Obrońca Eintrachtu Frankfurt, Guillermo Varela, który nie zagra w finałowym meczu Pucharu Niemiec z Borussią Dortmund, czuje się skrzywdzony przez władze niemieckiego klubu.
Urugwajczyk, który gra we Frankfurcie na zasadzie wypożyczenia z Manchesteru United, zrobił sobie tatuaż wbrew zaleceniom klubowych lekarzy, co bardzo mocno zdenerwowało trenera Niko Kovaca i dyrektora Frediego Bobicia.
Na dodatek do tatuażu wdała się infekcja, a władze klubu podjęły decyzję o zawieszeniu zawodnika i zapowiedziały, że nie zamierzają wypożyczyć 24-latka na kolejny sezon.
- Zastanawiam się, co Real Madryt musiałby zrobić z Sergio Ramosem, który co tydzień ma nowy tatuaż. Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego zostałem ukarany w tak dotkliwy sposób - żalił się Varela.
- Poza tym, nie jestem jedynym zawodnikiem Eintrachtu, który przed finałem zrobił sobie tatuaż. Tylko ja zostałem przybity do krzyża. Nigdy nie zrobiłbym czegoś, co mogłoby zaszkodzić mojej drużynie - dodał urugwajski zawodnik w rozmowie z Kickerem.