Słaby występ w Monachium, arogancja, lekceważenie zasad: czy Jadon Sancho stoi w obliczu pierwszego poważnego kryzysu w swojej karierze?
W sobotę o 20.47, szybkim krokiem, nie rozglądając się na boki z głęboko założonym kapturem Jadon Sancho bez słowa opuścił stadion. Nic nie mówiąc, nic nie słysząc, nic nie widząc chciał jak najszybciej znaleźć się poza Allianz Arena. Nic dziwnego, że po tym występie oceniono go na 6. Na boisku był tylko 36 minut, a zawiódł na całej linii: głównym zadaniem młodego Anglika nyło wywieranie presji, zmuszanie do błędów Alphonso Daviesa - stało się dokładnie odwrotnie. Sancho przegrał 9 z 12 pojedynków z Kanadyjczykiem, a poza tym 13 razy stracił piłkę - w tym tę, po której Borussia straciła pierwszą bramkę.
Głęboko na własnej połowie Sancho pozwolił sobie na drybling przeciwko Daviesowi i Müllerowi, po czym stracił piłkę. Jakby tego było mało, po prostu odpuścił pojedynek z Joshuą Kimmichiem. Zamiast mentalnej złości, Sancho okazywał obojętność. Favre zanim osiągnął maksimum wytrzymałości, obserwował coraz groźniejsze ataki Bayernu jeszcze przez 15 minut. Nie miał wyboru, musiał zareagować przed przerwą.
Trener BVB zakończył program ochrony młodego talentu kilka tygodni temu, kiedy ukarał spóźniony powrót Sancha ze zgrupowania tymczasowym zawieszeniem. Pobyt w Monachium znów nie był zbyt kolorowy dla Szwajcara, który nie powstrzymał się przed kolejną krytyką Sancho: "Po prostu dzisiaj nie było wystarczająco dobrze". To była wypowiedź skierowana bezpośrednio w stronę niespełna 20-letniego Anglika.
Coraz bardziej oczywiste jest to, że Sancho od pewnego czasu znajduje się na nieodpowiedniej ścieżce i - co najgorsze - coraz bardziej się na niej zadomawia. Dziewięć punktów w klasyfikacji kanadyjskiej przy rozegranych dziewięciu meczach (trzy bramki, sześć asyst) to wciąż imponujący wynik, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że osiem z nich zebrał jednak w pierwszych pięciu spotkaniach. Potem udało mu się zdobyć tylko jedną asystę we Freiburgu po wejściu z ławki. Pozytywne aspekty - tj. m. in. comeback przeciwko Interowi - są coraz częściej wyjątkiem, a nie regułą.
Takie zachowanie Sancha nie jest jednak nowością w Dortmundzie. Już w swoim pierwszym sezonie wielokrotnie się spóźniał na treningi, czego wynikiem było m. in. tymczasowe przeniesienie do drużyny U23. Dotychczasowe środki dyscyplinarne ewidentnie nie przyniosły żadnej trwałej poprawy.
"Jadon szybko dorósł, ale wciąż musi się jeszcze wiele nauczyć" - powiedział Michael Zorc zapytany o Sancho, którego opisał jako "dobrego chłopca". Podsumowując - Jadon powinien zabrać się za naukę, bo w przeciwnym razie grozi mu pierwszy poważny upadek jego wciąż młodej kariery.
W obecnej formie należy mu się w najlepszym przypadku ławka - a i to za dużo dla niego.
Smarkacz, żeby nie powiedzieć gówniarz, jest przede wszystkim pracownikiem klubu, ma z tego tytułu określone obowiązki. Jedyne, co klub musi w tej sytuacji zrobić, to wymusić na nim ich wypełnianie. Jak ma to zrobić? Każdy sposób będzie dobry, o ile będzie skuteczny. Liczy się przede wszystkim końcowy efekt. Na marginesie, gdyby nie to, że BVB jest mimo wszystko klubem z Niemiec, powiedziałbym, że jeśli metody faszystowskie zawodzą, zawsze można przejść do nazistowskich, ale tak nie powiem...