Borussia Dortmund zremisowała na własnym stadionie z Club Brugge 0:0 i zapewniła sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
Podopieczni Luciena Favre na kolejkę przed końcem zmagań w fazie pucharowej zajmują drugie miejsce w grupie z realną szansą na odrobienie dwupunktowej straty do Atletico Madryt.
W ostatnim meczu fazy pucharowej, piłkarze z Westfalii zagrają na wyjeździe z AS Monaco.
Borussia Dortmund: Bürki ? Piszczek, Akanji, Zagadou, Diallo (80. Hakimi) ? Dahoud, Witsel (90. Delaney) ? Pulisic, Reus, Guerreiro (73. Sancho) ? Alcácer
FC Brügge: Horvath ? Mata, Poulain, Mechele, Denswil ? Vormer, Amrabat, Nakamba, Dennis (76. Rits) ? Wesley, Vanaken
Rezerwa: Hitz, Götze, Philipp, Bruun Larsen ? Letica, Decarli, Mitrovic, Openda, Rezaei, Schrijvers
Sędzia: Mazeika (Litwa), Żółte kartki: Alcácer ? Dennis
Widzów: 66.099
Tyle co kuponów zepsuli..
Szkoda tylko, że wywalczony po takim meczu (a nie np. po epickim 4:0 z Atletico). Smakowałoby to lepiej.
Nie opisze meczu, bo nie ma co opisywać. Jak ktoś nie oglądał to nic nie stracił, kto oglądał stracił 90 minut życia, które można było lepiej spożytkować.
Jestem lekko rozczarowany stylem naszej gry. To już 4 mecz w tym sezonie, w którym rywal stawia totalny autobus (dosłownie), broniąc się 90 minut w 11 i licząc tylko i wyłącznie na pojedyncze kontry. Efekt to 2 zwycięstwa (z Mainz i 1 mecz z Brugge) i 2 remisy bezbramkowe (z Hannoverem i dzisiaj z Brugge).
To co mnie rozczarowuje to nieudolność i przede wszystkim niechlujstwo w ataku. I nie winie tu poszczególnych piłkarzy, tylko ofensywę jako ogół.
Z tak nastawionym rywalem należy częściej strzelać z granic 16 metra. Powinniśmy zbombardować ich bramkę takimi strzałami. Tymczasem oddajemy tylko 2 celne strzały przez cały mecz, bo jak zwykle gramy wszerz zamiast wzdłuż i próbujemy w wymyślny sposób wejść z piłką do bramki. Tiki taka na ultradefensywnych rywali nie działa i przejechał się na tym nawet sam Guardiola.
Bruggia ugrała to co chciała, na pewno otwierają szampany w szatni. Nam pozostaje cieszyć się z awansu i nauczyć się grać przeciwko 11 broniącej się we własnym polu karnym.
Gdybym był trenerem Freiburga to skopiowałbym taktykę Bruggi i spróbował ugrać 1 pkt w sobotę. Zobaczymy czy tak się stanie.
Z niecierpliwością czekam na epicki mecz 1/8 finału. Nie ma się co łudzić, że nie trafimy na silnego rywala, chyba że nam się poszczęści i będzie to Porto.
Tam poza Porto czeka na nas czołówka - Barca, Real, Juve, City, PSG.
Gdyby jeszcze to nasze oblężenie przekładało się na statystyki (o wyniku nawet nie ma co marzyć)? Tymczasem co się dzieje? Przez cały mecz oddajemy zaledwie dwa celne strzały i to obydwa prosto w bramkarza, tak, że facet nie broni, a odbija lub chwyta lecącą w niego piłkę. Nie pada ani jeden strzał sprzed pola karnego, tak by dać szansę pomylić się któremuś z dziesięciu obrońców rywala i by piłka po rykoszecie sprawiła jakiś kłopot golkiperowi. Nasza taktyka sprowadzała się do ustawicznych prób wjechania z futbolówką do bramki, co w obliczu tak ustawionego taktycznie i mentalnie przeciwnika było równie mądre jak gra z kontry przeciw Bayernowi z wykorzystaniem Gotzego? Efekt? Mnóstwo finezyjnych, lecz niestety przeciętych podań między pierwszym a dwudziestym metrem przed bramką Belgów oraz kilkanaście niecelnych, względnie zablokowanych uderzeń. Tylko raz udało nam się wyprowadzić defensywę Brugge w pole: w pierwszej połowie, gdy fantastyczną akcję zmarnował Reus, po którego strzale piłka chyba nawet musnęła słupek. O ?rajdach? Chrisa i Rafała nawet nie ma co wspominać, bo były totalnie bezsensowne. Pierwszy grał swoje, podziwiając przy okazji własne buty, drugi zaś miał kilka okazji przekonać się, jak mocno na nogach może stać obrońca.
Mimo że zagrożenie pod naszą bramką było relatywnie niewielkie, najbardziej w tym meczu podobała mi się postawa obrońców; bocznych, bo bardzo fajnie wspomagali skrzydłowych (Diallo zanotował kilka ładnych wrzutek w pole karne, a Piszczu robił sporo wiatru w ?szesnastce?, niestety ze skutkiem jak reszta), ale również środkowych, szczególnie Zagadou, którego gra z każdym meczem wydaje się pewniejsza. Co mogli robili również Witsel i Dahoud.
Szkoda straconych dwóch punktów, bo przez to do minimum spadły nasze szanse na wygranie grupy (awans należało rozpatrywać w kategoriach obowiązku) i wylosowanie w 1/8 jakiegoś teoretycznie łatwiejszego rywala. Chociaż patrząc na tabele w pozostałych grupach, o takowego w tej edycji LM dość trudno.
Teraz przed nami spotkanie z nieobliczalnym Freiburgiem, który przed sezonem był moim pewniakiem do spadku, a tymczasem urwał już punkty Bayernowi i Werderowi, a M?Gladbach rozniósł w pył. Jeżeli zagramy tak słabo jak dziś, a oni ? tak jak pisze Dargos ? przyjmą taktykę Brugge. Mam jednak nadzieję, że SCF, w odróżnieniu od mistrza Belgii, będzie chciał grać z nami w piłkę, a nie uskuteczniać jej parodię.
A jakie ambicje ma mieć taki klub, gdy gra w grupie przeciwko Atleti, BVB i Monaco?
Niech się cieszą, że Monaco w tym sezonie jest w takim ogromnym dole, bo rok temu to mogliby Brugijczyków roznieść w pył bez mydła.
Dla takiego klubu to i tak jest sukces zagrać w fazie grupowej LM i awansować do LE z 3 miejsca. Podobnie było parę lat temu z Legią, która jak na swój potencjał rozegrała kapitalne mecze w grupie, dwa z Realem i jeden dobry z BVB, zostawiając w tyle Sporting o wiele bardzej prestiżowy i wyżej notowany.
Co do wczorajszego spotkania: w 70 minucie usnąłem i nawet nie wiedziałem do dziś jaki jest wynik, o 5 rano musiałem wstać do pracy i nie było czasu sprawdzić rezultatu.
Tak jak pisałem wczoraj na grupie PB - to będzie ciężka przeprawa, którą może przy odrobinie szczęścia przebrniemy wygrywając 1-0. Stało się inaczej, szczęścia zabrakło. Jedyna godna uwagi sytuacja to ta zepsuta przez Marco Reusa, no cóż, nie zawsze da się wygrywać.
Tymczasem czeka nas poważniejsze wyzwanie - pokonanie Freiburga i powiększanie przewagi nad rywalami. To jest dla nas o wiele ważniejsze niż mecze o pietruchę w grupie LM, z której i tak z palcem w d. wychodzimy.
Nawet jeśli w kolejnej fazie odpadniemy z jakąś topową drużyną to nie będę się martwił, o ile w lidze pójdzie nam dobrze i zdołamy wydrzeć paterę z rąk nieprzyjaciela.
Miłego dnia wszystkim, kokodżambo i do przodu. HEJA BVB!