągnąć trafne wnioski z ostatnich niepowodzeń. Nie można powiedzieć, żeby coś się zmieniło diametralnie, ale też bez ingerencji Favre?a w niektóre aspekty poprawa nie byłaby możliwa. Za jedną z tych rzeczy trzeba uznać formację, o co pytasz. Sam wybór ustawienia nie był może aż tak istotny jak personalia.
Linię defensywną tworzyli dwaj typowi stoperzy: Akanji i Zagadou oraz prawy obrońca Piszczek. Do tego na wahadłach grali kojarzeni głównie z bronieniem Hakimi i Guerreiro. Teoretycznie więc pięciu piłkarzy, których głównym celem było strzec dostępu do własnej bramki. W rzeczywiści aż trzech z nich więcej sił zostawiło w ataku, wspierając napastników i rozgrywających. Ci z kolei chętnie wymieniali się pozycjami, co naturalnie dezorientowało obronę Fortuny.
Słowem, taktyka, a więc i dobór formacji, oparta była na założeniu: gramy tym, co mamy najlepszego w danej chwili; przyniosło to doskonałe efekty. Dlatego tez nie będę się upierał, że jakieś konkretne ustawienie, czy to 3-4-3, 3-5-2 czy 5-3-2 było kluczem do zwycięstwa. Była nim elastyczność i umiejętność poprawnego reagowania na bieżące wydarzenia na boisku.
Zgadzam się również z tym, że wymienność pozycji naszego ofensywnego trio w tym meczu, robiło ogromne zamieszanie w drużynie gości.
Bardzo cieszy też postawa Brandta, który wg mnie zagrał jeden z lepszych meczów w naszych barwach.