Michael Zorc będzie w przyszłym roku obchodził świętował jubileusz 40-lecia aktywności w strukturach klubu. Przed spotkaniem przeciwko Bayernowi Monachium dyrektor sportowy Borussii Dortmund udzielił obszernego wywiadu dla schwatzgelb.de.
Schwatzgelb.de: Panie Zorc, wydaje się, że Pan zawsze był w klubie, to już grubo ponad 30 lat. Którą część historii Borussii Dortmund przeżyłby Pan chętnie jeszcze raz?
Michael Zorc: ? Wiele lat, a właściwie to nawet dziesięciolecia upłynęły, odkąd aktywnie biorę udział w życiu klubu. Teraz w nowej funkcji, chociaż... jak długo już ją sprawuję? Od 18 lat czy nawet jeszcze dłużej, więc nie można powiedzieć, że to nowe stanowisko (śmiech). Każdy okres był w jakiś sposób szczególny. Przybyłem do klubu w 1978 roku i przez 3 lata grałem w drużynach młodzieżowych, zanim w latach 80. zostałem włączony do kadry pierwszego zespołu. Ten okres miał swoje wzloty i upadki, na czele z walką o utrzymanie, która była najgorszym momentem a jednocześnie nowym początkiem. Zdobyciem Pucharu Niemiec w 1989 roku, otworzyliśmy nową erę w historii BVB. Przeżyłem w moim klubie tak wiele, że nigdy nie zaprzątałem sobie głowy, czy warto byłoby na przykład być uczestnikiem meczu w 1966 roku. Na pewno byłbym teraz zbyt stary, by piastować obecną funkcję.
Podczas Pana obecności w klubie miały miejsce istotne wydarzenia ? wspomniana walka o utrzymanie, mistrzostwo 1994/95, zwycięstwo w Lidze Mistrzów, katastrofa finansowa, czy wreszcie mistrzostwo jak z bajki w 2011 roku. Które z tych przeżyć było dla Pana najbardziej emocjonalne?
? Nawet jeśli jest to z dzisiejszej perspektywy dawna historia, to mistrzostwo w 1995 roku było prawdziwą eksplozją emocji. To, jak miasto przyjęło ten tytuł, gdy odbywaliśmy po nim mistrzowską rundę i te wszystkie szczęśliwe twarze, które wówczas ujrzeliśmy... Wszystko to doskonale pamiętam. Kolejny sezon, gdy odwiedzaliśmy jako mistrz pozostałe stadiony, był dla nas swoistym świadectwem dojrzałości. A powtórzenie takiego sukcesu nie jest przecież w Borussii Dortmund codziennością. Z pewnością zdobycie tytułu w 1995 roku było najbardziej emocjonalnym momentem, bo najbardziej nieoczekiwanym i z tego względu nie da się go porównać z wygraniem Ligi Mistrzów w 1997. Raczej ze zdobyciem Pucharu Niemiec, gdyż wówczas był to pierwszy tytuł BVB od 1966 roku, czyli po 23 latach przerwy.
Lars Ricken, w wywiadzie dla nas, na temat drużyny z roku 1997, powiedział: ?Myślę, że spoiwem, które scementowało ten zespół, był Michael Zorc, jako przywódca?. Czy Pan również tak to widzi? Czy jest to szczególnie istotne, by mieć w Dortmundzie taką charakterystyczną postać związaną z regionem?
? To miłe słowa Larsa, ale z pewnością przesadził przedstawiając mnie w ten sposób. Byliśmy wówczas niesamowicie dobrą drużyną, bardzo dojrzałą. Drużyną, w której prawie każdy z nas znajdował się w najlepszym momencie kariery. Wielu chłopaków zostało rok wcześniej mistrzami Europy, dla BVB był to trzeci tytuł z rzędu. Już samo to pokazuje, jak wielu wspaniałych zawodników wybiegało na murawę. Trener niesamowicie pokierował tym zespołem. A to przecież nie było takie proste, ze względu na fakt, że ten czy tamten miał naprawdę wielkie ego.
Wywołał Pan Ottmara Hitzfelda, który po zwycięstwie w 1997 roku ?awansował?, jeśli można to tak nazwać. Czy była to słuszna decyzja i jak właściwie do tego doszło, że przestał być trenerem BVB?
? Ottmar Hitzfeld był w BVB trenerem od 1991 roku. Nawet jeśli wtedy panowały nieco spokojniejsze czasy niż obecnie, to 6 lat w takim klubie jak Borussia Dortmund jest już dłuższym okresem. Doszliśmy wówczas do pewnego końca rozwoju tej drużyny, ze zwycięstwem w Lidze Mistrzów jako punktem kulminacyjnym. Cóż mogło nam się jeszcze wówczas przytrafić, ze sportowego punktu widzenia? To był, i tak samo ocenił to Ottmar Hitzfeld, koniec jakiegoś cyklu. Do tego doszły zmiany kadrowe, ze względu na zaawansowany wiek części graczy. Oczywiście jakiś wpływ mogły mieć również zatargi z ówczesnym szefostwem klubu, ale w pierwszej kolejności to zdobyty tytuł zadecydował o końcu nadzwyczaj bogatej w sukcesy ery.
O co chodziło w konflikcie z szefostwem klubu?
? Zwyczajne sprawy (śmiech). Już wystarczająco w przeszłości na ten temat napisano.
Jest Pan dumny z tego, że zawsze grał dla jednej drużyny, czy jednak żałuje Pan trochę, że nie udało się zagrać poza granicami kraju?
? Nie, jestem z tego powodu bardzo dumny! Jako zawodnik byłem niesamowicie ambitny i gdy w końcówce mojej kariery nie było mi dane rozpoczynać każdego meczu w wyjściowym składzie, oczywiście rozważałem zmianę klubu. Pojawiały się jakieś oferty. Horst Köppel na przykład, był trenerem w Urawa Red Diamonds, a oferta z ligi japońskiej ? wówczas przedstawiającej inną wartość niż ma to miejsce dzisiaj ? była finansowo bardzo atrakcyjna. Dużo o tym myślałem, ale zdecydowałem pozostać w moim klubie i patrząc wstecz, była to właściwa decyzja.
Po zakończeniu kariery zawodniczej, dość szybko objął pan stanowisko dyrektora sportowego. Czy planował Pan ten ruch wcześniej i co pana kręci w tej pracy?
? Już przed zakończeniem mojej aktywności zawodniczej zadecydowałem o pozostaniu w futbolu. Jedną z opcji było zostanie trenerem, jednak to powoduje, że człowiek wiąże się z jednym miejscem na dający się w pewnym stopniu określić okres. Zawsze czułem się świetnie w Dortmundzie, a już na początku mojej kariery rozpocząłem studia nauk ekonomicznych. Dzięki zainteresowaniom w tym obszarze, kolejnym logicznym krokiem było dla mnie zarządzanie. Nie wiem, czy byłbym dobrym trenerem.
Pana pozycja jako dyrektora sportowego przez długi czas nie była jednak taka oczywista. Nawet w początkowej fazie pracy Jürgena Kloppa, za transferową wymianę Petric-Zidan, został Pan w Leverkusen powitany banerami o treści ?Zorc raus!?. Spływa to jak po kaczce czy jednak bierze Pan to do siebie?
? Gdy wykonuje się taką pracę przez długi czas, człowiek uczy się z tym żyć. W tym tkwi piękno profesjonalnej piłki. Bardziej niż w każdym innym innym zawodzie, trzeba sobie radzić z codziennymi, czy raczej z cotygodniowymi reakcjami ludzi ? zarówno pozytywnymi jak i negatywnymi. Człowiek podlega nieustannym sprawdzianom i ocenom odczytywanym oczywiście poprzez reakcje fanów. Naturalnie nie zawsze jest to powód do zadowolenia. Jednak jestem daleki od tego by mówić o każdej mojej decyzji, że była udana.
Czy odczuwa Pan jednak satysfakcję, że ten transfer, stojący początkowo w ogniu silnej krytyki, ostatecznie umożliwił uwolnienie środków finansowych na zakontraktowanie Matsa Hummelsa?
? Szczerze powiem, że nie przypominam sobie, aby ten transfer był jakoś specjalnie mocno krytykowany. Jürgen wymagał wówczas od piłkarzy dużego zaangażowania biegowego podczas meczu, a Mladec Petric, przy jego całej wartości, nie był wzorem takiego zawodnika (śmiech). To logiczne, że takie zakulisowe niuanse nie zawsze od razu są dla kibiców jasne. Szczególnie, gdy chodzi o zasłużonych graczy. Jednak Jürgen miał jasno nakreślone wymagania, które zawierały zasadę, że napastnik jest pierwszym obrońcą i musi mieć ku temu odpowiednie predyspozycje. Te wymagania wdrożył później niemal do perfekcji, zdobywając dla BVB mistrzostwo.
Alex Frei przyznał w wywiadzie z nami, że jest pełen podziwu dla Pana, wykonującego od lat ten zawód i muszącego zmagać się na co dzień z głupkami. W jakim stopniu zgodziłby się Pan z tą wypowiedzią?
? Oficjalnie czy nieoficjalnie? (głośny śmiech) Alex jest miłym gościem. Przez długi czas pełnił tę samą funkcję i wypowiedział się zapewne w oparciu o własne doświadczenia. Ja jednak nie podzieliłbym w zupełności tego stanowiska. (śmiech)
Jak bardzo zmieniła się Pańska praca w ostatnich dwudziestu latach?
? (po dłuższym zastanowieniu) To trudne pytanie, nie jest łatwo na nie odpowiedzieć. Piłka nożna oczywiście się zmieniła. Gra stała się szybsza, bardziej dynamiczna i intensywna. Jak również bardziej atletyczna oraz profesjonalna, ze wszystkimi towarzyszącymi temu wadami. Jednak największy rozwój nastąpił obok piłki, w wysyłaniu i odbiorze informacji. Wskutek rozwoju internetu, informacje, wiadomości i plotki docierają do do ludzi natychmiast! W Niemczech, dzięki mundialowi w 2006 roku, zmieniło się nastawienie do futbolu. Ten sport przenika wszystkie grupy i warstwy społeczne, ponadto stał się również bardziej rodzinny. Piłka jest obecnie uwielbiana, jest sexy, między innymi również przez zarządy spółek giełdowych, które angażują się w różne struktury klubów piłkarskich i wnoszą do nich swoje ekonomiczne doświadczenia i kompetencje. Takie przypadki były przed dwudziestoma laty niezwykle rzadkie i charakterystyczne dla tenisa czy golfa. Oczywiście na piłkę nożną zwraca się coraz większą uwagę. W społeczeństwie ma ona coraz większe znaczenie, a jeszcze większe w doniesieniach medialnych. Świat mediów eksplodował w ostatnich 10 latach, komentowanie i ocena spotkań na każdy sposób stały się wręcz ekstremalne. Każdy przegrany mecz wywołuje katastrofę i taki ton towarzyszy komentarzom przez kolejnych kilka dni.
Jak wygląda obecnie typowy dzień pracy Michaela Zorka?
Nie istnieje cos takiego. Dni pracy mogą być od siebie kompletnie różne i nieprzewidywalne, gdyż w dużym stopniu są determinowane przez teraźniejszość. Aktualnie przechodzimy sportowo trudny okres, który nas oczywiście nie uszczęśliwia, w którym nie notujemy zbyt wielu dobrych rezultatów i nie spełniamy naszych oczekiwań. Próbuję jeszcze częściej być na miejscu, w ośrodku treningowym, szukać kontaktu, być do dyspozycji trenera. Z drugiej strony mamy typowe fazy przed i w trakcie okresu transferowego, w których prowadzimy wiele rozmów i próbujemy zrealizować zaplanowane ruchy kadrowe. Nie jest tak, że mówimy: ?Tego kupimy teraz, spotkamy się krótko, zadzwonimy do agenta i załatwione!?. Czasem trwa to miesiącami i wymaga wielu rozmów. Dlatego nie ma czegoś takiego, jak typowy tryb dnia.
Latem również mieliśmy nietypowe dni, gdy trzeba było zatrudnić nowego trenera. Jak przebiega proces wyboru? Czy istnieje również dział skautingu trenerów?
? Próbujemy zawsze mieć rozeznanie. Obserwujemy, jak grają poszczególne drużyny i rozważamy, czy kandydat jest dla nas dostępny. Czy jest to styl gry, który pasuje do BVB? Trudno sobie wyobrazić, że nagle powiemy: ?Podczas meczu na Signal Iduna Park, staniemy sobie drużyną z tyłu i postąpimy wg motto: Gramy na zero z tyłu, niech przeciwnik atakuje, a my spróbujemy kontrować.?. To nie pasuje do Borussii Dortmund! Gdy zaistnieje nagła potrzeba zmiany trenera, wtedy zbieramy jak najwięcej informacji o kandydacie, który wchodzi w grę. Obserwujemy wówczas również jednostkę treningową innej drużyny. Niezwykle ważna jest osobista rozmowa, podczas której dowiadujemy się, jaki jest sportowy przekrój, jak reaguje nasz rozmówca i czy wszystko do siebie pasuje.
Jaką rolę odgrywa ?filozofia klubu? przy poszukiwaniu trenera i jak to jest, że pasują do niej tak różne typy człowieka, jak Thomas Tuchel i Peter Bosz?
? Filozofia to zawsze takie wielkie słowo (śmiech). Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu! Nie potrzebujemy klonu poprzedniego trenera. Thomas Tuchel był również zupełnie innym człowiekiem niż Jürgen Klopp. Wyobrażenie o tym, jak ma wyglądać obecna piłka, pasuje w przypadku Jürgena Kloppa, Thomasa Tuchela i Petera Bosza bardzo dobrze do BVB, ponieważ w pierwszym rzędzie chodzi o atakujący, świeży i ofensywny styl gry. Oczywiście z pewnymi różnicami, najczęściej są to jednak niuanse.
Jakie możliwości ma pion sportowy, by wpływać na trenera? Jest Pan całkowicie zdany na jego filozofię gry, czy może wspólnie z nim poszukiwać rozwiązań?
? Staram się zawsze szanować umiejętności i kompetencje każdego. Jednak piłka w dzisiejszych czasach i na tym poziomie nie jest teatrem jednego aktora. Oczywiście trener zawsze ponosi odpowiedzialność za ostateczne ustawienie zespołu, za taktykę i nastawienie, jednak odbywamy również rozmowy w zespole. Gdy różnimy się w jednym punkcie, można sporny temat przedyskutować, wówczas jest to owocne i niezbędne w dalszym rozwoju. Jednak, jak już powiedziałem, kluczowe obszary, jak praca na treningach, ustawienie, taktyka, to domena trenera. To on ponosi za nie odpowiedzialność.
Ów trener jest od kilku tygodni poddany krytyce. Czy słusznie?
? Uważam, że nie. Oczywiście jesteśmy niezadowoleni ze sportowego rozwoju w ostatnich czterech tygodniach. Tyle, że wiązanie tej negatywnej tendencji z samym systemem gry i osobą trenera, jak to się dzieje w mediach, jest krótkowzroczne. System w pierwszych meczach funkcjonował bardzo dobrze. Widzę, jak trener w ostatnich czterech tygodniach intensywnie pracował z drużyną, a każdy błąd jest przez sztab jasno analizowany i objaśniany.
Krytyka jaka spada na Bosza, w związku z być może zbyt ofensywnym stylem bądź zbyt wysokim ustawieniem, została przez Hansa-Joachima Watzkego określona jako ?chora?, a przez Pana samego, jako ?schizofreniczna?. Jak dalece zasadne jest według Pana takie lekceważenie krytyki?
? To jest nie w porządku, dlatego, że ogólny wniosek nie jest słuszny. Oczywiście uzasadnione jest krytykowanie nas za słabe mecze. Tak było, jest i zawsze będzie. Ale opisywanie przed dwoma tygodniami lidera Bundesligi, który rzekomo jest na równi pochyłej ku 2. Bundeslidze? To jest coś, przed czym będziemy się bronić. A więc dla porządku: jeśli dobrze sobie przypominam, w całym poprzednim sezonie, tylko raz, po piątej kolejce byliśmy na drugim miejscu w tabeli. Przez względnie długi czas ścigaliśmy czołówkę, by ostatecznie wyprzedzić jeszcze Hoffenheim. Mieliśmy również takie mecze, jak we Frankfurcie czy Darmstadt, w których graliśmy źle. Naturalnie zauważamy obecną tendencję, która nie jest pozytywna. Ale wiemy również, że w piłce czasami wszystko dzieje się bardzo szybko. To pytanie nie zostałoby postawione przed czterema tygodniami. Nie chcemy niczego dezawuować, a już na pewno nie spotkań przeciwko Nikozji i Hanowerowi, które były okropne. Frankfurt oceniam nieco inaczej, tam w poprzednich trzech latach przegrywaliśmy z lepszym składem i ?najlepszą taktyką?. Zauważamy, że obecnie sprawy nie układają się tak dobrze, jak to miało miejsce w początkowej fazie ligi, gdy medialnie zostało uzasadnione, dlaczego zdobędziemy 91 punktów i zostaniemy mistrzem.. Teraz, trzy tygodnie później, wszystko stawiać pod znakiem zapytania? Tak nie robi się w Borussii Dortmund! Podnieśliśmy wzrok i próbujemy dostrzec większą całość.
Jaka jest przyczyna dwóch twarzy drużyny? Był jakiś punkt zwrotny?
? Gdyby to było takie proste, powiedzielibyśmy: ?W następną sobotę odwrócimy kartę?. Z pewnością ślad zostawiła porażka w meczu przeciwko Realowi Madryt, gdy rywal nie dał nam żadnych szans. Trzeba rzeczywiście przyznać, że mieli wyraźnie więcej okazji i powinni wygrać wyżej. W końcu przegraliśmy bądź przynajmniej nie wygraliśmy meczów, w których mieliśmy więcej okazji niż przeciwnik. Nikozję powinniśmy byli w zasadzie zmieść ze stadionu. Być może zaufanie do własnych umiejętności powinno było być większe.
Po meczu w Hanowerze skrytykowal Pan zespół: ?Nie wygrasz w Bundeslidze, jeśli wychodzisz na boisko w taki sposób?. Czy drużyna ma problem z odpowiednim nastawieniem się do spotkań?
? Jeśli chodzi o ten pojedynek, to byłem bardzo niezadowolony, również w kwestii nastawienia drużyny. Miałem wrażenie, że Hanower pokonał nas najprostszymi środkami i z tym nie mogłem się pogodzić. Analizuję również statystyki, wygraliśmy w tym spotkaniu więcej pojedynków niż przeciwnik, ale te kluczowe przegraliśmy. Również inne wartości pokazały, że nie byliśmy stuprocentowo zaangażowani w mecz. Zabrakło siły, zabrakło również woli walki.
Te proste środki zapowiadał wcześniej Andre Breitenreiter. Czy trener nie powinien na to odpowiednio zareagować?
? Trener przygotował zespół we właściwy sposób. Nasze zachowania na boisku nie były odpowiednie. Mecz nie był odbiciem tego, co sobie zakładaliśmy. Na boisku reagowaliśmy po prostu źle. Przykładowo wychodziliśmy z tyłu, gdy nie było żadnej komendy i nic to nie dawało. To zostało już jednak intensywnie omówione, w szczególności z linią defensywy, z prezentacją konkretnych sytuacji.
Wygląda to tak, jak gdyby zespół był chwilami zupełnie niepewny. Z Pańskim doświadczeniem jako piłkarz, czego życzyłby Pan sobie od kibiców na stadionie w takich momentach?
? Uważam, że fani bardzo nas wspierają. Coś, czego życzyłbym sobie czasem, to uhonorowanie danego zawodnika po udanym meczu. Kiedyś spotkać się można było z chóralnym podziękowaniem dla zawodnika, który zdobył dwie czy trzy bramki bądź zagrał świetne spotkanie. To niesamowicie dodaje skrzydeł. Ale być może podchodzę do tego zbyt tradycjonalnie czy romantycznie. Zasadniczo wsparcie naszych kibiców jest bardzo dobre. Myślę, że fani doskonale czują, kiedy drużyna daje z siebie wszystko a mimo tego nie odnosi sukcesu w postaci zwycięstwa.
Przeciwko Nikozji dało się słyszeć pojedyncze gwizdy. Czy może to pomóc drużynie, czy jest kompletnie niepotrzebne?
? To zrozumiałe, że gdy liczysz się w meczu ze zwycięstwem, czy nawet zdecydowanym zwycięstwem, a schodzisz z boiska jedynie z wynikiem remisowym. Mam obecnie takie wrażenie, że gdy mamy w meczu jakieś słabsze momenty, przykładowo stracimy bramkę, bądź w pewnym okresie gramy źle, wówczas tracimy spokój i to zmienia oblicze meczu. Musimy się nauczyć grać na jednym poziomie przez 90 minut.
Gdyby przyjrzeć się opiniom fanów, dają się zauważyć dwa obozy. Pierwszy z nich to ludzie, którzy zdecydowanie popierają rozstanie z Thomasem Tuchelem. Drugi stanowią kibice wypowiadający się mniej więcej tak: ?Klubowi nie wolno było rozstać się z tym szkoleniowcem. Fakt, że do mediów przedostały się doniesienia z samej drużyny, a trener został zwolniony z powodu urażonych graczy, świadczy o tym, że w drużynie coś nie gra?. Jak odniósłby się Pan do takich opinii?
? Faktem jest, że wspólnie z Thomasem Tuchelem przeżyliśmy dwa sportowo dobre sezony, że osiągnęliśmy w nich swoje sportowe cele, a jednocześnie w końcowym okresie wszyscy w klubie czuliśmy dobitnie, że w tym układzie personalnym dalsza realizacja celów nie będzie możliwa. My, jako ludzie odpowiedzialni za klub, musimy zawsze podejmować decyzje ukierunkowane na przyszłość. Oczywiście były to udane dwa lata. Zarówno wcześniej, jak i później uważałem i nadal uważam, że zatrudnienie Thomasa Tuchela było właściwym krokiem. To była trudna sytuacja. Nie mieliśmy już Jürgena Kloppa, ale Thomas Tuchel wykonał w pierwszym okresie znakomitą pracę. A jeśli chodzi o powody zmiany trenera w poprzednim sezonie, to wielokrotnie podkreślaliśmy już, że powody nie leżały w sferze sportowej. I tak chciałbym to pozostawić.
Patrząc z zewnątrz można odnieść wrażenie, że kadra BVB nie jest w stu procentach dopasowana do filozofii gry Bosza. Obrońcy zbyt wolno wracają z ekstremalnie wysokiego ustawienia linii defensywnej, Sahin czy Weigl tracą na ustawianiu ich jako pojedynczych ?szóstek?. Jak mógłby się Pan do tego odnieść?
? Weigl w poprzednim sezonie wielokrotnie grał jako samotna ?szóstka?. Za Thomasa Tuchela również graliśmy wysoko stojącymi ofensywnymi pomocnikami. Sokratis jest jednym z najszybszych środkowych obrońców w lidze. To, czego się nie spodziewaliśmy, to ogromy pech z kontuzjami na pozycjach bocznych obrońców. Raz jedna, raz druga strona kompletnie nam się sypała. W 16 spotkaniach od początku sezonu, dziesięciokrotnie zmuszeni byliśmy wystawiać inną linię obrońców. To zaburza spójność i stabilizację. Dan-Axel Zagadou musiał często z konieczności grywać na pozycji lewego obrońcy, choć jest bardzo młodym środkowym defensorem, którego powinniśmy ostrożnie wprowadzac do zespołu. W przypadku Łukasza Piszczka widać najlepiej, gdy nie może obecnie grać, jaką on stanowi dla nas wartość. Jest absolutnym wskaźnikiem stabilizacji. Przeciwko Frankfurtowi na środku obrony musiał zagrać nawet Julian Weigl. Oczywiście mieliśmy sporo pecha, ale słuszne jest również stwierdzenie, że w środku obrony nie gramy adekwatnie do naszego potencjału.
Odejdźmy od dyskusji o trenerze, taktyce i ostatnich wynikach. Lato było pełno różnych zdarzeń. Dembele opuścił drużynę, przyszli za to Yarmolenko, Sancho i inni. Co było największym wyzwaniem przy transferze Dembelego?
? Najtrudniej było poradzić sobie ze strajkiem zawodnika i pomimo tego nie stracić mocnej pozycji negocjacyjnej. Musieliśmy pozostawić jako alternatywę mozliwość ponownej integracji zawodnika z zespołem, by móc Barcelonie postawić twarde warunki. Myślę, że nieźle nam się to udało.
Można tak to określić. Jak przebiega taki proces, jak można sobie go wyobrazić gdy w grę wchodzą ogromne sumy?
? Rozmowy nie różnią się zasadniczo od innych tylko dlatego, że suma ma jedno zero więcej (śmiech). Oczywiście takie kwoty to szczególna odpowiedzialność wobec klubu, ale sam przebieg rozmów jest podobny. Trzeba ustalić termin i się spotkać. W przypadku Dembelego, miało to miejsce w Düsseldorfie. Nie w Barcelonie, ale również nie na naszym własnym podwórku. Z reguły początkowo stanowiska zdecydowanie się od siebie różnią i rozchodzimy się bez porozumienia. Następnie następują rozmowy telefoniczne i poza kulisami ustalane są dalsze szczegóły. Przy okazji losowania grup Ligi Mistrzów w Monaco spotkaliśmy się ponownie i tam osiągnęlismy porozumienie. (śmiech) Następnie musiała nastąpić wymiana dokumentów, aż transfer został zatwierdzony.
Od dawna interesowaliście się również Yarmolenką. To przez miesiące brzmiało już jak nieśmieszny żart. Dlaczego wcześniej nie udało się tego transferu zrealizować, a tego lata już tak?
? To prawda, już wcześniej często pytaliśmy o niego, raz tuż przed zamknięciem jednego z okien transferowych. Przejścia zawodnika długo nie udało się sfinalizować, gdyż Dynamo Kijów kwalifikowało się do Ligi Mistrzów i nie chciało go oddawać. Ostatniego lata było tak, że transfer Dembelego przeciągał się nieco w czasie i wtedy równolegle prowadziliśmy rozmowy z Dynamem i samym zawodnikiem. Umożliwiło to nam niemalże równocześnie ogłosić sprzedaż Dembelego i zakup Jarmołenki.
W osobie Sancha, klub zatrudnił kolejnego niezwykle utalentowanego zawodnika. Kicker napisał, że odejście piłkarza widzenia odbyło się zgodnie z przepisami. Mimo tego BVB zapłaciła sumę odstępnego, a dodatkowo Manchester City zapewnił sobie udział przy kolejnej sprzedaży zawodnika. Dlaczego?
? Chodziło o nic innego, jak o to, że ten transfer z punktu widzenia sportowego, ale również z punktu widzenia ewentualnej ponownej zmiany klubu przez piłkarza w przyszłości jest w pełni opłacalny. Młodzieżowa drużyna angielska, w której gra, została mistrzem świata, a on sam jest jednym z większych talentów nie tylko na Wyspach, ale na całym świecie.
Jak duży był jednak problem przy negocjacjach? Piłkarz był przecież bez kontraktu.
? Nieprawda. Dzięki swojemu kontraktowi młodzieżowca miał możliwość jego jednostronnego wypowiedzenia, by prowadzić rozmowy z innym klubem. Ale w kwestii skuteczności wypowiedzenia umowy powstały pomiędzy zawodnikiem a jego pracodawcą rozbieżności. Nie chcieliśmy by z powodu niepewności natury prawnej transfer wymagał ingerencji sądu i tym samym stanął pod znakiem zapytania. Kluby takie jak Manchester City i Borussia Dortmund potrafią się w takiej sytuacji porozumieć. Manchester chciał go koniecznie zatrzymać, ale w wyniku intensywnych i konstruktywnych rozmów znaleźliśmy rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich.
Sancho błysnął ostatnio swoim talentem, podczas krótkich epizodów w pierwszym zespole BVB, a także w spotkaniach drużyny U23. Angielska młodzieżówka U17 z Sanchem w składzie była na najlepszej drodze do tytułu Mistrzostw Świata, jednak zawodnik został wezwany do powrotu do Dortmundu i ostatecznie włączony jedynie do kadry dortmundzkiej U23. Zostało to później potraktowane jako zła decyzja, by ściągnąć go z turnieju?
? W takich sytuacjach moje serce jest zawsze rozdarte. Oczywiście człowiek zdaje sobie sprawę, że dla młodego piłkarza taki turniej stanowi nadzwyczajne wydarzenie. Z drugiej strony ten chłopak jest już na tyle rozwinięty, że ustaliliśmy wspólnie z nim możliwie jak najszybsze wprowadzenie go do profesjonalnej piłki. Porozumiałem się z angielską federacją, że po fazie grupowej zawodnik powróci do Dortmundu. Mieliśmy wówczas problemy z kontuzjami w formacjach ofensywnych i nie byliśmy pewni, czy możemy pozwolić sobie na zupełne zrezygnowanie z Jadona. We Frankfurcie zagrał i gdyby padł zwycięski dla nas gol, zaliczyłby asystę.
BVB nazywana jest w Europie ?kuźnią talentów?. Czy image klubu nie cierpi w sytuacji, gdy przykładowo tacy gracze jak Merino czy Mor nie potrafią przebić się do pierwszego zespołu?
? Chciałbym powiedzieć jeszcze coś innego. Wypracowaliśmy sobie w Europie bardzo dobrą reputację i udowadniamy, że potrafimy uwalniać i rozwijać olbrzymi potencjał drzemiący w utalentowanych graczach i dajemy im możliwość gry na najwyższym poziomie. Czasem gra na wyższym poziomie powoduje, że ten potencjał gdzieś zanika, ale mimo tego wiele osiągnęliśmy w ostatnich latach na tym polu. Jeśli przyjrzymy się przypadkowi Merina, który został wytransferowany do Newcastle United poprzez wypożyczenie z obowiązkową klauzulą wykupu mimo niewielu szans pokazania się na boisku, trzeba wówczas powiedzieć, że dla BVB był to ekonomicznie niezły interes. Ponadto bierzemy udział w jego dalszym rozwoju. Oznacza to, że jeśli się gdziekolwiek konkretnie przebije, nadal będziemy blisko. Jeśli tak się sprawy mają, nie potrafię mówić źle o takim transferze.
Również sytuacja w bramce oznacza pewien etap rozwoju. Umowa z Romanem Bürkim została przedłużona, mimo krytyki jaka na niego spadła. Dowód zaufania w trudnych czasach?
? Z jednej strony tak. Roman nie miał dobrej passy, przydarzyło mu się kilka błędów. Ale z drugiej strony nie był to jakiś powierzchowny dowód zaufania. Ja naprawdę uważam, że ze swoim stylem gry, jest to odpowiedni bramkarz dla BVB.
Roman Weidenfeller prawdopodobnie zakończy karierę po bieżącym sezonie. Jakie są plany dotycące następcy? Czy to Reimann zrobi kolejny krok czy raczej będzie to bramkarz, który może zaatakować pozycję numer 1?
? Jeszcze się nad tym zastanawiamy. Oczywiście bacznie obserwujemy jak sobie radzą nasi wychowankowie.
Kończąc naszą rozmowę, proszę powiedzieć, jak ocenia Pan wczesne pożegnanie z Ligą Mistrzów?
? Niestety trzeba przyznać, że inne rozwiązanie byłoby prawdziwym cudem, mimo że matematycznie szansę jeszcze mamy. (śmiech) Pod względem sportowym jest to naturalnie rozczarowujące, widzimy jaki jest uklad grupy. Myślę, że zarówno w Dortmundzie jak i w całych Niemczech mocno nie doceniono zespołu Tottenham Hotspur. Dwukrotnie zostali wicemistrzem Anglii i nie była to angielska loteria, tylko po prostu okazali się lepsi od Chelsea, Arsenalu, Liverpoolu i Manchesteru United. Właśnie pokonali Real Madryt, który trzykrotnie w ostatnich czterech latach był zwycięzcą Ligi Mistrzów. Nasze odpadnięcie jest rozczarowaniem, gdyż nie pokazaliśmy się z dobrej strony. Być może w innej grupie awans byłby nieco łatwiejszym zadaniem.