Jaka piękna niedziela! - mogli powiedzieć kibice Borussii Dortmund po ostatnim gwizdku siódmej kolejki Bundesligi. Widok z góry tabeli nigdy przecież nie jest monotonny. Podczas gdy faworyzowany Bayern, który z Carlo Ancelottim na ławce trenerskiej miał zdobyć wszystkie laury, boryka się z marazmem, podopieczni Petera Bosza wydają się na dłużej rozgaszczać w fotelu lidera. Tymczasem doświadczonego Włocha w Monachium już nie ma.
- Fakt, że jesteśmy liderem, jest dla nas cudem. Pytanie brzmi: co dzieje się w Bayernie? Gdy odzyskają formę, będziemy bez szans. Bayern musiałby naprawdę spuścić z tonu, wtedy byłaby szansa na nowego mistrza. Na chwilę obecną nie widzę takiej możliwości - powiedział w rozmowie z t.online.de prezes westfalskiej drużyny, Hans-Joachim Watzke.
Po zaledwie dwóch tygodniach od tych słów wydaje się, że taka możliwość jednak się pojawiła. Cud pozostał faktem, a nawet zaczął nabierać realnych kształtów końcowego triumfu. I to nawet nie na półmetku (!) sezonu. BVB wraz z holenderskim szkoleniowcem zdaje się wyciągać naukę, bez której w poprzednich latach potykała się na niespodziewanych przeszkodach.
Niesatysfakcjonujący nikogo w Dortmundzie bezbramkowy remis we Freiburgu był kolejnym z wielu rozczarowujących występów Czarno-Żółtych, którzy po okresie dobrej gry popadali w zastój. Mogący wyglądać podobnie mecz w Augsburgu zakończył się jednak zgoła odmiennie. Borussia, mimo niezbyt dobrej postawy, wywiozła komplet punktów.
- Zagraliśmy słabo, ale najważniejsze, że wygraliśmy. W zeszłym sezonie takiego meczu byśmy nie wygrali - zauważył pełniący tymczasowo rolę kapitana BVB, Sokratis.
- Trzeba wygrywać takie mecze, jeśli chce się zostać mistrzem - w rozmowie ze Spieglem zdradził ambicje inny piłkarz Borussii, Gonzalo Castro.
Słowa zarządu o celu na sezon jako awansie do Ligi Mistrzów zostały więc zepchnięte na drugi plan przez głos szatni. Wraz ze zdobyciem Pucharu Niemiec w maju, w Dortmundzie wzmógł się apetyt na trofea. A naturalnie narodziło się pytanie: kiedy, jeśli nie teraz?
Nadzieje dodatkowo rozbudziły zawirowania dotyczące Bayernu Monachium. Straty punktów z Wolfsburgiem i Herthą oraz porażka z Hoffenheim spowodowały konsternację w obozie rekordowych mistrzów Niemiec.
- Wolfsburg nie zdobył dziś punktu, to my daliśmy im go w prezencie ? powiedział po spotkaniu z Wilkami Thomas Müller.
- Nie jestem w stanie zrozumieć, jak cała drużyna po tak wielkim meczu z Schalke zagrała dziś tak słabo i to jeszcze w odstępie trzech dni ? stwierdził po tym samym meczu w studiu Eurosportu Stefan Effenberg, legendarny piłkarz Bayernu.
Bawarczycy podzielili się punktami mimo dwubramkowego prowadzenia i nie był to jedyny taki przypadek. Kolejny punkt podarowali Hercie Berlin, już po zastąpieniu Carla Ancelottiego przez Willy'ego Sagnola. Prezenty okazały się kosztowne ? Borussia w odróżnieniu od ubiegłych lat nie zaliczyła równie dotkliwych potknięć w tych samych seriach spotkań i odjechała Bayernowi w tabeli.
Misję zmiany tego stanu rzeczy powierzono fachowcowi, który w 2013 roku wyniósł Bayern na piedestał europejskiego futbolu. Powracający z emerytury Jupp Heynckes w roli strażaka ma wyprowadzić Gwiazdę Południa z zakrętu, podczas gdy słowa Petera Bosza wypowiedziane na przedmeczowej konferencji z Kolonią pozostają aktualne.
- W tym momencie nie musimy prześcigać Bayernu; to oni muszą gonić nas.
Przed rozpoczęciem rozgrywek spośród trenerów Bundesligi tylko Heiko Herrlich (Bayer Leverkusen) wskazał na Borussię Dortmund jako głównego kandydata do sięgnięcia po tytuł. Jeżeli BVB nie przyhamuje i wyprzedzi Bayern na mecie sezonu, niegdysiejszy piłkarz Czarno-Żółtych będzie mógł się poczuć jak po puszczeniu zwycięskiego losu na loterii. Oprócz Herrlicha, również Mats Hummels przed startem zmagań wskazywał na Borussię jako najgroźniejszego rywala Bayernu w wyścigu o mistrzostwo.
- Borussia Dortmund jest zdecydowanym numerem jeden jeżeli chodzi o naszych konkurentów - stwierdził Hummels.
- Dortmund dysponuje ogromną jakością i nie mają na to wpływu zmiany na pozycji trenera.
Wbrew słowom defensora, wpływ zmiany trenera na jakość gry wydaje się być całkiem spory. Styl Borussii jako kolektywu i każdego z zawodników z osobna emanuje ogromną pewnością siebie. I to w stopniu pozwalającym nie tylko na przeciwstawienie się, ale nawet stłamszenie ligowych rywali. Nawet jeżeli pomysł gry Petera Bosza pozostał zbyt naiwny na pojedynki na poziomie Ligi Mistrzów, to w Bundeslidze żaden z rywali nie jest w stanie go przezwyciężyć.
Pięć punktów przewagi w futbolu to jednocześnie dużo i mało. Przewagę taką łatwo roztrwonić, ale wykorzystane potknięcie rywala może ją jeszcze powiększyć. Bezpośrednie starcie Borussii z Bayernem odbędzie się w listopadzie, a jego świadkiem będą ściany Westfalenstadion. Jeżeli do tego czasu dystans pomiędzy nimi się nie zmieni, wygrana BVB może przypominać symboliczną detronizację starego mistrza, a zdobyte trzy punkty przekazanie insygniów władzy królewskiej? berła, jabłka i korony.
Świetnie napisane.
Jeżeli jednak zagramy w swoim stylu, tak jak w pozostałych meczach, a trudne mecze będziemy wygrywać jak z Augsburgiem, to jest duża szansa.
Sto procent racji. Po meczu z Hannoverem możemy nie być już liderem. Z drugiej strony JEŚLI NIE TERAZ TO KIEDY?