Po 11. kolejkach nowego sezonu Borussia Dortmund jest liderem Bundesligi z siedmioma punktami przewagi nad Bayernem. Naturalną koleją rzeczy jest pojawienie się pytań o mistrzostwo, a wielu dostrzega podobieństwa z sytuacją z 2010 roku, gdy młody, energiczny zespół Jürgena Kloppa zdetronizował uśpiony Bayern Monachium. I choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia z podobną sytuacją, to jednak różnic jest wiele, a co najważniejsze, pozwalają one pozytywnie patrzeć w przyszłość kibicom czarno-żółtych.
Przenieśmy się do roku 2010. Borussia Dortmund rozpoczyna trzeci sezon pod wodzą Jürgena Kloppa. Klub powoli wychodzi na prostą po kryzysie finansowym, a nowa, poniekąd wymuszona wizja oparta na stawianiu na młodzież zaczyna przynosić owoce - po dwóch bardzo przyzwoitych sezonach zespół czarno-żółtych rozpoczyna trzecią kampanię, która okazuje się być początkiem złotego okresu w historii klubu. Nawet najwięksi optymiści nie sądzili, że to co ma wydarzyć się w następnych kilku latach może mieć miejsce w innej rzeczywistości niż Football Manager. I słusznie, bo historia Borussii jest pewną anomalią. W świecie piłki rządzonym przez wielkie pieniądze i wielkie transfery swoje piętno odcisnęła nieopierzona i mocno ograniczona finansowo drużyna. Jak mocno? W corocznym sprawozdaniu finansowym z lata 2010 roku możemy przeczytać, że przychód klubu w sezonie 2009/2010 wyniósł 103 miliony euro. Dla szybkiego porównania przychód Bayernu Monachium za tamten sezon szacuje się na 312 milionów euro, czyli trzykrotnie więcej. Finansowo Bayern był, jest i pewnie będzie przed wszystkimi w Bundeslidze.
Jednak sporo zmieniło się przez osiem lat. Ogromny sportowy sukces Borussii, na który złożyły się dwa mistrzostwa Niemiec, dotarcie do finału Ligi Mistrzów oraz zdobycie dwóch Pucharów Niemiec, pozwolił zarządowi Borussii myśleć szerzej i skutecznie rozwijać klubową markę:
- Co roku pobijamy swoje rekordy finansowe, zwiększamy budżet płacowy, a klub rozwija się wzorowo - co roku powtarzał dumnie z mównicy Hans-Joachim Watzke, dyrektor generalny klubu.
Dość szybko jednak te słowa i liczby stały się jego przekleństwem gdy zniecierpliwieni, głodni sukcesów kibice zderzyli się z rzeczywistością - od sezonu 2012/2013 Bayern ponownie zdominował ligę, zabierając przy tym Borussii kilku kluczowych piłkarzy. Nagle wielu nie chciało już słuchać o finansowym i strukturalnym rozwoju klubu, gdyż BVB rzekomo wywieszało białą flagę w walce o mistrzostwo już w okolicach listopada. Zarząd Borussii pozostawał jednak cierpliwy, rozumiejąc, że dotrzymanie kroku Bayernowi w latach 2013-2017 było zwyczajnie niemożliwe. Podrażniony gigant z Monachium zrobił mocne, wielomilionowe transfery, a po przejściu na emeryturę Juppa Heynckesa Bawarczycy zatrudnili na stanowisko trenera Pepa Guardiolę. Borussia żyła z kolei w nieco innej rzeczywistości - wciąż z ograniczonymi środkami, zarząd musiał przystosować się do tego, że "biznes is biznes" i do zatrzymania zawodników w klubie nie wystarczy rodzinna atmosfera, fantastyczny stadion i kibice. Piłkarze aktywowali swoje klauzule odejścia, bądź nie przedłużali kontraktów, gdyż chcieli szukać większych sukcesów w większych klubach. Drużyna była więc w ciągłej przebudowie, również przez zmiany na ławce trenerskiej. Zarząd uczył się i robił co mógł w wymagającej sytuacji. I chociaż działacze Borussii niewątpliwie popełnili niejeden błąd, to ostatecznie nie zeszli z obranej ścieżki, a klub cały czas rozwijał się czekając na odpowiedni moment by znowu uderzyć.
Ten moment nadszedł w 2018 roku, kiedy wydarzyło się kilka kluczowych rzeczy dla przyszłej rywalizacji w Bundeslidze. Bayern przespał moment, w którym konieczna była przebudowa zespołu, zostawiając w kadrze podstarzałe i trudne w zarządzaniu gwiazdy. Nie udało im się przez to między innymi zatrudnić Thomasa Tuchela, który według doniesień mediów domagał się pożegnania duetu Robbery i stworzenia w Monachium nowego projektu. Bayern jednak, może żyjący jeszcze ostatnimi bardzo udanymi latami, nie przystał na to i poszedł konserwatywną drogą zatrudniając niedoświadczonego Niko Kovaca. Chorwat nie stawiał warunków i wydawał się być zadowolony z samej możliwości prowadzenia klubu wielkości Bayernu.
W Dortmundzie poczyniono natomiast konkretne kroki by jak najlepiej przygotować się na nadchodzący okres. Klub zatrudnił świetnych fachowców na różnych pozycjach. Począwszy od trenera Luciena Favre, poprzez współpracę z takimi osobami jak Sebastian Kehl czy Matthias Sammer, którzy mieli między innymi pomóc klubowi odzyskać zwycięską mentalność i pazur, którego zabrakło klubowi w ostatnich kilku sezonach. Dokonano też koniecznych transferów, wzmacniając każdą formację. Ale najważniejszy fundament został położony już dekadę wcześniej. Owoce tych działań najlepiej przedstawią liczby z raportu finansowego Borussii Dortmund z lipca 2018 roku. 103 miliony przychodu sprzed ośmiu lat zastąpiło 498 milionów (prawie 5 razy więcej!), a budżet płacowy z 43 milionów wzrósł do 169 milionów (4 razy więcej). Bayern Monachium może pochwalić się natomiast przychodami w wysokości 640 milionów, a budżet płacowy szacuje się na około 270 milionów. Borussia znacząco zmniejszyła więc dystans i finansowo stała się poważniejszym rywalem dla giganta z Monachium. Co to wszystko oznacza dla przyszłej rywalizacji obu klubów?
Przede wszystkim, kibic BVB może mieć nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z sezonu 2012/2013, gdy Bayern szybko wrócił do kompletnej dominacji krajowego podwórka. Już w 2012 roku Bayern wiele rzeczy robił bardzo dobrze, zabrakło im jedynie "kropki nad i", którą postawili rok później, nie odpuszczając przez kolejne pięć lat. Obecnie Bawarczycy mierzą się z poważniejszymi problemami, których naprawienie będzie wymagało czegoś więcej niż zatrudnienie dobrego trenera czy dokonania kilku kosmetycznych zmian. Bawarczycy potrzebują sporych korekt w personelu i przede wszystkim zmiany sposobu myślenia. A nim wszystko w Bayernie znów zacznie funkcjonować może minąć trochę czasu.
Borussia Dortmund również jest w zupełnie innym momencie niż osiem lat temu. Gotowa przeprowadzać wielomilionowe transfery, gotowa płacić odpowiednie wynagrodzenia piłkarzom i będąca twardszym zawodnikiem w negocjacjach. Z odpowiednim człowiekiem na stanowisku trenera, wsparta analitycznym okiem Matthiasa Sammera.
Borussia ponownie doczekała się słabszego Bayernu, a sezon 2018/2019 wydaje się być niepowtarzalną okazją do sięgnięcia po tytuł mistrzowski. Lecz co równie ważne, w najbliższych latach może okazać się, że Bayern nie jest już tak nietykalny jak wcześniej, a Borussia może pokusić się o więcej niż bycie partyzantem, wychylającym się raz na kilka lat by ugrać co może nim znowu schowa się w wyczekiwaniu na kolejny słabszy moment przeciwnika. I choć pewnie nie nadejdzie moment, kiedy przed sezonem eksperci stwierdzą, że faworytem do mistrzostwa jest ktoś inny niż Bawarczycy, to można liczyć na jedno - rywalizacja obu drużyn ma sporą szansę przerodzić się w coś długotrwałego i bardziej wyrównanego niż bywało to w ostatnim dziesięcioleciu.
Donpedro nikt lepiej nie zarządza klubem jak nasi Fachowcy, menagerowie, trenerzy ze strony.
Świetny tekst!!!
Żeby pozostać na szczycie, to trzeba odpowiednio zastępować piłkarzy, którzy chcą odejść - a nie robić to okazjonalnie.
To okienko transferowe było jednym z najlepszych od wielu lat. I to procentuje. Ale to musi być powtarzalne co roku, a nie raz na kilka lat. Piłkarze którzy są na szczycie i odchodzą muszą być godnie zastępowani. Tak jak Witsel zastąpił Gundogana czy Alcacer Aubameyanga.
Teraz trzeba pomyśleć o zastępstwie dla Piszczka i Schmelzera i ew. Pullisicia, jeżeli będzie chciał odejść.
Dzięki
Volv, moim zdaniem, chciał nam pokazać co udało się zrobić w aspekcie stabilizacji finansowej klubu będącego jeszcze nie tak dawno na krawędzi. Gdzie byliśmy i gdzie jesteśmy. Co mogliśmy i co możemy. To było główne założenie jego pracy. A Wy (z Pawelinho) spłycacie to do patery...nie samą paterą ten klub oddycha. Choć w pełni się zgadzam, że byłoby to wspaniałe ukoronowanie kolejnego okresu prosperity w Dortmundzie.
Wszyscy wierzymy w paterę, szczególnie po sobocie, ale chciałem dać również szersze spojrzenie na sytuację. Klub wykonał świetną pracę w ostatnich 10 latach i znacząco urósł. Oby efektem tej pracy było mistrzostwo już w tym sezonie. Natomiast patrząc na obecną stabilność klubu na wszystkich płaszczyznach można powiedzieć, że nie jesteśmy już tym samym kopciuszkiem sprzed 8 lat, tą samą anomalią. Nie będzie nas tak łatwo rozsprzedać i sprowadzić na ziemię. A to pozwala wierzyć w dobre wyniki i bardziej wytrwałą rywalizację z Bayernem również w kolejnych latach. I to moim zdaniem jest najbardziej budujące.
Skoro już mnie wywołałeś do tablicy....
Dlaczego sprowadzam to do sukcesów? Bo Borussia Dortmund to nie jest jakieś tam Leverkusen czy schaisse, aby być wiecznie przegranym klubem jak to one mają w zwyczaju. Dortmund ma zbyt bogatą w trofea historię, aby godzić się z minimalizmem czy brakiem ambicji lub zadowalaniem się samym awansem do CL jak to miało miejsce od czasu finału CL pod wodzą Kloppa z bayernem. Owszem stabilizacja czy zdrowe fundamenty (inaczej zdrowe zarządzanie klubem piłkarskim) są ważne, ale o renomie klubu świadczy też jego gablota z trofeami 8 tytułów mistrza Niemiec, 4 krajowe Pokale, 1 LM oraz 1 Puchar Interkontynentalny mówi samo za siebie jak wielkim klubem jest Borussia Dortmund.
Owszem, finansowo wzroslismy, ale to jest tylko pol sezonu super gry i na tej podstawie wyciagac wniosek, ze jestesmy blisko Bayernu to naduzycie. Duzo nam brakuje i rownie dobrze ten sezon moze skonczyc sie tak, jak poprzednio - odejdzie kilku zawodnikow i znow bedzie kryzys na 2-3 lata. Rownie dobrze moze sie stac to co wiesci wielu - ze drugi sezon Favre juz nie bedzie tak dobry.
Naszym wlodarzom nadal brakuje sporo doswiadczenia, podobnie zreszta pilkarzom. Mam wrazenie ze troche polaczyles kropki po swojemu, tak zeby wyszla fajna historia, ale to jest bardzo optymistyczna interpretacja wydarzen.
Swoją drogą komentuje tu rzadko ale komentarze czytam zawsze i nie mogę uwierzyć jak szybko zmieniliście zdanie na temat Watzke i Zorca. Jeszcze w wakacje wszyscy chcieliście ich zwalniać. A nagonka zaczęła się już rok temu, kiedy poprostu dali D z trenerem, transferami, brakiem konsekwencji i przywiązaniem do drewna. Zaledwie 3 miesiące dobrej gry i nikt nie pamięta o ogromnych wpadkach zarządu, które miały w głównej mierze wpływ na brak sukcesów chociażby w BL.
Reasumując- tekst fajny i bardzo dobrze napisany, czytałem go z zapartym tchem wierząc w to co autor ale zacząłem sobie przypominać Wolfa, Rode, Schmelzera, Weigla, tego osamotnionego Paco na szpicy z Philipem lub Goetze jako alternatywe, albo Christiana ?Drewno? Pulisicia. Bayern musi byc naprawde słaby w tym sezonie by nam się udało, a 7 pkt jest do odrobienia szybko.
Detoxic zwalnianie Watzke i Zorca było zabawne, ale krytyka jak najbardziej była uzasadniona. Zapraszam na forum, bo napisałem dokładnie czemu im się należało i czemu teraz należą im się brawa. I wpływ na nasz brak sukcesu w BL była po prostu przepaść między nami a Bayernem. Oni po prostu byli za mocni, my nawet bez wyprzedaży nie dali byśmy rady z nimi walczyć. Teraz się to zaciera, bo hegemonia nie trwa wiecznie i każde pokolenie zawodników w dużych klubach się kończy i klub musi stawić czoła przebudowie. Bayern ten moment bardzo przedłuża i odbije się to czkawką, a my ? My właśnie teraz idziemy w górę. Dodam jeszcze, że najbardziej po Kloppie bałem się karuzeli ze złymi wyborami trenerów. Udało się z Tuchelem choć hmm w 75 %, nie udało się z Boszem, a Favre to doświadczony gość i gwarant poziomu.
Borussia ma mądrego prezesa i sprawnego managera. Przytrafiają się błędy czy nietrafione decyzje ale piłka to jest rynek, który cały czas się zmienia i rozwija, a zarządzanie wielkim klubem piłkarskim nie jest proste. Zresztą, niech ktoś pokaże 3 kluby o podobnym budzecie do BVB, które robią mądrzejsze transfery i utrzymują się na topie przez tyle lat.
Fajnie czyta się takie analizy i szkoda, że nie ma ich więcej na tej stronie.
Płace i finanse to jednak nie wszystko. Przykładem są Włochy, gdzie Juventus potrafi skutecznie postawić ścianę, o którą obijają się inne kluby. Mam nadzieję, że w Bawarii nie mają takich umiejętności i będzie można ich kiedyś dogonić. Szansą na to jest kwestia marketingowa. Tutaj niemiecka liga zawsze będzie w tyle względem innych topowych lig.
Volvo żyje! ;)